szybcia, 28 january 2014
wpatruję się w niego
wiem że mogę ten głos usłyszeć
trzymam w dłoni potem rzucam w kąt
dzień od świtu wypełniam ciszą
przyjdź-wołam
nie
lepiej idź stąd
ten głos to jeden uśmiech tylko
może być chwilą zaledwie
oczom znowu robi się przykro
nie powinnam czekać
wiem
że się nie odezwie
i wszystko wraca czernią
to jednak dobrze że milczy
mrok się staje subtelny
a cisza sercu (nie)najmilsza
szybcia, 26 january 2014
słońce w dziurawym płaszczu z chmur
promienie przesiewa jak przez sito
spuściło do nieba niewidzialny sznur
lecz by się tam dostać trzeba go schwytać
ale gdy oczy nieczułe są i ślepe
w swojej bucie odrzucają każdą pomoc
widoczność rozmywa się ciągłym pośpiechem
a droga poprowadzi nie wiadomo dokąd
potem choćby słońce ów płaszcz zrzuciło
żadna droga do bram raju nie zaprowadzi
pozostanie wspominanie co pięknem było
i szczęście będzie żyło tylko w wyobraźni
szybcia, 26 january 2014
zrzuć tę skorupę a zobaczysz jak ciążyła
otwórz się na tych którym jesteś bliski
rozwiąż język słów w ustach nie trzymaj
wypakuj myśli jak rzeczy z walizki
wyrusz w podróż bez zbędnego bagażu
zabierz tylko to co najważniejsze
kierunek wskaże światło z twojej twarzy
tempo wyznaczy ci własne serce
ja
mój
moje
te zaimki wyrzuć ze słownika
nie podkreślisz nimi swojej wartości
z posiadania nic dobrego nie wynika
zrzuć skorupę
otwórz się na możliwości
szybcia, 26 january 2014
za
Ego rozbuchane
jak do kawy włoski ekspres
zespół abstynencyjny co kacem powraca
że byłeś jaki byłeś i nadal taki jesteś
za otumanienie zielonego światła
za
życie wywrócone do góry nogami
za powtarzane -bądź po prostu
ścieżki w parze rozdeptywane
i zgliszcza spalonych mostów
za - kochaj
za -mimo wszystko -dziś już za mało
pytania na które już znam odpowiedzi
za to co się ze mnie zostało
nie mogę cię już kochać
chcę żebyś to wiedział
szybcia, 25 january 2014
lekko tak z dnia na dzień
nie spoglądając na zegarek
z serca do serca ze snu w sen
biegnie poszukując ideału
w żyłach płynie cichy bunt
byle z wiatrem byle iść
póki pod stopami grunt
bierze wszystko albo nic
jeszcze kości nie złamane
jeszcze serce w piersi całe
samotność swą nazywa wolnością
nie poddając się kontroli
zgarnia wszystko co nie boli
co zbyt trudne nie może mieć wartości
niby cały niby żywy
przed oczami jakiś obraz
pożądany dlatego bo nieprawdziwy
marzeń sennych krajobraz
choć ma dom lecz jak bezdomny
nie potrafi czytać z mapy
choć ma miłość wiecznie głodny
w modnych ciuchach lecz obdarty
szybcia, 23 january 2014
Zima łagodna i Borsuk zasnąć nie może
Żona leniwa i niegłodna pieszczoty
Leżąc tak obok w przytulnej norze
Kręci się biedny myśląc o głupotach
Nudno jak diabli i czas tak się dłuży
Nagle nad życiem się zadumał
Dlaczego tchórza nazywają tchórzem
Niedźwiedzia niedźwiedziem a suma sumem
Zapytał więc żony co ona na to?
Ot durnyś- powiada-skąd te pytania?
Poleż odpocznij zbierz siły na lato
Kręcisz się burząc tylko posłanie
Lecz nagle mówi-widzisz mój drogi
To zależy od tego jak kto życie pędzi
My zimą śpimy a tchórz tak się boi
Że gdy się przestraszy to strasznie śmierdzi
szybcia, 23 january 2014
O miłość nie prosił, ale wziął bez słowa
Kiedy na słonecznej tacy ją podano
Nie pytał, po co i nie uszanował
Bo kto dba o to, co dostaje darmo
Między złotymi ukryła skrzydłami
Nóż, którym przecięła słabe więzy
Niechciana tylko siebie mogła zranić
Odchodząc zostawiła nitkę złotej przędzy
Nic przed zimnem już go nie chroni
Miłość złożyła poplamione krwią skrzydła
I teraz może chciałby o nią poprosić
Tylko teraz ona ogłuchła i umilkła
szybcia, 22 january 2014
Zanim się obudzi na dobre, co drzemie
Nim ziarno nadziei wykiełkuje
Nim jej sad obrodzi
Powiedz, czego oczekujesz ode mnie
Co po głowie ci chodzi?
Jeśli nie jesteś pewien, co czujesz
To proszę moim sercem się nie baw
Z żadnej miłości się nie żartuje
Choć raz jedyny zrób to, co trzeba
Zanim podniesiesz swego serca kamień
Nim dobrze wycelujesz
Nim kamieniem rzucisz
Pomyśl przez chwilę, kim jesteś dla mnie
Nie wracaj,nie wiedząc czy nie zechcesz uciec
szybcia, 21 january 2014
Dlaczego nie umiem tego nazwać
Wiem tylko że mi pusto
W połowie jestem jakby martwa
Jak topola która uschła
Wczoraj jutra mogłam się domyślać
Przewidzieć to czy tamto
Dziś znowu strach kapryśny
Znowu lęk bo nie wiem czy warto
Ból tak starannie pielęgnowany
Łzy którymi słodziłam kawę
Tęsknota za niewidzialnym
Odeszły okryte niesławą
Jakoś tak pusto i bezboleśnie
Strach przed jutrem jeszcze nie boli
Już za późno
Czy może za wcześnie ?
Jestem jak ćpun albo alkoholik
szybcia, 20 january 2014
Czy to duma przyznać się nie pozwala?
Czy strach, że zabrzmi jak skamlenie?
Wątłe płomienie ciągle rozpalam
skazując się na drwiny i upodlenie
We własnych oczach siebie nie lubię
brzydzę się własnych dłoni
Tego, co w sercu głośno nie mówię
Pragnienie chcę stłamsić
Chęci poskromić
Czy to niepokój, czy może choroba
sprawia, że w piersi coś się kołacze ?
Dziś jestem jak rozdeptany robak
bo samo ja nic już nie znaczy