Poetry

smokjerzy


older other poems newer

30 april 2018

zmory

sobota wiotczeje
jak mięśnie staruszki
do okien głowy i drzwi łomocze czas przeszły
( umarłaś mamo
nie zagrzejesz tu miejsca tato )
 
zegar spuścił północ z łańcucha
czerń pomieszała się z tlenem 
zapachem kociego moczu i wosku
dopijam dziewiątą symfonię ściany tańczą
pochylone
zrzucając z siebie nadmiar cienia
słowa pierzchają
srebrne ławice astralnych ryb
 
dotknąć
 
z fałszywym statusem bezstronnego świadka 
ingeruję w kształt ciężarnej abstrakcji
 
widmo chłopca biegnie przez noc dławiąc się
wielkimi kęsami ciemności 
nikła poświata absorbuje zapach żywicy
i strachu
chłopiec nigdzie nie dobiegł
 
w geście nadziei
rozpościeram ramiona by przekonać się 
o realnym ciężarze pustki
 
mężczyzna szczodrze rozrzuca nasienie
zamiast drzew wyrastają krzyże
mężczyzna buduje dom - w aortach szaleją przeciągi 
 
mężczyzna ucieka
próbując dogonić własny krzyk
( mocno 
zaciskam się w sobie )
 
kropla potu 
obca planeta uwikłana w trajektorie złych doświadczeń
szuka dróg wyjścia
 
 






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1