rafa grabiec, 30 october 2017
śnieg na ustach
kiedy z rozmowy o miłości wynika zimno
idę wybujałą fantazją przez silniki miast
jeszcze kilka reinkarnacji i odnajdę gniazdo tęczy
ptaki odfrunęły w tatuaż skóry
my to dziecko i kredyt do usranej śmierci
jak dobrze że już deszczy i światło telewizora rozmawia z ciszą
z tego konfesjonału snów wymykamy się na balkon samotności
parapet to najbezpieczniejsze miejsce domu
nie aż tak szeroki jak biodra i nazbyt wąski by zrzucić kilka kilogramów grzechu
rafa grabiec, 26 october 2017
jeśli będziesz mnie widziała w kolejce po chleb w poniedziałek
rano jeszcze jestem w niedzieli i próbuję doczekać kawopicia
może jesteśmy wciąż we śnie o piątku co to przychodzi jak kot
i zlizuje mleko z miski tygodniowych zapasów
w czwartek niech zawsze pada
i niech wrócą kryminały do TV
sobota to jędza z którą można kraść wieczory
i gubić się w korytarzach piekła
wtorek
na co komu wtorek skoro może być już środa
w następnym tygodniu
będzie wypłata i wszystko zacznie się na nowo
tylko w innej kolejności
środa
na co komu środa
rafa grabiec, 13 september 2017
odkąd zabawa w wojnę rozlała się jak mleko
można powiedzieć że oto koniec młodości
nadszedł wraz z pierwszym krokiem Guliwera
byliśmy kiedyś braćmi spod klatki schodowej
siostrą była krew lejąca się z nosa
za błędy trzeba drogo płacić na ulicy
matki kamienice dawały schronenie
przed burzami w domowym ognisku
ojciec pas dyktował zasady
i pozwalał stać się mężczyzną
odkąd miasto z prochem w tle stało się za ciasne
karabiny naładowane dorosłością
poczuliśmy że wszędzie możemy być Wołodyjowskimi z Sienkiewicza
rafa grabiec, 5 september 2017
nie będę się cię obwiniał o brak kawałka lata tego lata
co było minęło i czas do szkoły po pierwszą samotność
później wstaniesz z kolan miłości i rozciągniesz parasol
nad plażą trudnych charakterów słychać powiew matczynych modlitw
nie będę ciebie siebie prowokował do zmiany pasa ruchu
każdy jeździ jak samochód pozwala chyba że
psia krew na semaforze wyje: stój!
nie będę targał win za nas na chwałę innych
z takiej gliny mnie nie lepili żeby dać się spoliczkować
byle komu za nie byle co
rafa grabiec, 24 august 2017
nazywam się grabiec to prawie jak garbage
nim stopy macierzy zaniosły mnie pod ołtarze
solidarność wałęsała się pod bramami zakładów pracy
młodość to gorąca herbata
zbyt szybko stygnie
nazwiska sie nie wybiera podobnie jak miejsca urodzenia
jestem stąd i pachnę jak stąd
moi koledzy chcą być skądś więc otaczają się drogimi spalinami
dojrzałość mówi że już nie wypada
czasem coś wpadnie do brzucha a później płacze
zwisa mi że można być tam żyjąc tu
kochanie bywa równie trudne jak wymiana żarówki
starość to wodospad
spada się systematycznie a woda nie gasi pragnienia
rafa grabiec, 23 august 2017
nic tak nie pachnie śmiercią jak wiara
cienie skradają się przypowieściami
słowa kuszą weżem
nic tak nie zmienia miłości w wojnę jak strach
wyjdźmy dziś wieczorem na promenadę
możemy być blisko przypływów i karmić się dymem
nie musimy być szaleni w odkupieniu siebie
z pustyni nawet deszcz nie zrobi prześcieradła
pod którym możemy schować nasze skrzyżowane ciała
nie chcę być ofiarą skłądaną słońcu
tylko klatka ochroni cię przed nadlatującym jastrzębiem
każdy poranek modli się o spacer z psem
o świeże pieczywo
kawę
córkę mówiącą przy śniadaniu zróbmy coś więcej niż wczoraj
rafa grabiec, 26 july 2017
nie ma lata tego lata już chyba nic nas nie spotka
w takie lato tylko babie oczekiwania rosną
że może zabierzesz ją na półnagą Jamajkę
w tamto lato tylko babom oczy kiwały się na torty z torsów
nie ma lata bo lata lecą wraz z bocianami
i tylko zostają pustki w gniazdach
za niespełniony rok znów przyjdzie wiosna a później jesień
rafa grabiec, 22 june 2017
nazwijmy ten dzień dniem lustra
wszystko co się odbija niech uda że nie istnieje
na przykład piłka albo złamana gałąź
nie mówiąc o tańcu z którym akurat jestem po innej stronie
nazwijmy ten dzień inaczej
niech będzie śmiesznie a nie ciągle za chmurami
lub chociaż dla wiwatu wyślijmy w chmury stado balonów
przynajmniej kolorowo będzie i rozejdziemy się do domów
rafa grabiec, 8 june 2017
moje miasto to tylko pionki wśród szachowicy królów cracovii i ech
poznania zawsze są miłe gdy dookoła warszawskie syrenki
jak pięknie jest schorowaną głową wydostać się z metra i mieć
przyjaciół między przystankami
tam kawa tu pełna paczka wyschniętych miłości
moje miasto jest na pierwszej linii ognia
żeby stąd uciec trzeba mieć bilet do piekła
bo niebo stoi w kolejce po mieszkanie
jak pięknie jest całować się ze kieliszkiem między swemi
i wymieniać kolorowanki z poprzedniego tygodnia
rafa grabiec, 7 june 2017
są domy w których mieszka wiatr
i na przeciąg mówi się córko
gdzie byłaś poprzedniej nocy
są zakręty zza których wyłania się koniec
drogi jest chleb i pocisk miłości
co przebija kokon mięśni serca
cień wychodzi z metamorfozy kłamstwa
jeśli słowo nie ma nic do powiedzenia
lepiej zakopać niedomówienia między liśćmi jutra
są domy pełne zakrętów
a zakręty dają schronienie w domostwie