rafa grabiec, 25 may 2017
dom jak nos wydmuchany w chusteczkę
marzenia z którymi prędzej czy później trzeba się rozstać
podobnie jak z dziewczynami które teraz są matkami
sny otwierają drzwi do trójwymiaru
możesz porównać samotność z dyskoteką i pierwszym zakrztuszeniem się papierosem
kolejny krok to wybudzenie się z miłości
przystankiem jesteśmy dla siebie
i niech tak będzie bezpieczniej dla czekających na świeży chleb
rafa grabiec, 24 may 2017
spacer to jeszcze nie grzech
chyba że chodzisz po cienkiej linii
coś jak granica między Kainem a Ablem
z rozmowy między dobrym a złym ty
możesz napisać piosenkę o fali która rozdzierała Jezusa
ale to będą tylko słowa które wymykają się zardzewiałej klatce
są światynie pod którymi zdychają psy
są przyjaźnie które dojrzeją w niebie
jest młodość która napisze nowy rozdział
R.I.P.
Ch.C.
rafa grabiec, 16 may 2017
Mother am I still your son
MOFO-POP-U2
mówiłaś że dalej pójdzie jak po porodzie
(drzewa skarżą się na połamane przez huśtawki gałęzie)
kilka szwów i modlitwa na dobranoc
(nim zrozumiesz o czym mówią zrzucą liście)
z natury nie odwracam się za siebie
co było niech o to będzie lżej
(jakiś gówniarz wyrył PUNK'S NOT DEAD,
zawsze to lepsze niż BĘDĘ KSIĘDZEM JAK MÓJ OJCIEC)
rafa grabiec, 15 may 2017
życie jest jak litera S
początek
co najmniej dwa zakręty
koniec
nim ukradłem ojcu kandyjskie dolary
miałem zamiar być co najmniej grzecznym synkiem
później już było łatwiej zaglądać do rodzinnych szuflad i majtek koleżanek
i tu i tam można było znaleźć coś cennnego
dzieciństwo to albo Bolek albo Lolek czasem po kradzieży jabłek Tola
później kilka zdjęć Kasi Figury i rozbita warga po studniówce
raz i dwa kochanie to liczenie na pójście do łóżka
rafa grabiec, 10 may 2017
pożary rodzą się po to by je gasić
miłość rozniecamy by płonęła
pieprzone anomalie
rafa grabiec, 9 may 2017
ludzie też potrafią chodzić po dachach jak koty
gorzej jest ze spadaniem
cztery łapy nie gwarantują miękkiego lądowania
grawitacja niesie liście wiatrem
gdzie pozwolisz być tam zasadzę drzewo
rafa grabiec, 9 may 2017
mój ojciec to wąż matka
miała kształt gałęzi z której
spadliśmy na małomówne klify
tam morze wycierało sobie z nas usta
plaża jak pole tuż po żniwach
pełne rozoranych piaszczystych żył
my to kamienie wśród wron i mew
rafa grabiec, 5 may 2017
z tej strony księżyc wydaje się
mieć jaśniejszy płaszczyznę
niż podczas pierwszego postawienia stopy przez Armstronga
mój księżyc zerwałem tuż po tym jak Ewa jabłko
później już tylko cieminiejsze strony młodości
aż z marzeń wyrosły kaktusy
niektórzy malują obrazy po to by choć przez chwilę być gdzie indziej
oni piszą wiersze by wyjść z siebie
inni śpiewają piosenki żeby być modelem człowieka
elementy łączą się w ludzką niewiedzę
rafa grabiec, 25 april 2017
układam czas pryzmatem spadających liści
dzisiaj podmiejskie kolejki jak pełne brzuchy niosą do centrum zastrzyki grubego naskórka
nim wyprowadzę psa przez żaluzje wpada znak zapytania
tydzień liczę od piątku tak by zawsze mieć w zanadrzu wigilię czegoś przed wschodem
jutro znów pijane okna przez których połamane widoki zamrożą obraz miasta
nie trzeba rozumieć płaczących kamienic i gołębi na dachach podobnie jak kobiet na plażach ulic
nie ma jak betonowe sny o płaskorzeźbach sianokosów
i zapachu licealnego wyjścia do knajpy
rafa grabiec, 30 march 2017
kiedy kwiecień będzie nas przeplatał między palcami
miasto pokryje się ciastem z chmur i słońca
kiedy jutro wsiąknie w skórę jak deszcz w płaszcz
będziemy o kilka chwil bardziej samotni i małomówni
kiedy nie będzie wyjścia ze ślepej uliczki
spróbujemy wygrać w pokera jeszcze jedną szansę
kiedyś myślałem że dni wyrywa się z kalendarza
po to by za chwilę być dorosłym
dziś zawsze jest poniedziałek i wszystko zaczyna się od nowa