26 february 2025
Marzenia
To nie grzech je mieć, powiedziałem sobie, patrząc w niebieskie obłoki. Właściwie nie mam się czego wstydzić, mówię do niego dodając nieskromnie, że nawet ja, frustrat i malkontent, żywię nadzieję na ich spełnienie.
I w tym momencie zapowietrzyłem się z oburzenia, albowiem z firmamentu dobiegł mnie rozchichotany chichot, a chwilę później - stentorowy krzyk:
„człowieku nikłej wiary! Ludzie, o których mówisz, mają swój los zapisany w gwiazdach i po cóż im marzenia, nadzieje, czy inne faramuszki? Onegdajsza miłość przestała istnieć, a zastąpiła ją chemia. Zażywasz specyfik i znika z ciebie czułość, a romantyzm wprost ulatuje ci z brzucha razem z motylami. Tajemnica, intymność, cudzy ból, wszystkie te zjawiska stały się równie powszechne i dostępne, jak publiczne toalety, do których możesz wejść bez przepustki. Bez obawy że zanieczyścisz komuś emocje.
Księżyc okrzyknięto zbiorem lodowatego pyłu i pumeksowych kamieni, kobieta awansowała do roli seksualnego przyrządu, mężczyzna przyoblekł się w szpanerskie szaty kochasia od cielesnych poruczeń. Podobnie z wolną wolą. Co możesz sobie wybrać? Nic, bo twoje przeznaczenie zostało ustalone zanim powstałeś. Nie masz na nic wpływu i pogódź się z tą myślą.
Zakonotuj sobie: ŻYJESZ TYLKO RAZ. Co się przejmujesz pozostałymi ludźmi? Masz sto lat? Chlaśnij sobie tatuaż, przekłuj ucho, ćwicz karate i zapisz się na uniwersytet dla noworodków. Znudził ci się partner? Nie staraj się zrozumieć, co mu jest, tylko wymień go na nówkę. Pies nie merda według przepisu? Ciepnij kundla przez okno i masz problem z głowy. Szkoła wadzi? Wystrzelaj połowę klasy, a zarobisz na wywiadach o trudnym dzieciństwie. Nie znosisz sąsiada? Daj mu z liścia i po kłopocie.
Jak jesteś zaprogramowany na sukces, to odniesiesz zwycięstwo. Jak masz być durniem, to choćbyś zeżarł tysiąc fakultetów, za diabła nie udźwigniesz, taki twój los”.
Zastanowiło mnie to. Nie mogłem zaprzeczyć, że w ostatnich czasach poobdzierano mnie z wielu przekonań, a różne słowa lub zjawiska utraciły poprzednie znaczenia. Mimo to marzę: chcę dostępu do normalnego życia, istnienia w harmonii ze światem, w symbiozie z naturą, z obcowaniem dusz; bez udawania, że jestem, kim nie jestem. No i żebym wreszcie trafił na swoją Arkadię. Na miejsce, z którego nie będę przepędzany. Żebym znalazł się w latach pozbawionych presji, nakazów i wytycznych. Wśród mniejszej liczby pouczających mnie, w którą stronę powinienem się uśmiechać i komu czapkować, bym dochrapał się opinii, że jestem równy gość.