szybcia, 9 february 2014
nie chce wracać do domu
kłaść się do łóżka
i czekać
i myśleć że znowu
wróci ten sen
co duszę z nie j wywleka
słońce co łaskotało przez szyby
schowało się za wzgórze
zmierzcha powoli
wróci do domu na niby
okrężną drogą
gdzie w latarniach tylko oczodoły
konieczność zaprowadzi
bo trzeba się umyć
przebrać
nic na to nie poradzi
podjęła wyzwanie
wiedziała że może przegrać
szybcia, 6 february 2014
Czy jest co ratować, gdy nie ma czego szukać?
W kilka chwil przemknęły cztery pory roku
Niedokończone płótno zamarło na sztalugach
Chcących go utrzymać w niepewnym rozkroku
Nagły przeciąg zrzucił je z hukiem pod nogi
Pod podeszwą zmieszała się czerń z czerwienią
Ślady farby jednak dużo łatwiej zmyć z podłogi
Niż oczyścić obraz by barw swych nie zmienił
Pozostały plamy nie do wywabienia
Pędzel lichego malarza stworzył bohomazy
Zostały tylko błędy nie do naprawienia
A w pamięci tylko nienamalowane obrazy
szybcia, 5 february 2014
skoro boli
to znaczy że coś było
jakiś żar
płomień
może nawet miłość
skoro boli
to chyba dobrze
bo coś zostało
mała garstka wspomnień
boli nadal
i drąży
rana się nie chce zagoić
jestem zmęczona
bo za długo boli
szybcia, 4 february 2014
odchodząc zabrał słońce z mojego nieba
oczy wszystko widzą tylko w dwóch kolorach
z wiatrem przysłał tylko żegnaj i przebacz
słowa co ranią i brzmią tak samo jak wczoraj
zeźlone niebo nie sypnęło nawet śniegiem
rozgościł się księżyc ze wstydu wyzuty
pełnia za pełnią z bladych gwiazd szeregiem
zasiedział się grudzień i styczeń i luty
może któryś kolejny odbierze mu słońce
przyklei do błękitu na stare miejsce
lato już nie musi być jak minione gorące
pragnę tylko światła niczego więcej nie chcę
szybcia, 3 february 2014
w samotności ławki
i bezruchu nagich drzew
w gasnących oczach latarni
w dostojnych wzgórzach
które dotknął śnieg
w ptakach które nikt nie karmi
zamilkły tęsknoty
zeskorupiał ból
i ogień czas przygasił
słów niewypowiedzianych
dotkliwy szum
wymowniejszy niż puste wyrazy
szybcia, 1 february 2014
Stoję maleńka na zbiegu wielkich dróg
Zatykam uszy chce mi się krzyczeć
Ale usta zasznurował przenikliwy chłód
Zaciskam powieki żeby nie widzieć
Na pomoc
Krzyczę całym ciałem
Boże pomóż
Chyba zwariowałam
W środku zimy bezśnieżnej szukam kwiatów
Prześladowana ich mdłym zapachem
Na rozstaju dwóch różnych światów
Przerażona mieszaniną czerni i szkarłatu
Na pomoc
Krzyczę całą sobą
Boże pomóż
Bo to świat zwariował
szybcia, 30 january 2014
w wielu miejscach pośród wielu dróg
bez trosk pomimo pogody różnej
bez Boga-bo i po co mu Bóg
sprężystym krokiem wędruje podróżny
bywa że zatrzyma się na chwile
ze źródła się napije czystej wody
obudzi śpiące na kwiatach motyle
twierdząc że miłości szuka –nie wygody
ani swoich ani cudzych uczuć nie analizuje
co nowym było z czasem nie daje radości
niestałość nowych doznań poszukuje
lecz chcąc być kochanym
godnym być trzeba miłości
szybcia, 30 january 2014
Ulice i ścieżki lekko śniegiem przysypane
Pod cieniutką taflą lodu leniwie się porusza
Wiara w znoszony łachman bólu odziana
A słońce delikatnie do przebudzenia zmusza
Twarz ma bladą umęczona błękitem
Niebo nocą płonie granatowym ogniem
Lustro oczu w pył kryształu rozbite
I cień ławki nad rzeką nie chce zapomnieć
Cała reszta jednak popycha delikatnie
Iść każe by dawne uczucie nowym stłamsić
Bardzo chciałaby wyrwać się z tej matni
Lecz wie że ognia ogniem nie da się ugasić