Poetry

Grzegorz Woźny


Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

chleb

czyżby to tak ważny chleb miał być
nawet czerstwy z dni bez łaknienia
zranionym dziąsłem przynosi moc żołądkowi

ty myślisz czy śpisz już z głodu
słabym ramieniem tulisz do poduszki
okruchy minionych lat
nagle zbyt wielu pechowo zaskoczonych

wszelki rodzaj do dziś miał być
skończony jak książki na domowych półkach
starannie rozdrapany wątek
po wątku własnego istnienia


number of comments: 1 | rating: 9 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

choroba dotyka dręczy rozbiera nurtuje kogo

najbardziej jak tylko szelest może
w miednicy obfity skrzy rodzicielsko
na polanie a wokół las ustawiony straganem
klaśnięcie ciszy w ukłonie przed burzą
patrz tam krzak błyszczy z oczu
w strachu piorunów patyki trzęsą ziemią
a potem na asfalt w ostatniej sekundzie
niebezpieczne światło iluminacji
psychotyczna obecność przed którą bezbronna
ścienna nawigacja napięte czoło krew z nosa
więc nic nie wyrośnie z wilgotnej brzozy
co najwyżej kraciaste wyobraźnie
dożywotnio splątane w jednym miejscu

skarbie
w piątą rocznicę twoich urodzin


number of comments: 0 | rating: 9 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

bałwan

z zasadzki pożegnane kwiaty liście
to co zwykle w zasapanym miasteczku
para od fałd mierzy ciało tylko w oczach
obcasy zbite w bałwana
pierś obsiana tartą bułką
na porost męski zapach
i śpiew mu daję w usta pusty
węgiel niech zimną iskrą
obdarzy swoją obecność w miejscu
tych urodzin ciepło niech zostanie


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

Miłość

Czy za bułeczkę, za gościnę, czy za co
ubierasz papucie i jesteś w domu?

A gdy nam nocy przybędzie
i zechcemy jeszcze więcej,
ogień zwykle gorący,
a światła nie będzie?


number of comments: 0 | rating: 11 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

piór nie odkryjesz każ sobie nie śpiewać

już nie w pomieszczeniu
i żadna przestrzeń jej nie odpowiada
obłoki przez które nie widać
kąpiącej się

żaden z wielkich malarzy
ani biskup nie rozkaże
dla świętości wybierać
wskazywać jaskółki
otwartymi dłońmi
rozgarniać do niej
wianuszki warkocze

czasem jest ciepło
oddychać węglem


number of comments: 0 | rating: 8 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

czas łajdaka

wczorajszy powrót z mokrym kapturem
zakończył się w łóżku z tą którą widziałem
jeszcze przed zmarszczkami ciepło uśmiechnięta
dachówka rysowała opowieść wiatru
gotowa spaść na głowę dowolnemu durniowi
choć i mądrym zdarza się ranna paplanina
sadzawka kumkała szerokoustnie
rozlewała rzęsę spod długiej bluzki zupełnie bezwstydnie
starałem się nie dotykać tylko
higienicznie wpleść organ w bukiet poduszki
poznać słownictwo przydatne w działalności turystycznej

potem w zadyszkę jakby można było wrócić
do wieczora czas przyśpiesza
pocięty w sercowe połówki łajdaka
zbiorowe sumienie już nie liże
w metalowej puszce
ścielą łóżko sterylne narzędzia


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

***

zjaw się dziuro natychmiast a nie musisz
jak kwiaty w prezencie
pachnieć kręconą wstążką

jak motyl między szprychami i dalej
że się zniżyć że się dłużej pani przysłuchiwać


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

do almanachu młodych poetów

zawsze trzeba zahaczyć
o księżyce chmury zimy
czy twarze sztruksowych spodni
gdzie zieleń jest
podwójnie urodziwa

trzeba też rozlać
białe ściany nad poziomem
morza tegoroczne bzykania
jak to mówi kumpel
„lizać to ja lubię”


number of comments: 0 | rating: 6 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

zbójeckie planowanie na raz i na wiele

porozmawiam z tobą dziś
w nutę zbójecką hej
w sieni i na schodach
gdzie cieplej niż na podwórzu
aż do małych drzwi zaciągnę kamyki
w potakiwaniach i w pełnym potoku
po to potoczyście rączka za rączkę
przez strumień półsłodkiego wina

już cała karoca w pieczywie prześcieradle
biżuterię więc proszę i wszelkie kosztowności
cennego jeża byle gęby nie otwierał
byle tylko nie za szybko nie za wolno
palić w kominku zielonym pastwiskiem
rozpędzić kasztana do nieprzytomności


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

Grzegorz Woźny

Grzegorz Woźny, 7 may 2010

William wymyśla

tak puste niebo że ryby i w wodzie smażą cielska
sfastrygowane ultrafioletem
jadę za Blake’em zmyślnym wozem
jakby nie brakowało wyobrażonych detali
zgodnych z postępem identyfikatora
przed pierwszym wstępem na arenę
drukuję pełną treść regulaminu
i żadnej postaci choćby negatywnej nie brakuje
grzywki mankietu marszczonego czoła
może coś jeszcze rozebrać
i powtórnie nałożyć biustonosz
a nawet suknie ślubne dla mężczyzn i biżuterię
zgodne z trendem Gaultier jesień-zima 85-86
więc już wszystko gra i jeszcze raz
można nałożyć lakier na włosy
w tym pustkowiu i William
gotowy do występu


number of comments: 0 | rating: 5 | detail


10 - 30 - 100






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1