jarek kozikowski, 3 november 2013
chciałbym ci powiedzieć
jak bardzo cię kocham
w ciszy maków polnych
w różanych obłokach
w dzień słodki co serca
układa w niebiosach
w noc
co gwiazdy szeptem utula
w włosach
chciałbym słów urodą
przepleść barwny taniec
spleciony w sznur malin
korowód motyli
w zakamarkach ciszy
powiedzieć jak bardzo
brak mi
twoich marzeń
i tej właśnie chwili
pod ognistym deszczem
błogich pocałunków
w głuszy płatków róży
w rosie słów miłości
ciepły oddech uczuć
przykładam
do serca
i drżący na ciele
zapraszam ją w gości
ofiaruję radość
silniejszą niż przyjaźń
jarek kozikowski, 3 november 2013
dojrzałem smutek
który patrzy na mnie
z punktu co stoi w poprzek
ludzkiej wyobraźni
dorosłem też do żalu
bezradnością zwanym
w ustach co zasypiają ze smakiem
czereśni
i co dzień widzę rękę
która gasi radość
a zapala świadomie
puste obietnice
a sen wyśniony rankiem
budzi kolejną nadzieje
na godność
jarek kozikowski, 24 february 2012
zazdrosny jestem o tę rzekę
która dotyka ciebie czule
gdy ciepłym rankiem swe nagości
tulisz w błękitnym wody tiule
zazdrość ma kipi o to słońce
które promieniem pieści ciebie
o wiatr co głaszcze twoje usta
a pózniej skrycie mknie po niebie
serce me drażnią srebrne gwiazdy
kiedy w noc ciemną po kryjomu
przez baldachimy moich ramion
zerkają wprost do twego domu
złość mnie ponosi o to jabłko
które w twych ustach soki gubi
o księżyc który nocą ciemną
blaskiem weselnym Cię zaślubi
zazdrosny jestem o mą miłość
majestatyczną i powabną
o garderobę którą nosisz
i tę z koszulki nic jedwabną
jakby dwie siostry od matki
rzekłbym nie kłamiac - blizniacze
jedna skowronkiem w sercu
druga zazdrości i płacze.
jarek kozikowski, 24 february 2012
w poświacie jabłoni nagiej
słowa zakazane
dzień szarobury płowy
oczekuje nocy
i tylko wiatr kochanek co wczoraj śnił w łożu
dziś zaplata już inny
słodki sznur warkoczy
a ty malujesz usta
rumieńcem rozkoszy
i w złotej bramie chwili czekasz
na kochanie
tęczo co promieniami kusisz pierścień złoty
ty deszczem w szyby układasz
wyznanie
gdzie tańczysz smutku mój ?
na jakiej łące ?
ja czekam na dotknięcie twoich
ciepłych dłoni
chór szczerozłotych marzeń oratorium tworzy
a życie namacalną pieśń
łzawej symfonii.
jarek kozikowski, 22 february 2012
jeszcze tylko pochodzę po puchu
cichutko
by nie skalać twej dumy
krokami olbrzyma
opuszczę głowę w geście
świętego rozsądku
wiedząc kto w tym domu
berło trzyma
pozamiatam z szacunkiem
twoje złe spojrzenia
byś nawet wzrokiem nie
potknęła się o nie
wezmę kromkę razowej litości
cichutko
w pokornym ukłonie
telewizor ci włączę byś
mogła chłonąć
obrazki jak żyją ci inni ludzie
ja w kąciku przycupnę
byś mogła odpocząć
po calutkim fizyczno-psychicznym trudzie
a na koniec ma pani
łóżko twe pościelę
sam położę się w kuchni
by wyspanym wstać
jutro zrobię znów wszystko
bo bardzo cię cenię
za to że mówisz mi
co mogę brać
jarek kozikowski, 22 february 2012
siedzimy otuleni dymem z papierosa
pijąc codzienność w kieliszkach od szampana
z zewnątrz wyglądamy jak boskie niebiosa
w środku zdławieni starzy jak kasza gryczana
marazm przygniata radości do ziemi
spaczeni przełykamy lata utopijnych żądzy
toast za resztki chleba życiowej jesieni
na pohybel dobra które wokół błądzi
z czeluści pokoju nutka wrażliwości
ktoś śpiewem zaczyna pisać ,,list do M,,
sentyment przesłania w środkach naszych gości
na starość i noc staje się dniem
wypijmy po lampce za etap zamknięty
wypijmy za czasy burzliwych dusz
urodzeni gniewni teraz spokój święty
na koniec amen i już.
jarek kozikowski, 21 february 2012
gdzieś tam po drugej stronie ściany
siedzisz oparta o myśli moje
gładzisz me dłonie nutką wyobraźni
ja gładzę twoje
pomiędzy ciszą a oddechem ściany
rodzi się pustka brak uczucia
od pierwszej chwili kochałaś mnie łzami
prowadząc do zatrucia
razem mogliśmy dojść na koniec świata
osobno błądzisz po ulicy marzeń
w śmiesznych binoklach oszklonych fantazją
ja noszę torbę pełną życiowych wydarzeń
zastawiasz stól codziennych problemów
na środku kładziesz kłębek wyobraźni
idąc po nitce nie dojdę do celu
za mało w tobie zwykłej kurtuazji
spotęgowana zazdrość myśli zżera swoje
miłośc uciekła gdzieś w obce. nieznane
siedząc oparta o ten mur nie gładzisz mnie
lecz to co dzieli zimną ścianę