Prose

Czarek Stawecki


older other prose newer

4 december 2011

Koci żwirek

-Hurra! Ale będzie super! - wybuchnęli radością Antek z Sylwkiem na wiadomość o nowym domowniku, którego niebawem dostarczyć miała ciocia Marta.
-No dobra chłopaki, ale to Wy będziecie się zajmować pupilem, a nie ja - Hanka wyraźnie postawiła granice.
-Mama ma rację, chłopcy oddaję wam Pusię pod opiekę na około trzy tygodnie i liczę, że to Wy się nią zajmiecie a nie mama - Marta pogłaskała Sylwka po głowie.
-Ciocia, ja Ci obiecuję, że będę z nią wychodził na spacer codziennie rano - Sylwek całkowicie poważnie potraktował temat.
-Kochanie ale z kotkami się na spacer nie wychodzi.
-Łeeee, a co się z nimi robi poza tym, że głaszcze? - nieco zmartwiony Sylwek dopytywał o nowe możliwości zagospodarowania czasu zwierzęcia.
-Głupku, koty się karmi i głaszcze, a poza tym one cały czas śpią albo się myją - wyjaśnił Antek.
-No kochany nie przesadzaj - Marta stanęła w obronie praw zwierząt - a i żebym nie zapomniała, chciałabym dostać ją z powrotem w stanie w miarę nienaruszonym więc Antonio... - zawiesiła głos patrząc Antkowi głęboko w oczy.
-Tak, tak wiem - wyjęczał i razem z Martą wyrecytował - żadnych eksperymentów na kocie.
-Właśnie.
-Czyli nie możemy jej zamknąć w szafie - zmartwił się Sylwek.
-No nie.
-A możemy ją wykąpać?
-Hanka,
wiesz co, ja to się zaczynam zastanawiać czy ja chcę zostawić u Ciebie swojego kota - zwróciła się do Hanki Marta - przyjadę z tej delegacji i dostanę od was zamiast kota, dywanik z kota albo pasztet lub bujne wspomnienie o puszystym kocie, albo jakiegoś kota syjamskiego bez włosów lub z irokezem na grzbiecie.
Sylwek zachichotał.
-Spokojnie siostrzyczko, postaram się dopilnować, żeby Pusia nie wyprała sięprzypadkiem w pralce i nie wlazła do lodówki lub zmywarki - Hanka była pełna spokoju - będzie miała swoje legowisko w kuchni pod oknem, tylko nie wiem gdzie postawić kuwetę. Może w korytarzu, albo w łazience to przynajmniej zapach nie będzie mnie zabijał - zaśmiała się.
 
Trzy dni później Hanka wysłała Marcie sms z zapytaniem: "Gdzie kupić piasek dla kota?" W odpowiedzi dostała: "Nie piasek tylko żwirek. Kup jej żwirek zachęcający kota do sikania. Sklepy zoologiczne lub supermarkety. Pa"
-Żwirek zachęcający kota do sikania? - zdziwiła się Hanka - co to kurwa jest? No nic to, trzeba wybrać się na zakupy.
Wsiadła do samochodu i pognała do najbliższego centrum handlowego. W drodze zdążyła zadzwonić do mnie pięć razy z zapytaniem co słychać, czy Dawid śpi, czy mamy plany na wieczór i czym jest "żwirekzachęcającykotadosikania".
-Hanka jak boga kocham nie mam pojęcia co to takiego - zaskoczony wydukałem w słuchawkę - może to jakiś kurde multimedialny pakiet zachęt - myślałem jak typowy człowiek od reklamy.
-Kurwa! Pakiet multimedialny dla kota?
-No nie wiem kochana, nie mam żadnego zwierzęcia poza Dawidem w łóżku. Nie mam zielonego pojęcia jak daleko poszedł postęp technologiczny w dziedzinie produktów dla zwierząt - wyjaśniałem.
-No dobra, czyli mówisz, że to może być jakiś żwirek multimedialny - podsumowała Hanka - zobaczę co jest w sklepie.
Nim odnalazła upragniony sklep zoologiczny zdążyła zakupić dwie nowe sukienki, buty na późną jesień, pasek z najnowszej kolekcji pasujący do spodni, które zakupiła w zeszłym tygodniu, nowy zestaw cieni do powiek, tusz do rzęs w dwóch odcieniach, szampon przeciwłupieżowy, szampon push-up, maseczkę do twarzy, maseczkę do ciała, balsam do ciała, balsam do ust, balsam do picia i dwie pary rękawiczek dla Michała.
Obładowana torbami ledwo dotaszczyła się do sklepu, z którego niosły się odgłosy ćwierkania, szumienia, szeleszczenia i piski wszelakiego rodzaju, ale przede wszystkim śmierdziało z niego jak ze stodoły a wszystko miała umilić lekka muzyka i odgłosy lasu.
-Kurwa od kiedy to chomiki żyją w lasach lub przy wodospadach. Nie sądzę, żeby szum wody lub liści wpływał na nie uspokajająco. Nie mówiąc o rybach, które przecież są głuche jak pień - marudziła cicho pod nosem do siebie przeciskając się z trudem między regałami, na których ustawione ciasno akwaria z rybami, patyczakami, karaczanami, jaszczurkami i pajęczakami groziły nagłym osunięciem się na ziemię i wypuszczeniem ze swoich szklanych czeluści szkaradnych zwierząt o niewiadomej jadowitości.
-Chryste! Grubym wstęp wzbroniony, powinni napisać przed wejściem - wypaliła nagle do jednego ze sprzedawców stojącego na krańcu sklepu, do którego to krańca zmierzała usilnie od kilku chwil. Torby ocierały się o terraria i akwaria pod którymi rozłożone na luźnych półkach leżały wszelkiego rodzaju karmy, odżywki i "bógraczywiedzieć" co jeszcze w plastikowych woreczkach lub pojemnikach. Schyliła się zaciekawiona do jednego z takich pojemników by zaobserwować, że w istocie zgromadzone są w nim w wielkim kołtunie i suple, dżdżownice.
-Jaaaah... po co się sprzedaje takie rzeczy? - zapytała sama siebie.
-Dla wędkarzy proszę pani, żeby nie musieli biegać z łopatami przed pójściem na ryby - wyjaśnił spokojnie młody człowiek, który był poniekąd celem przeciskania się Hanki między regałami.
-A! No mój ojciec wychodził wieczorem, żeby je kopać na rano na ryby. Myślałam zawsze, że to sama frajda znaleźć je samemu - wyjaśniła szybko - ale może się myliłam. Wie pan dziewczynki nie zawsze podzielają pasje swoich ojców.
Ja wolałam rąbać drewno na opał - spojrzała badawczo na chłopaka, który usilnie powstrzymywał się od śmiechu - lub bawić się lalkami, głównie męskimi - wybuchnęła śmiechem na co młody równie soczyście wyszczerzył swoje uzębienie.
-Rozumiem.
-A tam akurat. Zaglądałam lalkom w majtki, żeby zobaczyć czy coś tam mają. Pan pewnie zaglądał w majtki lalce Barbie - spojrzała na niego - spoko, mam trzech synów, chłopcy to zwyczajnie robią -Młody uśmiechnął się ponownie po czym zapytał:
-Czy mogę pani jakoś pomóc?
-Jasne, weź no kochany na chwilę te torby popilnuj - rzuciła siaty na podłogę - a ja idę szukać multimedialnego żwirku dla kota. Chyba, że powiesz mi gdzie jest, to nie będę musiała zostawiać tu toreb.
-Przepraszam, czego pani szuka? Multimedialnego żwirku?
-Noo, chyba macie taki?
-Niestety nie wiem jaki to żwirek. Mamy tylko zwyczajny, taki szary, zwykły.
-Ooo, to nie dobrze - zmartwiła się. Ja potrzebuję multimedialnego. No nic to, to ja idę sobie w takim razie jak nie macie takiego. Mam tylko prośbę.
-Tak?
-Asekuruj za mną, żebym nie zbiła jakiegoś terrarium lub czegokolwiek, bo nie chciałabym pojechać do domu z patyczakiem we włosach lub ptasznikiem na bluzce chyba, że była by to klamra do włosów lub broszka - uśmiechnęła się i wyszła.
 
-No to zrobiłam z siebie debila - pomyślała. Wyciągnęła z kieszeni
smartfona i wpisała w wyszukiwarkę: sklepy zoologiczne w okolicy.
Telefon mielił przez chwilę dane by wyświetlić nagle na ekranie listę dostępnych rekordów odpowiadających wpisanych słowom.
-Sklep mięsny, dziczyzna, sex shop, weterynarz, zakład pogrzebowy, zoologiczny shop, pet shop. Kurwa jakich ludzie używają słów by pozycjonować swoje sklepy w internecie - zamyśliła się chwilę nad bezmyślnością propozycji jakie miała przed oczami na wyświetlaczu. -No dobra, mamy dwie aleje stąd jakiś niewielki sklepik zoologiczny. Może tam - musiała jedynie doczłapać się do samochodu z tobołami.
 
-Dzień dobry! Czy dostanę u Państwa żwirek multimedialny? - zapytała prawie od razu Hanka.
-Dzień dobry! Multimedialny? - ekspedientka w średnim wieku zaciekawiła się - a co to takiego?
-No piach dla kota, tylko jakiś taki z bajerami - wyjaśniła Hanka - no wie pani.
-Szczerze mówiąc nie wiem. Choć mamy żwirek w różnych kolorach i kształtach o różnej gramaturze i ziarnistości, higroskopijny i perfumowany - wymieniała sprzedawczyni.
-A świecący w nocy, grający i śpiewający macie? - zażartowała Hanka.
-Śpiewającego i grającego nie mamy, ale świeci w nocy ten zielony - kobieta wyciągnęła z szuflady ze żwirem garść kamyczków.
-Nie no, nie o taki mi chodzi.
-No to innego nie mamy.
 
Kurwa na jaka cholerę kotu świecący żwir do szczania? Że niby ma łatwiej trafić w nocy do kuwety jak będzie widział, że świeci? A ten perfumowany? Że niby co? Pochłania zapachy czy co? Kolorowy - cholera jakby kotu sprawiało różnicę jakiego koloru będzie piach do którego walnie kloca lub siknie obficie.
Hanka intensywnie myślała co ma zrobić i gdzie jeszcze szukać "żwiruzachęcającegokotadosikania".
Znów wpisała w telefon wyszukiwanie sklepów zoologicznych.
-No dobra jedziemy dalej - powiedziała pod nosem i ruszyła do samochodu.
Jechała jakiś czas kiedy spostrzegła wielki bilboard z reklamą, z której mizdrzył się do niej kot siedzący na trawie, na której rozsypane były kamienie. Napis na reklamie głosił: "Twój kot wie gdzie, a my wiemy jak go do tego zachęcić". Strzałka i adres na reklamie wskazywały kierunek. Pisk opon, ostry skręt w prawo i Hanka znalazła się na autostradzie do kocich niebios kuwety. -Bry. Szukam żwiru dla kota.
-Dzień dobry. A jakiego konkretnie?
-Multimedialnego.
-Jakiego?
-No multimedialnego, takiego co to zachęci kota do srania w jedno miejsce - wyjaśniła zniecierpliwiona Hanka.
-Ach już rozumiem! Zachęcającego do sikania?
-Tak. Tylko niech mi pani powie, że ten żwir nie gada, nie miauczy, nie mruczy i nie śpiewa lub gra, bo oszaleję jak mi w domu będzie co godzinę odgrywał hejnał na siusiu dla kota.
-Nie, spokojnie - uśmiechnęła się młoda dziewczyna ubrana w czarny t-shirt z napisem "PetShop&Toys" parodiując nazwę znanego zespołu. -Ten żwirek nie gra, nie śpiewa, nie miauczy i w ogóle nie wydaje żadnych odgłosów.
-No to świetnie, ale lepiej, żeby też nie wydawał specjalnych zapachów - sprostowała Hanka.
-To może ja pani pokażę - młoda skierowała Hankę skinieniem ręki w stronę góry usypanej z różnych worków w głębi sklepu. -To są wszystkie żwiry jakie mamy, a ten o którym pani mówi jest tu - wskazała - chodzi o to, że jest nasączony przyjemnym dla kota zapachem, który pobudza zwierzę i nakłania do oddania moczu właśnie w tym miejscu. Ponadto absorbuje nieprzyjemne zapachy jakie kot zostawia w kuwecie.
-O ludu! Jaka technologia. Biorę pięć worków. Na trzy tygodnie starczy? - zapytała Hanka.
-Oj na trzy tygodnie to starczy pani w zupełności jeden. One są bardzo wydajne te żwiry.
-A co mielą kupę?
-Nie ale niech mi pani wierzy, koty nie brudzą tak bardzo jak się wydaje.
-Świetnie, niech będzie jeden. Niech żyje technologia. Tylko dlaczego musiała w dwóch innych sklepach zrobić z siebie debila. Gdybym wiedziała, że pół soboty spędzę na poszukiwaniu magicznego żwiru, który kot mojej siostry i tak osra i go nie doceni, kazałabym Pusi sikać do paprotki albo do zlewu.
 
Pusia leje na żwir i generalnie sra na to.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1