Towarzysz ze strefy Ciszy, 9 september 2011
już nie lubię pustych stołów
pustych słów i pustych sporów
więc odejdźcie- dajcie spokój
i zostawcie mnie gdzieś z boku
nim przywołam gniewu piorun
lub wyklętych garść uroków
nie będę za wami gonił
choćby pistolet do skroni
łotr-wymuszacz mi przystawał
pan przeświętego bezprawia
swąd Hadesów i pustkowi
bliższy mi niż was naprawiać
nie jestem człowiekiem zemsty
a na świata ścieżkach krętych
można przecież się omijać
wiedzieć gdzie ziemia niczyja
na widok stryczków napiętych
też nie musi cierpnąć szyja
to nie pakt jest ani rozejm
piórem pisany czy nożem
jedynie wyjście z impasu
bo nie zatrzymamy czasu
żeby gnić bez końca w norze
w której drzwi ciężkie od zasuw
wy mówicie- słowa Boga
nie wiecie kto je dyktował
bo nie można ślepo wierzyć
w coś co każe nam nie przeżyć
i po stokroć wciąż od nowa
ostrzyć stare klingi mieczy
Towarzysz ze strefy Ciszy, 6 september 2011
od ostatniego tornada
gram wciąż uparcie
te swoje chybione
trzy kier bez kontry
patrzysz na to żalem
w oczach nieukrywalnym
podkreślasz żałość
tanich filmów klasy B
i choć szanse na oskary
złote palmy czy lwy realnie
są wątlejsze od sądów ostatecznych
oboje żyjemy jakąś nadzieją
może następne tornado
wrzuci z powrotem
dach na pusty kontur
równie pustych czterech ścian
Towarzysz ze strefy Ciszy, 26 june 2011
o! mlecznobiała prawdo!
nigdy wcześniej myśli dotyk
który wystygł przecież dawno
pod niepierwszym płaszczem słoty
ciebie w pełni nie ogarnął
teraz pod osłoną nocy
sam zamknięty w głowie czerni
chciałem ciebie zauroczyć
tą zrodzoną w wieńcu z cierni
myślą własną chociaż marną
lecz- pomimo świętych przysięg
nie zbaczania z dobrych tropów
przywołuję znowu ciszę
która wisząc tuż u stropu
podłych czynów koi wyrzut
miałem stać przecież na straży
by nie wyszly zbyt do przodu
żądz piekielnych mdłe odrazy
oto dobrych słów exodus:
Chryste! wisisz wciąż na krzyżu
Towarzysz ze strefy Ciszy, 22 june 2011
nie trzeba wcale wielkiej skry
by życie wieczne mogło skonać
pycha pogarda nienawiść
i człowiek z dumą urażoną
zaraz na śmieci mogą iść
ojczyzna miłość Bóg i honor
błyski bagnetów i kul swist
już myśli filozofów płoną
zamiast dojrzewać czas im gnić
za każdą lekcję płacić słono
zgrzytanie zębów płacz i krzyk
przemilczeń stos między wierszami
przegrają wszyscy nie wygra nikt
piekło zdobione ambicjami
uszami będą strzygi strzyc
a diabły tupać kopytami
ostatnie kładki i mosty
spalimy jednak sobie sami
Towarzysz ze strefy Ciszy, 10 june 2011
(z cyklu odruchy ludzkie)
przez trzy miesiące snuł się jak przypływ
a za nim swąd tanich fajek
i opowieści w niczyj eter o tym
co podobno za nas wszystkich
najbardziej nienawistny naród
to ci jebani afgańczycy
mawiał jak przyszła odwaga
zabijesz tylko czterech
a nienawidzą cię wszyscy
i nawet przed kościołem
nóż w plecy
o tym że pojechał
na drugi turnus do piekła
dowiedziałem się od jego matki
z dumą podkreślała że syn
od najmłodszych lat
chciał naprawiać świat
Towarzysz ze strefy Ciszy, 8 june 2011
w jakimś sensie Chrystus popłynął na fali
tłumy wciąż Go o coś proszą
bo wieczna trwa kampania
w wyborach na Zbawiciela
czy króla polski- jak modniej
lecz wystarczy by tę wątłą koronę przyjął
a zaczęłyby się nagle żądania, jad
i oskarżenia o korupcję
że tamtego to zbawił bardziej
ktoś podkreśli jak można
wzlecieć na wpływach ojca
inny zapyta o podatek
od namnożonych ryb
i nie bez grzechu będzie
kto pierwszy rzuci kamieniem
Towarzysz ze strefy Ciszy, 5 june 2011
przeszłaś tędy kiedyś
ale nie całuję śladów twych stóp
palenie zniczy nudzi i męczy
a ogniska mówią już innym językiem
już bardzo niebawem
przytulą mnie wytęsknione drzewa
i niech nikt wtedy nie wchodzi mi w drogę
Towarzysz ze strefy Ciszy, 2 june 2011
spokój mój obrócą w niwecz
proste myśli zegną w krzywe
nie zagłuszę tego piwem
znajdą mnie jak psy parszywe
ani martwe ani żywe
głosy z mojej glowy
wśród natłoków i zatrzęsień
nie oszczędzi nawet we śńie
wola walki raptem sczeźnie
niemoc dławi wszystkie mięśnie
ni za późno ni za wcześnie
marazm z mojej głowy
miotam się na skraju pryczy
nie pamiętam żadnych przyczyn
ślepia jak dwa ognie zniczy
bezlitośnie grzechy zliczył
ani wolny ni na smyczy
cerber z mojej głowy
przestrzeni wszystkie wymiary
przenika aż nie do wiary
z ust wypuszcza słów poczwary
topór kata płacz ofiary
ani młody ani stary
człowiek z mojej głowy
poza horyzontem zdarzeń
koncert życzeń, cmentarz marzeń
w oczach szkła zbite witraże
świadomości tatuaże
ni osobno ani w parze
harpie z mojej głowy
wszystko dzieje się na siłe
ścieżki myśli tak zawiłe
intencje są znów przegniłe
diament posypały iłem
ani słodkie ani miłe
stwory z mojej głowy
Towarzysz ze strefy Ciszy, 7 may 2011
nie pij nie pij nie pij Waldemarze
nie pij nie pij nie pij mówię ci
nie pij nie pij nie pij
bo znowu przegrasz
i znów będzie Szel....
Towarzysz ze strefy Ciszy, 19 april 2011
strach
że spadniesz
że on wróci
że bezruch
że widownia
że czas minął
gniew
że masz nie to co chcesz
że nie wiedziałaś co chcieć możesz
gniew od bezsilności dzieli
jedna tylko wskazówka
znak że już późno
kobieta
ładna lecz
w tym męskim świecie
niby pod niebiosa niesiona
ale przywiązana do łóżka
nadal ubrana
znak że jeszcze wcześnie
obłęd
więc tkwisz w tej szarości
bez końca
początków się nie wspomina
bo były trudne
i tylko sukienka po nich została
człowiek
jak marionetka
ugniatany światłem
napojony gniewem i strachem
już jesteś gotowa nieść urazy
między nich
a teraz idź i nie grzesz więcej