oczy jak pustynia, 23 september 2011
rzućmy wszystko i chodźmy pewnym krokiem
po radość lub niepoczytalność
albo chociaż na krawędź drugiej strony
ulicy tam jest tyle początków i dni ostatecznych
nie musimy ufać nikomu nic nie musimy brać
za dobrą monetę dlatego nie obawiaj się wejdź
w moją fantazję tam możemy podziękować sobie
lub notorycznie trwać bez końca
na szczęście otrzeźwieć w porę
oczy jak pustynia, 15 july 2011
nie chcę być chwilą wymysłu
i mydlenia oczu
tęsknotą utkaną z nadziei
co zagrzewa wśród chudych dni
do bogatszej poezji
nie chcę być ścieżką splątaną
manowcem
pasmem zgryzot które brzmią
coraz głośniej przez łzy
w złośliwej czerwieni
nie chcę być przytłumionym
zapachem jaśminu
ręką położoną na czyimś ramieniu
poszumem skowytem żółcieniem
nijaką furtką w jesieni
oczy jak pustynia, 15 july 2011
jeszcze raz zmięknę
i przyniosę słowa które wprawię w bieg
przedawnienia albo chociaż w drgania
niech zagrają na zwłokę
rozpiszą nieco światła do trawienia ciszy
rozwiązuj mnie jak więźnia swoich snów i myśli
który to bez żadnego ciężaru
zdławiony czasem
jest koło siebie lub truje się życiem
nie zachowuje się nieludzko
i nie przytłacza jak ból
trwa o rzut kamieniem
niezbędny jak woda
po której wraca się do życia
nie ściąga dylematów i spraw
jakie wypada unormować
nie nakręca ciągu zdarzeń
które nie potrafiłyby bez niego zaistnieć
tylko marzy
aby przestać spadać
głębiej
poprzez fazy snu
do zaczątku wszystkiego
oczy jak pustynia, 12 july 2011
sztuka tracenia przychodzi nam z wiekiem
coraz łatwiej a ślubuję znaczy tyle co pestka
gdy wszystko jest farsą
w zasadzie powinnam porwać się
wcisnąć Caps Lock
ale się nie zniżę nawet o milimetr
może nawet z dystansem spojrzę w twoją stronę
zanim przejdziesz w bajki
tanie
prostą na sam koniec
oczy jak pustynia, 12 july 2011
odkąd pamięta, zawsze stała sama.
i inna. żadnego puczu,
szemrania, a życie gnębiło
spór o niuanse i zabawiło się w dobrego
pasterza. zaintrygowanie pobrało ją
do instalacji. tam była wabikiem pl
na rzeczywiste rekiny.
nie miała nic do przegrania.
nie bała się otwartych okien. (u)wierzyła,
że każdy ma w sobie, kawał cynicznego
skurwiela, którego wystarczy umiejętnie uwolnić
i być według nowych zasad. śmiało
proklamować, aż uszy zabolą,
gdy pomyśli głowa.
nie martwić się, co wycedzą
z prawej lub z fałszywej strony. zaufała,
że można pokochać demony
i żyć z przymrużeniem oka.
21-07-2010
oczy jak pustynia, 11 july 2011
kocham, kiedy jesteś
na wyciągniecie języka
i nie ścigają nas wzrokiem.
świat wtenczas blednie,
a ja podnoszę się,
jeszcze głębiej w ciszę.
odnajduję siebie
nową, zapatrzoną,
jak dziecko w choinkę,
oczy jak pustynia, 6 july 2011
można w murach przesypiać leżąc w wątpliwościach
których sen nie rozwieje lub życie przesiedzieć pod ścianą
gdzie bezgłos kłuje jak ziąb przeszyty na przestrzał
myślą lodowatą do ramion
pokój sobą pompować i mniej ważyć niż słowa
bez oddechu odpływać przed oknem sięgając dogasającym
wzrokiem piętrzących się domów albo iść ufnie w ciemno
gdzie strach dławi się złem
i odrastać
jak zęby jadowe u węży
oczy jak pustynia, 3 july 2011
najświeższe dojrzewa niczym myśli po ganji
lub jęczmień na oku i udaje się miłość.
młodzi smęcą, że tradycja ich gówno obchodzi,
a przyszłość daleka odlewa się niekształtnie
z góry ustawiona. to ty się rozwodzisz
i masz wszystko z głowy, logicznie ułożone.
ja jestem w porządku, bo w kłótni nie płonę,
w gniewie nie wybucham i nigdy nie pluję
we wszystkie oczy naraz, tylko piszę do siebie
i po tego diabła co zaraził mnie słowem.
odpowiadam wariatce, która w kółko tańczy
na dachu, wiatr dłońmi przeszywa i rozmawia
z księżycem, jak z kotem. pewnie wraca rozchwiana
do bajek mydlanych co pryskają nad ranem.
wyruszam ich tropem. zacieram własne kroki
pod twoim adresem aby nikt nie słyszał.
cisza. i cisza za ścianą bawi milczeniem do siebie.
błądzę po omacku, uśmiech schodzi z twarzy
i licho wie kto z drogi. pragnienie mnie znosi
z pustego mieszkania wprost do twojej głowy,
w niej chcę mieć bazę, może nawet zaciążyć,
przeniknąć pod pępek i rozproszyć obawy.
niewłaściwe w moim życiu to już wszystko było.
24-03-2010
oczy jak pustynia, 1 july 2011
instynkt zawodzi wyobraźnie i gubi w miłości.
po nieoznaczonych przejściach idą prosto w iskry,
brudne myśli, łapy i zmięte pościele.
lekko schodzą w omamy, oczy domykają na życie
i wszystko pierdolą. płoną jak świeczki na torcie,
zamki budują w klepsydrze, liczą cuda, przyjaciół,
drobne na tampony i tych, którzy odeszli .
wierzą w ślepe gwiazdy i rozdane karty.
szczytem marzeń facet - wsparcie kompaktowe,
własność we współwłasności i przed upadłością przystań.
w procesie gnilnym, na widok publiczny,
wyciągają wnioski, nabierają rozumu i łapią frajera
jak katar. na wszystko mają serum i ostatnie słowo.
bez niczyjej winy, na czas określony, zachodzą w remisje.
kobiety po czterdziestce powinno się usypiać,
nie rokują poprawy.
12-06-2009
oczy jak pustynia, 1 july 2011
północ. coś czai się w świetle
księżyca i dławi zaglądając w oczy.
niebawem gwałtownie uderzy
a tu nie ma dokąd odskoczyć.
ekran nie chroni od szczęk
szeroko otwartych na pokój.
za nim świat zachwaszczony,
z którego nie ma powrotu.