somebody man, 18 february 2012
sztuka jest kobietą
albo pedziem robiącym ci laskę
nad ranem
gdy noc spędzona na pisaniu wierszy
i malowaniu
sklepienia wlasnej czaszki
sztuka jest psem
albo suką u twoich nóg
gdy przewracasz się pijany
po całonocnej libacji
pośród kurew i artystów
od siedmiu jak ty boleści
sztuka jest chorobą
umysłową co zaraża obłędem
zapach tuszu ma
i kolory
dużo różu fioletu czerwieni
na myśl o niej kapie ci z pędzla
sztuka jest kurwą
co wysłucha cierpliwie twioch zwierzeń
niekoniecznie zerżnie
a utuli jak matka do piersi
ciepłym wnętrzem jest
pochwą szyjką macicą
sztuka jest lutnią
twardą i dźwięczną której głos
wyglądem przypomina fiuta
wywleczonego na drugą stronę
czyżby operacja? więc...?
czyżbyś nadal chciał zostać artystą?
sztuka jest dłonią
co ci robi dobrze gdy czytasz
tyłkiem co się kiedy piszesz
wypina
gdy malujesz schyla
jest wszędzie i kobiece ma serce
somebody man, 17 february 2012
plastikowe drzewa
nie zatąpią
nie zastąpiłyby nawet gdyby
duszno w tym krajobrazie
szkoda resztek powietrza
by krzyczeć
i tak nas unicestwią
skutki zażywania
somebody man, 17 february 2012
łykane noca pigułki gwałtu
i inne viagry
nie zahamują pędzących statystyk
przyrost
siłą
rzeczy
musi stanąć
somebody man, 17 february 2012
umieram kawałek jak
dżdżownica budzę
się i brakuje
kolejnego segmentu
w moim podłużnym
wijącym się ciele
systematyka mojego
umierania przeraża
nawet mózg który
jest na szarym
końcu co rano budzę
się i umieram
kawałek po kawałku
zapominam że kiedyś
długość ciała mieć
mogła jakiekolwiek
znaczenie zwłaszcza
dla nas umierających
kawałek
somebody man, 13 february 2012
wiem jestem tylko małpą
dlatego nie patrz na mnie jakbyś patrzyła na człowieka
Ty
mi mówisz prawdę
lecz litując się
litościwie zerkając odbierasz mi jakiekolwiek szanse
przy tobie jestem małpą intensywniej
moje oczy świecą w ciemnościach
zasypiam w trocinach
kiedy indziej wiszę
wyglądam wtedy wiem komicznie
a język mi sięga do mostka
i kiedy mnie już tulisz czuć ostateczność gestu
wtedy odchodzę Ja małpa
co nie znosi pożegnań
somebody man, 13 february 2012
tamte się nie domykały
nie potrafiły osłonić
przed zepsuciem
zbyt często otwarte
na świat i ludzi
zepsuły się
wstawiłem wygodniejsze
implanty z plastiku
teraz dwudziesty pierwszy wiek
widzę przez mgłę
i tylko czasem
podpalam żrenice
jakąś zbrodnią
somebody man, 13 february 2012
wtedy też po prostu leżałem
co mnie obchodzi rozpad atomów
rysa na literaturze czyjaś opryszczka?
nie nie wstałem
bo po co?
co innego wiem kolejna schizma
płonąca stodoła narodziny cielęcia
nadal leżę
wątpię by coś mogło mnie poderwać
przecież dwadzieścia kilka lat buntu
może kilka słów i wierszy jedna kobieta
dzieci własnych brak dwoje wymarzonych
nie nie zgłaszałem żadnych problemów
z identyfikacją ideologiczną Czasem tylko
zaskoczony wielożeństwem
kopulacją sów pozyskiwaniem jałowej energii
pod plakietką odnawialnej
dalej leżę jak wtedy
po co pytasz przecież wiesz
wtedy też po prostu leżałem
wstaję
wstaję wzwiedziony rychłym czwartkiem
zapowiedzią koca dostawą pieczywa
wstaję już dziś
choć dopiero w czwartek będziesz
Ty
somebody man, 8 february 2012
wczorajszy nowotwór
dziś mi się zezłościł
i szarpie
a ja skrobię ścianę paznokciem
by dać upust
kłębowisku odczuć
pomału zdycham
somebody man, 8 february 2012
kim jest ten ja poeta ponoć
z długopisem w dłoni
odpowiednik szału
pulsująco milczy
na zadawane
serią pytań
ciosy?
kim jest ten ja co ma duszę w paski
wrażliwiejący niekiedy
nigdy nie otwartych furtek
trzaska lub dzwoni
gdy mu się wydaje fetor
czuć
że mówi prawdę?
kim jest ten ja wszechmocny lump
co mu się wydaje
pisze wiersz
nadpalony ogniem
ukradkowych spojrzeń
czeka odsłon migotliwych
blednie nocą nieokreślony
czy własnej
chaos płci
uciszy?
kim jest ten ja spocona mysz
co uciekłszy przed bogiem
jak kotem
czworonożny samozapłon
piątą nogą
eliptyczną orbitę
mlecznych kołysze
piersi?
somebody man, 7 february 2012
uciekam w poezję bo mi się życie
że innego jakoś nie mam wyjścia
moje samounicestwienie rzecz jasna stale się pogłębia
już teraz bajkał
choć wiara
ta płonie zdrowo
nadziei nie ma
i nigdy nie było
ta suka i klęska(2 in 1)
że się łudzi
zdycha ostatnia
jedynie defibrylator miłość
uciekam w poezję bo mi się śmierć
że mi przyjdzie na pewno
nikt jej nie chce
każdy potrzebuje
w ostatecznym rozrachunku
sensowniej sie przeciwstawić
bez szans na spłycenie metafor
sa tylko stany:
"tu i teraz"
"nigdzie i w dupie"
uciekam w poezję bo ty mi życiem
mówisz:"jesteś poeta"
w jądra mi grożąc celujesz widelcem
nie potrafie nie być mężczyzną
sobą
tobą
mną
jakimś ptakiem fruwającym
uciekam w poezję bo ty mi bezdechem
to musiało nastąpić
czy na odwrót
czj on wierszu
czyj on
anioła czy
boga
czekam