19 november 2014
gdy czas niebezpiecznie przyśpieszy
idę dalej jak trzeba patrzę
ubrany w smutek z żalu szal
wokół serca ciernie ostre tną
pępowiny zaszyte niby że nas nie spłodzili
nie rozpaczam nie cofam wskazówek
zegar wybija godziny śpieszy
czas pojęciem względnym
nie myślę jak mnie zapamiętają
nie ważna przyszłość się darzy
przechylam kielich goryczy
wypełniam kichy za świat
budzi się ziemi duch
otwierają niebiosa oczy
gwiazdy spadną
przestrzeń utkana z grzechu
diabeł wciąga nosem oddech
bóg postawił nowy krzyż dla tych
brakuje mi wiatru przyjacielem słońca błysk
dzień brakuje go w ramiona chwytam co mam
o nic nie pytam w świecie złych celi
nie wzrusza mnie rozpacz
wszystko się śni dobrą nowiną
dzień jest bliski ten najgorszy
nienawiść zdobywa szczyty
gniew śmiechem zabija niewinne istnienia
nie udźwigniesz na skrzydłach anioła dobra
w głowie buduję korab bunkier
oczyszczam sumienie na nową ziemię
przyjdź już tańczę na krawędzi
tnę na pół kawałki zła