Yaro, 24 january 2018
ukradłem serce
by zgrzeszyć bez przebaczenia
zakochani po pachy
zagubieni
idziemy parkową ulicą
księżyc widzi wszystko
dookoła cisza goła
przytuleni na ławce
nie bój się jutra
nie wiadomo co przywieje wiatr
otoczeni miłością
kradniemy siebie nawzajem
zatopieni jak statki na dnie oceanu
życie przytłacza szukając wyzwolenia
Yaro, 23 january 2018
deszczu taniec po parapecie
niedomknięte okiennice
tłuką o futrynę z wiatrem
co przynosi ulgę samobójcom
wspina się na szczyty gór
rozkładam ramiona w modlitwie
wypatruję odpowiedzi Boga
mam jedno pytanie
ile jeszcze
człowiek będzie katem dla bliźniego
przyjdź jak śmierć nie wiadomo skąd
nie wiadomo kiedy bez przewidywań
bez wytyczenia drogi daty
ja niżej podpisany nie znaczę nic
prócz życia w niewoli pragnień materializmu
pożądań żądz zmarnowany świat
Yaro, 22 january 2018
tam krzyż gdzie stała stara cerkiew
dalej wieże kościelne patrzyły
w dal
porosło lasem polskie niebo
ziemia pokryła się trawą
dokonało się zło na niewinnych
Ukraińcom za dużo się wydawało
wieczną kraina się zawaało
nagle zza płotu przyszedł koniec
jak złodziej
Wołyń gdzie Bug kołysze łodzie
stary rybak smutny
bo nie ma sąsiadów
dobrych Lachów
noc i dzień krew płynęła rzeką
ciemne strumienie
pochylona jedynie stara wierzbina
płacze dotyka człowieka dłoni zimnych
oczy wypatrzone czekają przebaczenia
Wołyń gdzie Bug kołysze łodzie
stary rybak smutny
bo nie ma sąsiadów
dobrych Lachów
wrócimy do ziemi co od wieków odłogiem leży
której nikt nie obsieje
nikt nie zaorze
nikt do chaty nie zakołacze
bo jej już nie ma
jedynie w sercu żal i rozpacz
Wołyń gdzie Bug kołysze łodzie
stary rybak smutny
bo nie ma sąsiadów
dobrych Lachów
kości zakopane byle gdzie nikt nie wie
w dłoni pozostały karabiny
nie ma przebaczenia czasem
wyjaśnienia bez zrozumienia
rodacy pamiętamy dziadku zajrzyj tu przypadkiem
zamieszkaj między nami
Yaro, 22 january 2018
dziękuję zjadłem śniadanie było pyszne
odchodzę przed siebie bo dalej się nie da
świat jak majster bieda wytarte spodnie
zmarszczek pełna twarz
w kieszeni groszy parę
po raz ostatni się widzimy
po raz ostatni wypowiadam żegnajcie
na do widzenia pozdrawiam was
czas to pieniądz nie posiadam obydwu na raz
nieważne za to wieczorem
wdaję się w alkoholowe nastroje
płaczę śmieję się nie raz
nie płace podatków
zbieram datki na pół bułki piwa
w kieszeni groszy parę
po raz ostatni się widzimy
po raz ostatni wypowiadam żegnajcie
na do widzenia pozdrawiam was
Yaro, 19 january 2018
życie bywa prostsze niż się wydaje
dlatego nie trzeba nazywać człowieka wariatem
on tylko płynie goni polem łąką wiatr
choć czasem bywa tak że ogląda świat przez kraty
czasem i ja mam tak że idę nie wiem dokąd całkiem sam
zatracony w myślach w lesie u boku z psem
balansowałem na krawędzi nocą nie spałem
zniewolony przez świat nie mój nie twój
kreują nas na lepszych zniewolonych niewolnych
po raz ostatni wciągam się w ich gry
w alkohol pity z kieliszków bez dna
narkotykiem niech stanie się rodzinne śniadanie
wiem że rady dam w świecie bez grzechu nakazów i rad
Yaro, 19 january 2018
czekając
oczy wypłakałem
wyczekałem dobrej zmiany
totalnie nie rozumiem
opzycjonalnej nieintelektualnej
podpierdalającej się nawzajem
przecie my jedym krajem
pod tym samym dachem
jednak obcy
jemy to samo
mysli różne gwieżdżą pod kopułą
nie przejem nie pokonam rozumu
bo zrozumienia nie ma
Yaro, 18 january 2018
tam płuca ziemi
na wzgórzach Santos
gdzie kawa puszcza korzenie
Brazylia w słońcu rozkwita
małe listki tkliwe
prosząc o dotyk dłoni
kawa dojrzewa w opuszczeniu
a jednak ktoś o niej myśli
by ją zerwać wysuszyć i zmielić
pobudzi aromatem nie jednego a wielu
poranek bez kawy
to jak spóźnić się na ważną uroczystość
smak zapach lepsze samopoczucie
energia i życie wolne od wolnych rodników
Yaro, 17 january 2018
powracam do korzeni
schronieniem las
gdzieś to słyszałem
czas nie znaczy nic
wyznaczony kierunek gwiazd
jasne niebo
księżyc ciężkim kamieniem
serca płacz
kołataniem w otwarte drzwi
żyć od wschodu do zachodu
płynę rzeko
ucieczko przed lękiem
z prochu ziemi
wracamy jako proch
nic nie wniosę nic nie zmienię
kierunek ten sam dla każdego
Yaro, 15 january 2018
wiatr niósł szczekanie psów
w środku coś pękło
pochyliło się nade mną
odeszło w dali koniec
mgły opadły w polach
przysłoniły sen na oczach
zrozumiałem że potrzebą jest żyć
należy trwać by odcisnąć ślad
ludzie mówili co w głowie
w sercu kołysał lęk