Poetry

Sede Vacante


older other poems newer

19 july 2011

Świr

Pani doktor, poproszę lek na wszelkie zło.
To, co dotknąć mogę i to panoszące się daleko stąd.
Poproszę lek na ludzi. Tych wszystkich co mnie krzywdzą lodowatym sercem,
tych co nie rozumieją, że czasem jestem dzieckiem.
Poproszę lek na paranoje, lęki i nerwice,
poupychane na siłę przez otoczenie, którego nienawidzę.
Poproszę taki na ból,  na ukojenie gnijących ran,
zadanych przez cywilizację, co wszystko przelicza na walutę i  czas.
Poproszę o śmierć. Ale żeby nie bolało, najlepiej od zaraz.
Zaprawdę wariuję. Szaleństwo mnie trawi.


Duszę się i widzę cztery światy w jednym,
chemiczne powietrze i te wiecznie głodne sępy.
Pokonuje  mnie choroba, słabość wiary w ideały,
pośród katów wyznających kult władzy bez granic.

A więc Pani Doktor, dziesięć kartek na chorobę,
leków paczkę, tych potężnych, żeby oczyściły drogę.
Nóż pod stołem, tak na lewo, żebym miał alternatywę,
gdyby nie chciał mnie wypuścić z swoich łap gówniany żywot.  


"Nie dostaniesz  tej tabletki. Noża, trutki, ni kwasu w żyły,
Boli, bo ma boleć.  Żyj skurwysynu.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1