Istar, 7 october 2012
nie żeby trwało i trwało
a rozpłynęło w ustach jak kostka
gorzkiej czekolady*
radiowy tembr nadaje świt
nie budzi
odwraca twarzą do ściany
najszybciej wtedy marzną stopy
chłód przestępuje próg
- niech się nie myli
tylko raz jeszcze wolno
nie kochać
* a może, prawdy
Istar, 3 october 2012
jak liść zapomniany
spadam szeleszczę o parkiet
nie czyniąc kroków tańcem
jakby młodość do końca
pojęła definicję odejścia
niewygodnie leżeć i marnieć
świadomość jest bardziej ludzka
kiedy przychodzi od serca
wszystko się kiedyś odradza
nie wszystko dojrzewa
Istar, 1 october 2012
nie lubiłeś we mnie pokory
z jaką przyjmowałam łaskę
kiedy wracał do domu
myślałam - każde gniazdo ma dziury
nie można ze wszystkim zdążyć
zbudować dom wykarmić młode
i latać
lubiłeś balkon pełen skrzynek
z piwem i uschniętych kwiatów
twój wstęp do wieczności
***
ona była piękna przez ciebie
musisz to wiedzieć bo teraz
nie wygląda ładnie
i dzieci masz dorosłe
tylko nie mówią dzień dobry
każdy to dzień w którym odszedłeś
Istar, 25 september 2012
to nie wstyd mówić o świecie który
dla mnie skończył się przed murem
berlińskim a kilka okruchów przejadło
się pamięci
nie wstyd że góry pamiętam tylko
z dzieciństwa marzły mi wtedy nogi
kogo stać było na prawdziwe śniegowce
chorowałam przez te góry ćwierć wieku
kłamię że to powód by tam nie wrócić
po prostu nadal nie mam odpowiednich
butów
nie wstydzę się jedynej sukienki
leży na mnie dokładnie tak
jak powinno leżeć się przy kobiecie
otulać w miejscach które potrzebują
zapewnień że jest się blisko
jedyne czego się wstydzę to brak pewności
że nie jestem gorszym człowiekiem
przez to czego nie mam
Istar, 24 september 2012
szybko rozchodzą się gestem
ciepło i drobne szczęścia
już się nie odbijamy
w deszczu wrześniowych luster
ucieknę w letniej sukience
zabiorę ze sobą słońce
żeby cię więcej nie pragnąć
szukając dłoni w kieszeniach
Istar, 23 september 2012
lubię kiedy dodajesz piór
słaby ptak a takie cuda
i sny o niebie
chwiejne to drzewo
liście jak puch gniazdo niepewne
ale wróci
możesz tęsknić
zapięłam ostatni guzik
jeszcze na opuszkach
zbliżasz do ust jakbyś smakował
owoc przez wilgotną skórę
tak przypominam o sobie
Istar, 14 september 2012
boję się wody - odkąd wiesz nie chodzimy nad rzekę
nasze spacery muszą coś opowiadać – historię miasta
sklep z sukienkami lody w słodkim waflu i ręce w kieszeniach
– nikt nie może domyślić się że idziemy razem
ta jesień w niczym nie przypomina zeszłej
gubimy miejsca których nauczyliśmy się
na pamięć nie mając czasu i siebie
naniosłam drewna
kiedy nie chciałeś podnieść ręki na drzewo
płakałam każdym uschłym liściem – pomyślałam:
jak zrobi się cieplej zapomnisz
lepiąc pierogi powtarzałam za Szymborską
nic dwa razy się nie zdarza – a mi tak*
pielęgnuję te chwile jak skaleczone ptaki
skrzydła nakrywam dłonią całuję pióra
mówię im: niczego nie obiecuję
ale teraz nie możecie odlecieć
niebo dziś pochmurne deszcz rozmazuje obrazy
niewyraźna postać na ławce zostawia okruchy
stacja i pociąg który nie ruszy dalej ja w lipcowej sukience
trochę na wyrost w miejscu gdzie starałam się ukryć
że szczęście chodzi parami
*Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Istar, 14 september 2012
nie wyrył dla mnie serca na ławce
pewnie dlatego że mam brzydkie imię
pierwszy wiersz o miłości /z dedykacją
tak cichą że mógł być dla każdej/
spłonął rumieńcem jakiejś smutnej dziewczyny
był akurat w pobliżu
nie żalę się mocniej zaciągam tęsknotą
studiuję metafory żeby ukryć jak bardzo
gdzieś: jej chłodne uda naciągają ciepło
drżą chwilę pod nim przenikają
a ja na starość wydam tomik poezji
podobno książki też są miłe w dotyku