Pietrek, 24 november 2011
ojciec był artystą
niegdyś bardzo znanym
malował sześciany
dotąd w nich mieszkamy
matka nimfa wodna
eteryczna dziwka
śle dygnięcia zgrabne
zawsze z naprzeciwka
cały piasek dzieciństwa
i wszystkie zabawki
nigdy się nie bawiłem
wybaczam
wybaczcie
Pietrek, 23 november 2011
kupiłem kieszonkową wulgatę gutenberga
ilustracje jakiegoś warchoła
pewnie pedzia
dawali jeszcze w promocji coś o czarodziejstwie
lubię mana jego filmy są takie energetyczne prawdziwe
ale było mi już ciężko
zbyt ciężko nosić to wszystko
ze sobą
gazety wciskają się wszędzie
na klatki schodowe do skrzynek
depczę korespondencję
z kolorowego wszechświata
nie każda wiadomość jest dobra
neoplasma czego to nie wymyślą
by mi wcisnąć kolejny chłam
myję twarz myję twarz myję
ręce męczące dni duszne noce
budzą mnie szelesty pomruki
skrzypienie paganinich
to pewnie roztocze
pożerają tandetne
trupiecie sąsiadów
Pietrek, 23 november 2011
zrodzeni z matek spłodzeni z ojców
do wysłuchiwania opowieści
o czasach kiedy wszystko było trudniejsze
i jak to oni wybierali przymierali z godnością
mała matura duża matura kindersztuba
wszystkie inne kity założycielskie
precz z komuną precz z komunią
żydowscy esesmani mają swoje ubeckie
metody logicznej argumentacji
demokracja delegalizacja defenestracja
defekacja jestem przy de
kuba wyspa jak wulkan gorąca
kapitalizm tak
wypieprzenia nie
mam kurwa dbać o tą mogiłę
sprzątać świeczkę zapalić
czy tylko pilnować
żeby się nikt nie wykopał
maciek cybulski osaczany
przez poplamione prześcieradła
raz po raz
oglądam tę scenę próbuję rozumieć
Pietrek, 22 november 2011
1.
wioska za olsem przyłączyła się do nas
o świcie
dziad uciszył mój płacz drewnianym konikiem
cisawym ciepłym od krwi
do dziś znużony chronię się
między zdobyczne tabuny
matka i ojciec częściej zażywali odpoczynku
radując się strwożoną zręcznością
czarnookiej niemowy
wielu zginęło nim zwycięski cep
wymłócił plewy z kuzynów satrapów
sam więc dekorowałem kuchenny zydel
na pierwszy tron
swoje sługi stroję
w harmoniczne szarości
miejsce złota jest w skarbcu
żelaza w cekhauzie
rynek i rynsztok ku chichotom gawiedzi
mięsiste zaczerwienione uszy
nasłuchują chrząkania bezpańskich
renegatów
pokorni biorą plon pieką chleb
bezpieczne pastwiska urodzajny lud
za horyzont moja ziemia
już kazałem na nią mówić
- Ojczyzna
2.
tu skiełkowałem
w miłości
dzieciałem
sierociałem
mężniałem
mój grób między moimi grobami
Pietrek, 21 november 2011
fulerenowi asystenci snów
nie pozwolą pominąć
żadnej z koronek różańca
w mantrach sieci neuralnej
być może odnajdziemy spokój
i równowagę spełnionej entropii
przekraczanie prędkości światła
podlega karze miliona lat orgazmu
ale jeśli uda się nam przejść
- stadku rezolutnych alicji-
na drugą stronę wszechświata
to odmówmy paciorek
by biały królik nie okazał się znów
szmatką skórką obłoczkiem
tarmoszonym przez grajcharty
Pietrek, 20 november 2011
purchle tabloidowej inżynierii
obsiadły place wygładzają zmarszczki
zaułków tym bardziej zawstydzonych
im z dnia na dzień stają się młodsze
w ogniu metahalogenów
spłonęły półcienie
i zawsze jest ta sama godzina
przed świtem
gdy oczy są puste
wypatrzone do cna
czytam od nowa
moje wałaszone miasto
brajlem niedopałków
styropianem przedmieść
wstydem butwiejących szans
Pietrek, 19 november 2011
smok jest niski drobny i smagły
żartuje w niezrozumiały
dla okrągłookich sposób
smok się nie całuje
i nie celebruje negocjacji
smok
nie jest dobrym aktorem
to byłaby chyba obelga
smok to smok
archetypiczny płomień
gdyby został zmuszony
wytłukł by nawet
wszystkie elfy wysokiego rodu
bo smok to smok
a cała reszta
to bajki
Pietrek, 18 november 2011
To taka stara Matka Boska, kto by to nosił...
to taka stara matka boska
starsza od pieśni nad pieśniami
tuląca bezbronnego syna
szczerozłotymi łzami