Jaro, 1 february 2013
gdyby móc zatrzymywać słowami
marzenia jak szczyty i przełęcze
z błękitnym połyskiem który ubarwi
w źrenicy oka ulotne zdjęcie
chwili którą chcemy zapamiętać
do końca w objęciu wspólnej grani
w pocałunku jak gałąź napięta
do granic wytrzymałości snami
które nie będą zwykłym doznaniem
nigdy nie zgasną splotami zmarszczek
trzymają dla nas podniebne sanie
wśród przeciwności stalową tarczę
może by było wtedy i łatwiej
znosić codzienność i wkrótce niebyt
gładząc myślami dziecięce baśnie
nigdy nie płakać bo nie ma potrzeby
Jaro, 31 january 2013
zobaczyć na jawie i ciągle śnić
o gładkiej miękkości i drodze w dal
schowanej w jedwabiach z białej mgły
pochwycić wzrokiem jej zwiewny kształt
tak lekko mieszać w pieszczącej dłoni
niebiański dotyk z pąsem po szyję
dorodne owoce twardych jabłoni
zmysłowo zmienić w tętniącą krainę
z której narodzi się jędrny zapach
zaciągnie do źródeł w zielnej łące
zagra symfonią realnych smaków
na mym języku słodkim gorącem
jeszcze usłyszeć szept młodej wiśni
który zatrzyma ramiona u wrót
lecz za to pogna w szalone myśli
i zaspokoi wewnętrzny głód
Jaro, 31 january 2013
miłego szusowania
brzmi napis na stoku
warunki wyśmienite
nieważne i tak nie jeździ
lubi patrzeć na góry
kiedy siedzi w barze piwnym
podziwia śnieżki za oknem
szybko szacuje wzrokiem
muszelki na kapeluszach
uwielbia te z odcieniami
niebieskiego lub szmaragdu
znakomite do piwa
a czerwień ust podkreśla smak
Jaro, 31 january 2013
lato ukryte wśród wydm na plaży
morze szumiące gorącem w muszlach
w nagie piersi piasek lekko parzył
a wiatr włosy podmuchem rozpuszczał
na powiekach przymkniętych w zadumie
spotykał spojrzenia z morską bryzą
bardzo blisko oddechem zaszumiał
by odlecieć w daleki horyzont
znowu wracał kołysząc biodrami
poprzez fale w odcieniach zieleni
które dłonie zmieniały w aksamit
pachnący solą z wydmowych cieni
uczyliśmy się wtedy na pamięć
całować pierwsze zachody słońca
przytuleni miękkimi zmysłami
chłonąć każdą cząsteczkę gorąca
może jeszcze pamiętasz?
Jaro, 30 january 2013
Na buraczanym polu wiatr wieje tak samo.
Nie czuła jak ją wciąga.
Najpierw tylko po kostki,
a potem dalej, bez najmniejszego oporu.
Wiosna nie była uroczym objawieniem.
Przyszła z wybitym zębem i zimowym poplonem
wykopanym z brzucha przez krzywonosego,
który ziemia pochłonęła jednym mlaśnięciem.
Wiatr wiał tak samo.
Przeżuwane życie chrapało w nocy,
a w dzień nie dawało wytchnienia.
Myśli z potłuczonego szkła kazały chwycić za szpadel,
ciąć bez namysłu, zalewając się krwawym uniesieniem.
Pole strawi go jak wszystko,
ale wiatr nie będzie już wiał na marne.
Jaro, 29 january 2013
spotkali się w londyńskiej taksówce
wcześniej umiała się tylko uśmiechać
kiedy robiła zdjęcia nad morzem
próbując uchwycić nieistniejące coś
to czego brakowało na co dzień
nici babiego lata dryfujące w niebo
na trwałe nie mogą zastygać w pamięci
to iluzoryczność budowana z piasku
i z czasem rozsypuje się w proch
lub proszek do prania
które trzeba w życiu zrobić
odkładane na kiedyś jest coraz trudniejsze
teraz przepłynęła własny la manche
zaskakując siebie
żeby znów poczuć ciepło na dłoniach
nieważne czy pada deszcz
odważnie spojrzeć jeszcze raz
co z tego że przyszłość ma podobny kształt
i może podobnie się uśmiecha
Jaro, 29 january 2013
najpierw była czysta zielona łąka
kładli na niej dłonie
czerpiąc typowe dla braku doświadczenia
miękkie zadowolenie z niczego
z czasem pojawiły się kwiaty jak marzenia
posadzili drzewa ze złudzeń i zbudowali domy
w których zamykali znane sobie prawdy
w zakamarkach zaległa grzybnia ze złych uczynków
której nie chcieli dostrzegać pod dywanami rosnących potrzeb
kiedy zmarszczki stłumiły zieleń
na koniec stało się jasne
że wiedza nie wystarcza do odróżniania dobra od zła
i na łące pozostanie tylko żal za miękkim zadowoleniem
Jaro, 29 january 2013
sprzedawał dziś trzy łzy
ostatnie miał na zbyciu
ostatnie trzy
trzymał je w zamknięciu
wzleciały ponad czas
w zaciśniętej pięści
złowione pośród prawd
najmłodsza jest od ojca
który umarł we śnie
przysycha na paznokciach
mieć taką to nie grzech
druga od młodej matki
kiedy spał słodki mim
w świecie ubranym w bajki
spłynęła ciągle lśni
ta trzecia najsłodsza
ze śmiechu z dziewczyną
powiedział że ją kocha
a szampan sam popłynął
mówił do siebie drepcząc na mrozie
że sprzeda za pół litra
że jest na głodzie
Jaro, 28 january 2013
bój to jest nasz ostatni
dobiegało ze wschodu
tłumy w czerwieni maszerowały w tygrysich oczach
lekko zmrużonych z zadowolenia
ale wciąż głodnych
na zachodzie
w rytmie bębnów i zapalonych pochodni
zaśpiewano rycerską pieśń
a uniesione ręce wskazały drogę ku niebu
i nawiedzonej twarzy wybrańca
a w środku była gnuśna cisza
tu śpiewano tylko po wódce
większość rano pukała się w czoło
by rozpocząć kolejny dzień
trzeźwi nie umieli razem śpiewać
i stało się
przez wiele lat musieli śpiewać cudze pieśni
kiedy poeci piszą dla morderców
pieczętują los kilku pokoleń