oczy jak pustynia, 18 october 2011
jeszcze niedawno plotkowano
że rozstaliśmy się bezpowrotnie
tymczasem znowu razem
paradujemy w nadmorskim
klimacie do pokoju zamawiamy
obiad na jednym talerzu i butelkę
wina - o niej się nie mówi
mamy to za sobą przed nami
początek byle znów nie zdradził
i powrót do domu
co powie rodzina?
oczy jak pustynia, 16 october 2011
zamknęłam oczy przed słońcem.
smutek pod powiekami myśli zrywa do lotu,
gdzie wrzesień lato strąca, a lęki ciskają
w przepaść, niezgodnie z instynktem.
usta rozbijam za znakiem pokoju.
tam kraina zwierząt i krótkie napięcia,
kończą się jak sezon na bajki mydlane.
wymykam się, chowam i rozpuszczam w winie,
wyżej własnej klatki przecież nie podskoczę,
nie wyrwę się z potrzasku, mogę tylko pleść
wiersze ze strzępów kontaktu, drżeć
w zimnym świetle lub żarzyć się
w tęsknocie, przyjąć podkład
pod niejedną maskę, nabrzmiewać do łez.
oczy jak pustynia, 15 october 2011
Między piekłem, a nie wiem, zobrazuję cię
drzewem, zawieszę w otwartym obszarze.
Do korzeni przystawię przelotne waginy,
niech nadzieję oddadzą, potem spełzną
pod własne puchowe. Purpurową koronę
skropię terpentyną, niech barwnik z niej
spłynie, w powodzi zieleni utonie. Potrząsają
grzywami skrzydlate rumaki, zrywają się
do lotu. Rżąc pędzą do chaty z grzbietem
potarganym, gdzie wśród naczyń glinianych,
czeka swoich aniołów Helenka. Helenkę,
pamiętasz? Jesteśmy w raju, pachnie
szarmami, stopy całują siano. Przerwami
w ścianach, gładko przeciskam się blaskiem,
przekraczam przeszkody bez barier.
Noc czesze do marzeń. Zasypiam
sielankowa. Rankiem déjà vu przeciera oczy.
Budzę się i nie wiem gdzie jestem.
Bukiet motyli przysiada ufnie na zimnym
kamieniu. Biorę je wszystkie na siebie.
Kołysany wiatrem lewitujesz. Fantazjuję
w swoim strachu. Przechodzę furtką
dziecinnej wyobraźni w przeznaczenie,
które aż po granice, podważa ten krajobraz.
Burza niesie gromy. Co jeśli pęknie niebo?
off-line!
...................2009-03-14...........................
oczy jak pustynia, 13 october 2011
"W snach i w miłości nie ma nic
niemożliwego."
Janus Arony
jeszcze nie umarłam
do końca
nawet oddycham
bez sensu
wszystko zlewa się
przed szaleństwem
jesiennym
naucz mnie tańczyć
w szeleście wierszy
w poszumie strzępów
znoszonego życia
(inspirowane Istar)
oczy jak pustynia, 11 october 2011
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy
w nie więcej osób.
Oscar Wilde
odpędzam strachy podciągając ciemność
do samego początku
układam chaos i wymykam się sobie
kiedy odchodziłeś miałeś uśmiech na twarzy
ale w twoich oczach
mieszały się obrazy nie potrafię odczytać
oczy jak pustynia, 10 october 2011
jesień. wspólne posiłki doprawione żalem
rosną w ustach jak napięcie przy stole.
gruntownie wyburzam zamki, które i tak
naruszyła nuda. buduję ogród zimowy.
oczy jak pustynia, 9 october 2011
Czwarta nad ranem. Świta
odpowiednio w głowie. Z siłą
nowego dnia zapalam Black
Devil Chocolate Flavour.
Jestem, gdzie powinnam być
i chcę, aby ta noc mówiła
do końca. Potrafię jasno
widzieć w twoich myślach.
Nie podnoś oczu!
Nie wierzę frajerom.
oczy jak pustynia, 7 october 2011
zerwał się ze smyczy i ogarniał życie
lał gorycz w pozytywne myśli zgniatając obrazy
nagle skoczył na poręcz i runął przed listopadem
rozbił się jak kryształ a schody ruchome
w chmury pod prąd po koronach drzew
gdzie wiatr gwiżdże na kasztany
marszczą się matki martwe dzieci
zrzucone na zimę
oczy jak pustynia, 6 october 2011
odcięty w antyramie, ni to drzewo, ni człowiek,
przystrzyżone gałęzie jeżą się na grzbiecie,
pochylonej głowie. wyrzeźbione ślepia wyglądają z mroku,
mgły gęstej jak ściana lub bielmo na oku i rusza wśród ciszy
od tańca. garbi się ku jesieni, jakby miał ptasią klatkę
piersiową lub chciał zrzucić liście
i odprawia czary. po co i dlaczego?
nie wiem ale zatrzymuje i zamyka rozmowy.
pokręconymi dłońmi żongluje napięciem, skupia
uwagę, energię. spływa spod zdrewniałych palców w wir magiczny,
płomień oswojony, okiełznane iskry, owinięte kręgiem
tajemnicy. a mnie to dali.
oczy jak pustynia, 24 september 2011
wyrastam z tęsknoty aspiracji a może tylko
z jakiegoś doświadczenia wzuwam kozaczki
na szpilce podbitej metalem i wychodzę
z gorąco kutej bogato zdobionej w noc
która nie zdradzi nie wyda opinii a wiersze
chyłkiem przemykam przez bramy
w których trzepie się kasę wiatr przyjaciel
porywa za ekran gdzie księżyc rządzi w pełni
po wszystkim wracam do siebie zrzucam
ubrania jak zbędne kilogramy i opadam na łóżko
zapalam black devil ze srebrnym pierścieniem
oswajam pokój z dymem wciąż pachnę miłością