Poetry

Toya


Toya

Toya, 8 february 2025

ani słowa

lato jakby przejrzało
ledwie dotknąć dnia
a już sok cieknie po palcach
miąższ z mlaśnięciem
uderza o podłoże

wieczór zaskakuje nas w pół zdania
i nie pozwala dokończyć
więc pozostaniesz niedopowiedziany
aż do późnej jesieni
bo teraz żniwa
a później jeżyny jabłka i gruszki

nie spieszy się nam
mam cię w głowie
jak nienapisany jeszcze wiersz
idealnie bliski
bo tylko mój

jedno ciało jedna dusza
nie trącone mrozem
który musi przecież przyjść

domknąć kielichy ostatnich kwiatów
uśpić zapach
w powtarzającym się śnie
o umieraniu


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Toya

Toya, 7 february 2025

latarnik

noszę w sobie przyszłych proroków
bezdomnych i domokrążców
czuję ich ciężar
na spojeniu łonowym
co jeśli kości się rozejdą

noszę w sobie strach
wyssą go z moim mlekiem
zostawią puste piersi i ręce
pójdą w świat
sprawiedliwie rozdzielać nasienie

będę nad nimi płakać
będę ich szukać pośród ludzi
w kościołach
i pustostanach
będę wołać po imieniu
a echo będzie mi to imię oddawać
jak pies rzuconą mu piłkę

odda i ciszę
powtórzy ile razy zamilknę
ale ciszy nie zliczysz
jak bezpańskich kotów

noszę na sobie ślady ich pazurów
i sierść
ich wzrok przenikający mrok
a może i światło

co jest pod światłem
nie wiem

może pewność
że ten który czuwa
jest tym który świeci


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

Toya

Toya, 6 february 2025

wozak (na podstawie Wózka - W. Hasiora)

postawili na tobie krzyżyk
przez noc synku będę cię wiózł
córeczko z grudką gliny pod główką

wcale nie urodzinową świeczkę zapalę
rozpłynie się wytopi w użyczonym cieple
a tobie zimno
gdy tak patrzę przez lustro
już nie wiem

po kim ta żałoba
komu pomnik stawiają synku
gdzieś po wybojach będę cię wiózł córeczko
i bedą uciekać z nas sny
jak spod nóg droga

zamiast kołysanki
zgrzyt zazębiających się krzyżowych ramion
terkot kół
w szorstkiej pieszczocie
nadzieja i zguba


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Toya

Toya, 4 february 2025

***[pośród gruzów mężczyzna grał na skrzypcach...]

pośród gruzów mężczyzna grał na skrzypcach
przypomniał mi się fortepian dziadka
to jak klawisze ulegały jego palcom
moja definicja magii
bez której dom przestał brzmieć inaczej niż salwa
niż głuche uderzenie
od którego pobrzękiwały w szafie szklanki

mężczyzna grał coś skocznego
matka powtarzała że nad grobami nie wypada
a przecież groby były wszędzie
aż po horyzont

to nieprawda że skrzypce potrafią tylko łkać
te śmiały się zwinnymi ruchami smyczka prześlizgując się
pomiędzy rzuconym granatem a zawleczką
pomiędzy płomieniem a ciałem którego nie zdołał polizać

pośród gruzów mężczyzna grał na skrzypcach
pomyślałam o nim jak o kimś bliskim
może dlatego że sprawił mi radość
a może było mi to potrzebne do życia

mężczyzna grał coś skocznego
i chyba nie mógł się zatrzymać
myślałam wtedy że w końcu pęknie struna
on że muzyka to modlitwa
która podnosi z kolan


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Toya

Toya, 2 february 2025

miłości

jestem
może tylko stoję zbyt daleko od okna
żebyś mógł mnie dostrzec
ze swojej drogi krzyżowej

skręcisz prosto na łąki
tam skulisz zesztywniałe ramiona
pozwalając by obrosły bodziszkiem chabrami
babką rany wygoisz

tamta kobieta nie będzie czekała
ma coraz mniej czasu
i cierpliwości starczy jej ledwie dla dzieci

nigdy o nią nie zapytam
o innych też nie chcę wiedzieć
w czym były lepsze
czy okna miały jaśniejsze
czy może same wychodziły naprzeciw

słyszysz to ostrzą noże
wstań bedą kosić
wezmę psa i jakoś się znajdziemy
oddzielając źdźbła od drzazg
na jedną stronę ból
na drugą pieszczoty


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

Toya

Toya, 1 february 2025

madonna niekarmiąca

już mi nie miniesz
czekałam długo
i ani się tobą pochwalić
ani zaprzeczyć istnieniu
większych od ciebie widziałam
więc nie do końca oślepłam

moja matka
która od piersi nie odstawi nawet głupca
przy życiu jak za rękę przytrzyma
a uścisk ma pewny

moja matka
ze sutkami wyciągniętymi
przez głodnych hołubiona
powtarza za mną przykazanie miłości
i drogi dokłada bym mogła iść

podstawia wyschniętą pierś
i ssij ssij jak mantrę powtarza
z taką pewnością
że nawet jeśli usta mam puste
to nogi gotowe do marszu


number of comments: 3 | rating: 7 | detail

Toya

Toya, 1 february 2025

Sroka Moneta

wszystko zdaje się spać
snem głębokim pod pierzyną ze śniegu
drzewa i domy
wiklinowy płot

na chwiejnej bramie sroka
zmarznięta jak niebo
jak dzień
formujący się pod nim w zimowy obrazek

to ona wieńczy dzieło
na niej skupia się wzrok
jest czarnogłową kropką nad i
punktem odniesienia
do każdej interpretacji

wszystko zdaje się spać
ale ptak pozostaje czujny
na rozchwianej bramie czeka aż śnieg
zaskrzypi
pod twoimi butami


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Toya

Toya, 30 january 2025

Wschód słońca Claude'a Moneta

wydobądź mi co zabrała noc
z szarówki i mgły
z dymu kominów
górujących nad portem w Hawrze
wydobądź mi

maszty i łodzie
w nich ludzi zmęczonych jak świt
nim się przeciągnie i szeroko otworzy oczy

jest sielsko
nierzeczywiście i bez krawędzi
na razie tylko kontury
rozmiękłe w pierwszych promieniach

światło pełza po wodzie
idzie w moją stronę
chciałoby się wtopić
przeniknąć w wydobywane przez nie kolory
jeszcze blade
jeszcze rozmyte wilgocią pozostałą po nocy

ale przecież domyślam się ich
znam na pamięć
i tym bardziej czekam
wpatrzony w magiczną przemianę
w przepoczwarzanie się larwy w motyla

na razie jest tak jakbym nie do końca się obudził
jeszcze błogo
niewyraźnie i sennie
różowo i niebiesko
w mglisto dymnych woalach
w blasku który przenika przez nie
jak przez pajęczą przędzę


number of comments: 7 | rating: 6 | detail

Toya

Toya, 17 march 2021

ja Weronika

z wieczornej ciszy uszczknę odrobinę rosy
do przemywania oczu
z zakrzepłych obrazów wyrastają ciernie
tyle ich bierzesz do snu

zapobiegliwi próbują je zapić
myśląc że rozcieńczone
nie będą się układały w plamy na słońcu
skąd na pewno nie widać jak starasz się nie zasnąć

podczas jednej z wielu burz
sosna oparła się o mój dom niczym poprzeczna belka
którą niosłeś aż skończyła się droga

to nie to drzewo i nie ten ogród
a znój ten sam
ostry zapach strachu i potu

mogłabym znowu przyjść otrzeć ci twarz
tylko zapukaj w ścianę a skrzypną drzwi
zabrzęczy tłum napierający na okno


number of comments: 4 | rating: 8 | detail

Toya

Toya, 11 september 2018

złanoc

pełnia nie odpuszcza
i trwa nieprzerwanie od kilku tygodni 
księżyc przyrasta wbrew prawom natury
spychając domy aż nad urwisko
upadek zaboli ale przerwie gehennę

nie śpię i nie ja jedna słyszałam
że jeśli przetrwamy sen będzie na kartki
aż się boję zapytać o miłość
albo chcieć
cokolwiek to znaczy
choć zdarza mi się pragnąć
za przepierzeniem gdzie pełnia nie dotarła
jeszcze
wszystko jednak jest kwestią czasu
skutkiem ubocznym uwypuklania się ściany

pod wpływem siły
wiązania puszczają cegła po cegle
wali się ostatnia tama
lada moment wszystko popłynie
w odgórnie narzuconym kierunku 
trzydrzwiowa szafa pies i my
ograbieni z pomników


number of comments: 1 | rating: 4 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1