Mirosław Ostrycharz, 8 june 2010
Chłodny zmierzch się zabłąkał wśród przydrożnych sadów,
zmierzch, co sączy się wolno w szarzyznę przestworu
i gęstwy drzew zamienia w mroczne, czarne plamy.
Krzyk strąconej gałęzi runął w ciszę boru.
Nad łąką zatopioną w ciszy, nad krzewami,
pulsują w zmroku roje świerszczących owadów.
Sinym niebem chmur strzępy płyną nad polami,
promienie srebrnych świateł spadają smugami,
roztrwaniają się sennie na trawie i w kwiatach.
Bosonogi gęsiarek pod śliwą skulony,
z kolanami pod brodą, w dal łąki wpatrzony,
zbędnym ruchem nie burzy wielkiej ciszy świata.
Mirosław Ostrycharz, 6 june 2010
W białej brzezinie lub w dąbrowie
przepływem wiatru nie krwi szumieć,
korą nie skórą czuć, cokolwiek
śnić – to o wodzie, nie o tobie,
widzieć spod liści nie spod powiek,
jak w górze szare chmury płyną,
w jesiennym zmierzchu do snu umieć
rdzawymi liśćmi się owinąć.
Mirosław Ostrycharz, 6 june 2010
To nie sosny o zmierzchu trzeszczą w uśpionym borze
i nie grążel tak płonie błędnym ogniem w jeziorze,
ani w bagnie nie dźwięczy pełna złota szkatuła,
jeno Zgrzydlok - pokuśnik po moczarach się tuła.
Po moczarach się tuła i w topieli bulgoce,
skrzypi w drewnie, w kamieniu, łudzi oczy w pomroce.
Twarz ma szpetną, kaprawą i brzęczydła przy nodze
tak koślawej, że idąc wciąż kuleje po drodze,
a spod kopyt tryskają mu skier złotych zamiecie.
Jakże taki paskudnik mógł pojawić się w świecie ?
Może mszarom się śniły sny dziwaczne, koszmarne,
lub jesienią go wierzby wyszumiały moczarne ?
Nikt go nigdy nie czekał, nikt nie widział go z bliska,
kto go wyśnił w gęstwinie, tego zawiódł w bagniska.
Tego zawiódł w bagniska i opętał widziadłem,
i w szuwarze pogrążył, oczy zakrył mokradłem,
oddech mułem zadusił, i zamazał sny błotem,
by już nigdy go we wsi nie widziano spowrotem;
a szuwary wciąż szumią, szumią ciszą i wodą
o tych, którzy posnęli pod bagienną jagodą.
To nie koło od wozu tak po drodze się toczy
i nie oddal płonąca mami serce i oczy,
ani skrzydeł obrotem wiatrak w polu się trudzi,
jeno Zgrzydlok - pokuśnik błyskotami świat łudzi.
Mirosław Ostrycharz, 30 may 2010
Wśród zbóż umiera w kurzawie i w skwarze
na krzyżu z drągów strach na polne ptaki.
Strojny w łachmany śni złote ołtarze,
skrwawioną dłonią błogosławi maki.
Czasem nań sfrunie trznadel zabłąkany,
wiatr nim zachwiewa na rozeschłym drewnie.
W mękę i w ciernie już wierzą łopiany,
osty się modlą żarliwie i śpiewnie.
Cisza tak szumi, aż w trawie się błąka
modlitwa świerszczy, co po kwiatach płynie,
snem wybujałym kołysze się łąka,
w polnej spiekocie świat za światem ginie,
a Chrystus patrzy z krzyża ponad drogą
na ból łachmanów, na śmierć za nikogo.
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Pustkę moich godzin śnionych uroczyście
zasypały liście.
Rozglądam się, dziwię, gdzie nie spojrzę – wszędzie
spadają żołędzie !
Ratuję, co da się, biorę w drżące dłonie
- przerastają szronem.
Ulegam i czekam, co jeszcze się zmieni,
i tonę w jesieni...
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Idę z psem. Niebo szarzeje,
wiatr niesie chmury podarte.
Co mi do serca nawieje ?
Idę z sercem otwartym.
Pies zwęszył w trawie coś psiego,
ja w rozwartych alejach
szukam, sam nie wiem czego.
Co mi do serca nawieje ?
Może strzęp liścia rdzawego,
trójkątne nasienie buka ?...
Szukam, choć nie wiem czego.
Znajduję, czego nie szukam.
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Przygasły ogień, żar pod popiołem...
Przynieś gałązkę suchą i połam,
roznieć ostrożnie, niech nie zagaśnie
maleńki płomyk... Gałązka trzaśnie,
zaskwierczy, błyśnie jaśniejszy płomień.
Zapatrz się, zamyśl, ogrzej nim dłonie
i zostań, zostań – milczeniem wołam.
Me serce – popiół, żar pod popiołem...
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Zbudził mnie dzisiaj świt dziewiczy.
Na powitanie tajemnicy
otwieram oczy zadziwione.
Światło oddzielić chcę od cienia,
nazwać, co jeszcze bez imienia,
i zgłębić to, co niezgłębione.
Rwać liście, których wiatr nie strącił,
pić wodę, której nikt nie mącił,
biec w trawę nie zdeptaną przez nikogo.
Minął, uleciał, przyszedł nowy czas
i nową, jeszcze nie odkrytą drogą
idę w nieznane, znowu pierwszy raz.
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
W dziupli pokoju, w skryciu przed światem
próbuję tworzyć mój własny świat.
Dla niepoznaki marnuję czas :
nastawiam płytę, parzę herbatę,
chwilę po chwili ślę na zatratę.
Bardzo ostrożnie – bo nuż się wyda –
tak jak się snuje osnowę z lnu,
tak mój świat snuję z marzenia, snu,
z przeczuć, z wszystkiego, czego nie widać.
Dźwięk i szmer każdy mogą się przydać.
Nastawiam płytę, parzę herbatę
ukryty w dziupli przed całym światem.
Mirosław Ostrycharz, 20 may 2010
Żadna z tajemnic ukrytych w słowie
nic mi nowego o mnie nie powie
i nuta żadna, co dźwięczy w pieśni,
snów moich głębiej niż sen nie prześni.
Plączą się kroki, myśli z myślami,
a ja tak mało wciąż sobie znany.
W ciszy, w ciemności zamkniętych powiek
może się sobie pełniej opowiem...
Krwi czuję tętno i oddech słyszę.
Milknę. Głęboko zapadam w ciszę.