bosonoga - Gabriela Bartnicka, 14 december 2015
dzisiaj happy morning czarna plaża biały kawior
jutra żadna Kasandra nie przewidzi
kiedyś możesz znaleźć się w złym miejscu
o złej godzinie bicz nieboży spadnie znienacka
zawzięta choroba bezmózgowy barbarzyńca
to nic że uderzy z niejasnego nieba
najgorsza jest niewiedza jak będziesz umierał
czy ktoś bliski potrzyma za rękę w pieleszach
czy w pożarze skręcony z bólu
podobny do palącego się zwitka gazety
bez szans na doczytanie
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 2 november 2015
z szeleszczących liści i mglistych połaci
wysnuwają się niczym sen
wciąż najbliższe choć już odległe postaci
wolne od ludzkich trosk i łez
mieszają myśli łącząc nadzieję z lękiem
może umarli krążą gdzieś
wzywani dziś dzwonów przejmującym dźwiękiem
przemykają za cieniem cień
dotkliwą tęsknotą z dali przywołane
gdy zniknie w zmierzchu odblask świec
odchodzą w beznamiętność wieczną
- przed nami
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 18 october 2015
skryta w rękawie
czepliwa ośmiornica
wyciąga macki
słowa trzech kobiet
nadmiernie ubarwione
gruszki na wierzbie
mikra purchawka
chwilami agresywna
jak Napoleon
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 15 october 2015
w jesienną słotę
nie dla psa ciepła kołdra
dziurawa buda
powalony płot
pod bezlistną topolą
skulone kocię
kalosze toną
w listopadowej brei
stary pies drepcze
drzewa pod szadzią
na opuszczonej działce
światło w oknie
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 12 october 2015
proszę moi mili - kochajcie staruszków
cisi i pokorni już tylko szeleszczą
a niejedną mądrość wszepczą nam do uszka
utracili szanse na amory w łóżkach
łapią wciąż zawały rankiem w stawach trzeszczą
daj im w zamian bonus – pokochaj staruszków
snując w kącie baśnie dla wnuczki i wnuczka
nie skradną etatu cieszą się chwil resztką
i niejedną prawdę wszepczą nam do uszka
pomalują przeszłość czarodziejską różdżką
zanim powędrują w grzeczną bezcielesność
uwierz mi że warto pokochać staruszków
wśród słów na niedzielę szukają okruszków
ze strachu przed końcem teraz mocniej wierzą
że bóg dobre wieści szepnie im na uszko
i ty będziesz starcem kruchym niczym muszka
przecież dla nikogo młodość nie jest wieczną
spróbuj chociaż trochę pokochać staruszka
codziennie synowi wyszeptaj do uszka
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 4 october 2015
tylko słowa są ponadczasowe*
przytulone cienie rozmywają się niczym światło
w rogówce ślepnącego przez okiennice z serc
wylatuje próchno na szczątki maciejki
królowej zapachu spod doniczki wychodzą
potargane na gramy kresowe przepisy prababki
smakołyk korników etażerka w ostatnich tchnieniach
wyskrzypuje kto czyta książki - żyje podwójnie*
na pożółkłych kartkach strofy o miłości
bawią się w chowanego
przez dziurawy dach uleciały zwierzenia
o spadaniu w gwiazdach
* K. Gibran
* Umberto Eco
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 17 september 2015
wrześniowe słońce
kosz pełen antonówek
zapach szarotki
różowy zachód
wśród ciszy nad łąkami
klangor żurawi
z czterech pór roku
jesień u Vivaldiego
wciąż najbarwniejsza
kwiatek przy kwiatku
po gwałtownym powiewie
płatki na ścieżce
ostatni bociek
szum trzepocących skrzydeł
gest pożegnania
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 16 september 2015
wrześniowe słońce
częstuje aromatem
złotej szarlotki
różowy zachód
na wyciszonym niebie
klangor żurawi
w szarej godzinie
jesień gra Vivaldiego
źdźbło dyrygentem
damy zapachu
stulają barwne usta
przed chłodnym zmierzchem
ostatni bociek
wymachuje skrzydłami
gest pożegnania
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 11 september 2015
kiedyś w sennych marach ogłuszą cię dzwony.
od szefa usłyszysz – będzie pochwalony.
w mig dostaniesz prikaz na ciemne nieszpory.
na ekranie ujrzysz rozśpiewane wrony,
w centrum katabasy, po bokach pingwiny.
przed nimi człowieczek, wciąż zastawia miny.
i wieści, że wokół roi się od wrogów!
tych, co żrą golonkę i tych od pierogów.
i zanim się ockniesz, podrapiesz po głowie -
możesz wskoczyć w jawę. i co wtedy powiesz?
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 31 august 2015
być może nic nie dzieje się naprawdę a ludzie obok nas
to tylko przeźroczyste manekiny wypełniane przez wyobraźnię
po przypadkowym naciśnięciu małej plamki przybierają postacie
zmęczonych matek kapryśnych córek niewiernych kochanków
a może ojciec nigdy nie istniał i nie przekroczył progu dziecinnego
pokoju albo w fotelu w którym czytał bajki siedzieli w tym samym
czasie niewidzialni dla dziewczynki intruzi
a jeśli szczęśliwe powiewy są ulubionym omamem walczącym
o pierwszeństwo przepływu przez szare kanaliki to dlaczego
często przegrywają z gęstym smogiem
i po co nam doskonałość zmysłów skoro świat wydaje się być
bezgranicznym patchworkiem z niestabilnymi cząstkami
chaotycznie wpadającymi do mózgów
na kogo popadnie czarna - temu bęc