Julka, 7 april 2012
Itak i nie
Rozsiądźcie się wygodnie i zamknijcie oczy.
Medytacje rozpoczną delikatne tony,
jakby leniwy strumyk doliną się toczył
monotonnie pluskając; albo ożywiony
w zacienionym ustroniu pośród drzew pomyka
i coraz głośniej pluszcze w nierówne kamienie,
a w tle świergoty ptaków i arie słowika
wyobraźnią scalone, myśl nadąża przenieść.
Idźmy ścieżką za biegiem muzycznej przygody,
która czasem przycichnie, brzęcząc trzmieli rojem,
jakby przez ciało płynął spokojny nurt wody
i w zasłuchaniu znikły ciągłe niepokoje.
Trwać medium w zagubieniu; nie wracać do siebie.
Nie dogasać na zgliszczach, nie płakać nad nimi.
Lecz nagle głos wyrywa dziury w złudnym niebie,
wwierca się z nachalnością tak, tak - jak na kpiny.
Tak powiedz sobie tak, tak, a bunt cię roznosi,
i wszystko w tobie krzyczy; nie, nie, nie - broń Boże!
By czasem nie przytaknąć tobie ślepy losie;
nie jestem psem – to po co wkładasz mi obroże.
Julka, 6 march 2012
Kobieto – siostro, matko, żono,
ósmego marca - jesteś wielka!
W tym dniu mężczyźni kasę trwonią -
tej kwiat, tej serce, tej butelka.
Albo drobiażdżek jakiś złoty,
lub słodki całus, życzeń karta.
Ważne gdy czynią to z ochoty
i mówią - jesteś tego warta!
A przy tym ogniu dwie pieczenie,
nierzadko upiec im się uda,
gdy jakiś skryty grzeszek drzemie.
Przymilne gesty czynią cuda!
Och wy mężczyźni – ideały,
czym byście byli bez kobiety?
Dajcie się kochać przez rok cały.
Ona wciąż jabłko ma – niestety.
Julka, 6 december 2011
Jesteś mi tak bliski, choć przestrzeń nas dzieli.
Każdego dnia czulej całujesz mnie słowem.
Masz w swojej skarbnicy rzadki dar wymowy,
w wyrażaniu uczuć na listowej bieli.
Zasypiam z tęsknotą w błękitnej pościeli,
czuję że ktoś lekko gładzi moje włosy,
i szepcze cichutko, zostań ze mną - proszę.
Jak zaczarowana przytulam się śmielej.
Dzień odsłania niebo szarą mgłą spowite,
deszcz po szybach spływa, wiatr kołysze drzewa,
wyczekuję nocy - tęsknię za błękitem.
Niespokojne serce drażni ptasi śpiewak,
niepewność wydziera krzykiem myśli skryte.
Wymarzone szczęście z wiatrem się rozwiewa.
Julka, 5 december 2011
Dlaczego wyśmiewają sławienie miłości?
Preferują nijakość bez sensu i celu.
Przeciwnicy harmonii - wymyślili czeluść,
zsyp na słowika, gdy ich antynomię złości.
Od kiedy kawalkada wyruszyła szumnie,
straciły barwę serca, uczucia, i kwiaty.
Depcze sklepienie nieba, idąc szarym światem-
na kwiecistość języka nonszalancko plunie.
Choć natura umiera pod butem człowieka,
obudzą się z hipnozy przyszłe pokolenia.
Uderzą laską w skałę, znów popłynie rzeka,
przez zdeptane lazury, po minionych cieniach,
które przeżyły swoją świetność wymuszoną,
na błazeńskich czerepach, z królewską koroną.
Julka, 28 august 2011
Zamknięte w głuszy myśli, łopocą skrzydłami,
jak ptaki zdolne latać, uwięzione w klatce.
W odrętwiałym sam na sam, przewodzą nad nami
i wtedy bardzo chcemy w czyjeś oczy patrzeć.
Gdy się zmienią w dźwięk głosu, martwieją powoli,
dając się nieść w potrzebie chęci pustelnika.
Obnażona natura bez tamy swawoli,
spragnionemu słuchacza, łatwo się wymyka.
Wyjęte kosztowności w przypływie słabości,
nierzadko lokowane są zbyt lekkomyślnie.
Nie czynić wbrew logice, byłoby najprościej,
lecz jak przekonać język - żeby zechciał myśleć.
Julka, 28 august 2011
Korzyć się dla siebie – czynem, a nie swadą.
Szybko się rozwieje, bez znaczenia zginie,
nie pozostawiając namacalnych śladów,
ani o poprawie, ani zmytej winie.
Czymże jest modlitwa? – Pokorą przed Bogiem.
Z naszych serc zrodzona, najczęściej w potrzebie.
A on jest przestworzem, więc go dotknąć mogę,
własną wyobraźnią widzieć tak jak siebie.
Reszta jest legendą, starą jak Bóg Ojciec,
tworzoną przez wieki, by się nim zasłaniać.
Znaczące umysły, hołdując głupocie,
wymyśliły Boga z toporem nad nami.
A on jest tym, czym chcesz żeby był dla Ciebie.
W niczym nie przeszkadza, i o nic nie prosi.
Sam wybierasz miejsce - czy w piekle, czy w niebie,
gdyż piekło i niebo - w swojej duszy nosisz.
Julka, 26 august 2011
Gdzie ma go szukać oślepły wędrowiec,
o białej lasce w zachwyty ubogi.
On nam ze swadą słowem nie opowie,
choć niestrudzenie zdąża w jego progi.
Czeka jak więzień za murami celi,
na wolność, z której jemu się wyłoni.
Słyszane co dzień, ciemną noc z nim dzieli
w wyobrażeniu i dotyku dłoni.
Ociemniałymi bywają widzący.
(Bez wrażliwości zmysłów nie nasycisz.)
ich wszystko na nie - wizję piękna mąci.
W duchowej pustce mkną w pościg za niczym.
Piękno aż krzyczy byśmy je poznali.
Jesteśmy życiem i jego zasłoną.
Piękno to wieczność, mówił Gibran Khalil
Wieczność i piękno - Matki Ziemi łono.
Julka, 15 august 2011
przynieś mi w podarunku kanciaste kamienie
róże to już przeżytek, patetyczny banał
znajdź jakieś nowe słowa daj im inne brzmienie
wciąż szepczesz kiczowato - ten kram już nie dla nas
wymyśl czym mnie tak bardzo[*] - zadziw pokolenie
transkrybuj rzeczowniki jak nikt jeszcze dotąd
dlaczego chcesz być ze mną cała w słuch się zmienię
rzuć zdaniami ekspresji nie jak wszyscy plotą
Amor to byk z rogami często strzela z procy
ręce mu wyrastają na każdą potrzebę
zapomnij wyraz kocham gdy chcesz w lewo zboczyć
wtedy będzie ci sfinksem świnią lub amebą
ze zrozumieniem pojmę choćbyś zakodował
codziennie zbieram klucze do enigmy czasu
i jakże mnie rozpiera duma narodowa
że biorę udział w uczcie - niezwykłych frykasów
Julka, 14 august 2011
godoł górol do górola
dwie głodziny godoł
jakoz ciyzko młoja dłola
tamtyn nic nie podoł
wiys có jo do ciebie godom
przeciek zdar juz gybe
za guptokiym nie przepodom
cóz to zgrywos rybe
i łocios mu nie ulzyło
pedzioł a do corta
modrymu by wystarcyło
gupiymu nie worto
wreście tamtyn tak płowiedzioł
modro twłojo młowa
jo zek myśloł cichło siedzioł
przezuwołek słowa
nie tyn modry có łodpowiy
a nic nie rłozumiy
a tyn có ułozy w gowie
i łodpedzieć umiy
Julka, 13 august 2011
Dopóki wciąż tu jestem, chcę poznać nieznane.
Węże wspomnienia syczą, wypełzają cichcem.
Nieokiełznane wolą, moich myśli panem,
ukazują obrazy, których widzieć nie chcę.
Nie do wiary, że człowiek, tyle przeżyć może,
jakby był niezniszczalny, nie do pokonania.
Obdarzony mądrością, krzywdy od współ-stworzeń,
tarczą rozsądku zmoże, dobro chcąc osłaniać.
O ślady moich kroków, rozsianych po świecie,
znaczących między byłam, jestem, dokąd będę?
Znikną drogi, lecz trwania wicher nie wymiecie.
Niewidzialna tam jestem; rozproszona wszędzie.
I coraz mnie ubywa, coraz bardziej ginę.
Dróg niewiele zostało, jak sił do przebycia,
czas wyznacza granice i istnień krainę,
zmienia przeszłość nie wiedząc, że nadejdzie spryciarz.