11 october 2011
Pochwały...nie lubię ich
Kiedy mówią mądra, myśle sobie, czy to prawda?!Kiedy mowią zdolna, czerwienie się jak rak, nie wiem jak się zachować, co mówić. Bo niby co wypada powiedzieć? Podziękować, czy przyjąć takie słowa jako oczywistość, jak coś normalnego.Normalka, każdy mi to mówi. E tam, to nie tak. Kiedy mówią fajna dziewczyna, spuszczam głowę, szukam punktu zaczepienia w podłodze, kręcę oczami, zataczam wzrokiem wielkie koła w poszukiwaniu natchnienia. Tylko po co natchnienie kiedy chwalą? Kiedy komplementują czuję się nieswojo, dziwnie. Wydaje mi się, że kłamią. Tylko po co mieli by to robić? Kiedy wskazują na moje zalety opancerzam się, tworzę skorupę z własnej nieśmiałościi, tworzę barierę nie do przekroczenia przez obcych – obcych chwalących. W takiej chwili mogłabym się uśmiechnąć, spojrzeć drugiej osobie prosto w oczy, ale...No właśnie jakie „ale”? Z jednej strony to miłe, jednak z drugiej co należy w takiej chwili mówić, jak należy się zachować? Zawstydzają mnie słowa uznania. Słowa aprobaty powodują, że czuję się co najmniej jak nie ja. Myślę, czy mówią o mnie, czy z kimś mnie pomylili. Może są dwie mnie! Jedna „ja”, która nie zgadza się z pochwałami, druga ja, która pożąda pochwał, a jednocześnie się ich boi. Mogłaby być jeszcze trzecia i czwarta ja. Ale czy to nie za wiele?
Kiedy mówią głupia, czuję złość. Mam ochotę krzyczeć, protestować. Nie zgadzam się z taką opinią. Niesprawiedliwą?
Kiedy mówią leń chciałabym dać w pysk, bo niby kto upoważnił innych do wydawania takich opinii, notabene krzywdzących. Kiedy poniżają, mam ochotę uciec, być może też mam ochotę poniżać. Mogłabym polubić smak zemsty? Mogłabym w nagrodę zmieszać kogoś z błotem, zrównać z ziemią i się tym cieszyć? Kiedy obrażają, czuję jakby obrzucali mnie nadgniłymi pomidorami. Wyraźnie czuję każdy cios. Boli. Najtrudniej jednak znieść ten metafizyczny ból. Policzek...mogę nadstawić drugi. Czyżby? Czasem widzę te szydzące uśmiechy i mam ochote uciec, uciec jak najdalej stąd.
Kiedy chwalą nie wierzę, choć to miłe i świadczy o tym, że patrzą i mnie widzą. Kiedy ganią niedowierzam, złoszczę się.
Kiedy milczą i nie zauważają czuję, że mnie nie ma. Znikam...