Jaro, 26 february 2013
urwane słowa dwa skręty ślepych kiszek
z przerwaną ciszą od wielkiego dzwonu
gotuj na wolnym ogniu
przecedź słowa powłócząc wzrokiem
dodaj słodki uśmiech i anielskie głosy
dopraw soczystą wymową i całym rozpromienieniem
już zamieniasz się w słuch
podawaj z odkrytym sekretem
wychodząc na ludzi
balansując na granicy smaku
spowodujesz bezbrzeżne zdumienie
sukces murowany
Jaro, 23 february 2013
`
gdzieś ni nuty ni dźwięki ni światło
zamykane w ciemnych oczodołach
do wieczności przechodzi się gładko
smutek latami zatacza koła
ciepłym śpiewaniem niesie otuchę
płynie melodią w nowe przestrzenie
bal u posejdona zabrał duszę
i odleciała razem z jej cieniem
człowieczy los zanuciła słowa
zagubionym którzy tam dotarli
kiedy głos z życia zabrała choroba
nie zamilkł w ciszy z krainy zmarłych
Jaro, 20 february 2013
od dziecka były wpatrzone w niebo
w rozłożonych jak skrzydła ramionach
parskały wichrem stalowe konie
a wrzesień mówił pierwsze słowa
ciernie z nieba wbijał w ziemię wysokie
tocząc walce stalowych błyskawic
wilcze sfory przywiódł z brunatnym mrokiem
przyszedł gorzki czas śmierci żurawi
przyjęły wyzwanie w beznadziejny trud
ruszyły w niebo rzadkim szeregiem
w dymiących krzyżach żywił się głód
i krew wypruwał z ciężkim oddechem
wrzesień powiedział ostanie słowo
nie było żurawi jak kiedyś na łące
jeszcze im znowu skrzydła wyrosły
ale nie wtedy nie w tamtej Polsce
Jaro, 19 february 2013
najbardziej denerwuje migający kursor
zbliżył się niechciany towarzysz
kula u nogi na pozostałe dni
kiedy mrok od dobroci odejmuje smutkiem
najlepsze znajduje swoją norę
zamknięte usiłuje przetrwać
czeka ślepe wystawia nos
węszy z nadzieją na wytrawny zapach
wreszcie materializuje się i mówi
nie sądzę
ale być może przekornie kłamie
ostania okazja żeby spróbować
Jaro, 16 february 2013
najdroższa jesteś wykluta z bryłki lodu
na którą padło światło księżyca
ożywione złoże na białym oceanie
sączysz się strużkami na południe
żeby odnaleźć ciepło
w noce które są jak wieczność
zapisane skalnymi runami w ziemi
pazury polarnej niedźwiedzicy czeszą śnieżne włosy
na tafli cichym szelestem lodowych drobin
płetwale błękitne malują oczy
głębokie aż do zórz
zamykasz dłonie na gałęziach sosen
w pozie zastygłej z morskich fal
pragną cię skrzypce
pożąda fortepian
a ty wolisz flet i okarynę w zimnych tunelach
gdzie tylko odważni stąpają bez lęku
wpatrzeni w gwiezdny pył oddechu
litościwej jak śmierć
Jaro, 16 february 2013
do tego kraju droga jest bardzo daleka
otaczają go skały jak kamienna rzeka
za szeroka by skoczyć za wąska by płynąć
można jechać gęsiego błotnistą doliną
piach odbija promienie z czerwienią jest inny
zapach przypraw zamienia kolory niewinnym
cieniom wypluwanym z zasłoniętych czeluści
głowy chłodzą palce zatrzymane na spuście
strach oplata ciężarem i po plecach spływa
za mało by strzelać zbyt dużo by wygrywać
wśród wąwozów i gór wyznaczone są role
zmieniają myśli w sól wysychając na czole
gra w teatrze złudzeń gonitwa za duchami
słońce pokryte kurzem noc przemienia w granit
dni za krótkie dla nas noce krótkie dla cieni
wybierz kulkę lub krzyżyk na afgańskiej ziemi
Jaro, 16 february 2013
ukorzenia się we wspomnieniach
szlifuje kroplami kamienne schody
zdarte do kości wnętrza dni
za zamkniętymi drzwiami
karmi rosnący głód
skrawkami z pożółkłej iluzji
produkowanej na życzenie wyobraźni
by przetrwać jeszcze jeden dzień
schowane za ciemnością
spowijającą wiotczejące mięśnie gardła
zmęczone czekaniem
pragnie odejść w ciszę
niestety zapomniało
jak zawiązać buty
Jaro, 14 february 2013
w mleku roztańczonej hałastry
tylko ich dwoje
niebieska bluzka i niebieskie oczy
blisko dotykały
wyszli
chcieli spełnić przeznaczenie
krótkotrwałą nadzieję przerwał błysk i mrok
zapadnia w garniturach hugo boss
i armaniego ze złotym łańcuchem
który mocno wbijał się w zatykane przerażeniem usta
kiedy na rozrzuconych udach wschodziło słońce
ze szklanym wzrokiem plastikowej lalki
w ustach pozostawał jej smak
a w powietrzu zapach
tak blisko a już tak daleko
stal ułańskiej szabli błyszczy nawet w ciemną noc
niewiadomo czy odbija światło gwiazd
czy zimną moc śmierci
jedno cięcie wystarczy żeby się przekonać
ale trzeba zadać ich więcej by poczuć gniew
kolejny wschód słońca będzie prozaicznie czysty
pokaże kaszankę z rdzawych plam
i krzywe gęby z wetkniętymi genitaliami
które są wyłącznie żałosne
bez żalu bez modlitwy
jak dawniej prosto w piach
należycie
Jaro, 12 february 2013
lubił wszystkie żeńskie imiona kończące się na a
patrzył na morze
którego nastrojowe falowanie pogłębiały ulizane obłoczki
nie była ładna
raczej przeciwnie
włosy nijakiego koloru i trochę przykrości tu i ówdzie
jednak zadziwiająco zwiewna w ruchach i ten błysk w oczach
gładko meandrowała słownymi linoskoczkami
wylewając z gardła lewatywę z jego ego
taki kurs zawsze dobrze napinał żagle
już pruła poprzez fale w przyszłość
niestety trafił się sztil
gdy za nią roześmiała się dwudziestka
jego wzrok zogniskował się na powabnych krągłościach i mini
spod której wystawała pończocha
jakby mówiła zapraszam
ona nie będzie zastanawiała się nad męskim punktem widzenia
po prostu uklęknie