Poetry

Deadbat


Deadbat

Deadbat, 27 august 2017

Usłysz ciepły deszcz w bambusowym gaju

...
stuk

zimne przestrzenie naprężają się rozciągnięte

stuk

gorejąca materia zbija się w jaśniejącą kulę ognia

wdech

płaty rozstępują się i gaz wypełnia wolną przestrzeń

zatrzymanie          
                 niepewność niepokój pragnienie 

wydech

płuca kurczą się niosąc zalążki spokoju

zatrzymanie
                 niepewność niepokój pragnienie
wdech
...

Pulsowanie unoszenie
nieustający jednotrwały ruch na zewnątrz i do środka 
w każdy wymiar

niczym fale nieskończonego oceanu
ani różne ani z nim tożsame

Nieustająca ulotność i zmienność (bezinteresowne) trwanie
wędrujące nieustannie ku chwilowemu spokojowi (równie bezinteresownego) niebytu

i w tej ciemności wszystko nagle jasne 

światło pulsujące w absolutnym mroku

to
   krople deszczu uderzające o deski podłogi

w okrąg odciśnięty niegdyś przez miskę z parującym ryżem

i poza okręgiem
 
deszcz w bambusowym lesie

deszcz w domu bez okien otwartym na wszechświat

gdzie najlżejszy powiew nie poruszy listkiem na drzewie

tylko deszcz

stuk każdy niemal jednocześnie i wszystkie razem

Wielki nieustanny wybuch

razy nieskończoność

oczyszcza moją duszę
...


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 22 june 2017

Kosmiczna kuźnia

Nie chciałbym w białe szaty ubierać 
własnej miernoty i nędzy materii
Ubieram

Nie chciałbym w cieniu chować 
uczuć niedopasowanych
Ukrywam

Nie chciałbym być cerberem w krainie umarłych
udaję groźnego

Nie chciałbym być martwy i pusty
taki właśnie jestem i być może zawsze taki byłem

Pustka nie różni się niczym od formy
Lecz nią nie jest

Forma nie różni się niczym od Pustki
Lecz nią nie jest

Płyną słowa myśli wibruje powietrze
kręci się planeta i niesłyszalne dźwięki
płyną poprzez kosmos by wpaść w puste uszy
rozpalić iskrę ognia na zimnym ołtarzu
wolę bogów ujawnić
przekuć w moc i wolę

I młotem konieczności niczym kroplą wody
drążyć i wypaczać mroczną nieskończoność pustki
aż stanie się od niej czymś więcej i żywiej

Więc wobec nietrwałości trwanie jest koniecznym
I aberracja życia pełnie osiągnęła w fenomenie śmierci

Nie jesteś nigdy bo zawsze przecież byłeś
I nigdy nie będziesz w czasie który przecież niezaistnieje
W sieci pochwycony jesteś czasu które doświadczasz tym marnym konaniem
który nazwałeś życiem i udajesz że nie ma entropii co zjada je chmarą
Próbujesz w słowo-modlitewny stosik przekuć całą swą odwagę
cały strach i wszystko czym jesteś/byłeś choćby odrobinę
poprzez doświadczenie życia i zawodną pamięć
poprzez przekonaniami wspomnienia naiwnie fałszowane
zobaczyć siębie choćby i w złudnym i krzywym zwierciadle
i dłoń sobie podać
Lub odejść twarz swoją ze wstrętem odwróciwszy
...


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 8 june 2017

Kosmita w dojo

Mistrz którego właśnie rozpoznałeś
Ten niepozorny biały człowieczek może śmieszny trochę
Który rozpoznał właśnie mowę twego ciała/duszy
nie żyje

Uprzejmym prostym gestem krew ukrywa na swej prostej szacie
Uśmiecha się jeszcze jedynie do Ciebie
odwraca Twoją uwagę od tego faktu
że pocisk rozorał niedawno jego ciało
jakby nic nie znaczył

I to nieważne kto strzelał ani z jakiej strony
zapomnij zapomnij zapomnij już o tym

Patrz na to pierwsze z nim spotkanie
To właśnie którego jesteś teraz świadkiem
Z innego świata byłeś i innej kultury
innym językiem mówiłeś i myślałeś myślami obcymi
gość z innej planety tak niedopasowany inny
może to dlatego zwrócił na Ciebie swą uwagę 
może to dlatego zaraz usynowił

dla Ciebie

opuścił nas wszystkich

Ty niezdarnie próbowałeś ofiarować mu swój magiczny jednoręczny
bagaż
nieśmiało wręczając (jakby to on wybierał się w podróż)

On pokazał ci właśnie wstęp do swego
rytuału
Pełen głębi i gracji

I wiedziałeś już sercem - pokochasz to miejsce
I przeczuwałeś słodką z mim zażyłość
A on ci w zamian sprezentował (wiśni) pestkę
bielszą od śniegu i niezakrwawioną
jako nieomylny dowód że nic się nie stało
śmierć swoją nieuchronną kwitując uprzejmym uśmiechem
i nie wiesz już sam czy wiara Twoja kiełkować zaczeła na darmo 
o pustkę nie oparłeś ręce obie i nogi 
z drżącą nadzieją oczekując swojego wyskoku
Lecz ktoś Twą cenną planetę ukradł tuż spod stóp twoich
I nic więcej Ci nie pozostało

Nagim nagim będąc błaznem
nikt nawet błaznem cie przecież nie nazwie
My tu wszyscy błazny my tu wszyscy nadzy
nie musisz już płakać 
dołącz do nas
bracie
(zamordowanego mistrza)


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 19 may 2017

Dojo I

Ty nie wierzysz w nic
Tak Wolisz
nie czuć
nie widzieć
nie pamiętać
nie spijać goryczy rozwianych złudzeń

Czysty profesjonalizm
Czynów myśli uczuć

Gdy
krwawymi łzami zdają się dziś wspomnienia dawnej radości
Rozgromionej obecnym zrozumieniem
Fałsz wyziera spod kamienia
A wierzyłaś że to jedyny złoty samorodek
na tej planecie

A to nędzna podróbka
łuszczy się złota farba
i cierpisz

I tak przecież starałaś się odnaleźć
A kamień tak przecież starał się być odnaleziony

Obopólne rozczarowanie

I wszystkie święte prawdy tchną dziś falszem
drań
nieprawda (ż)

Lecz mnie wciąż zastanawia 
kto jest czyim (draniem)

Mówisz - nieprawda )(ż)(nie cierpię
Mówisz - wiara nadzieja zagasły
(Gdzie jest mój Bóg - nie żył i nie ożyje) 
I nienawidzisz się za to

Spójrz dziś proszę w światłość
wgłąb  Prawdy
Nawet jeśli Cię dziś oślepia
sprawia oczom oczyszczające cierpienie
To ból który leczy

Tak

To Ty tak jaśniejesz

Tam w swoim sercu
jak długo potrafisz
pozostań


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

Deadbat

Deadbat, 7 march 2017

Oda do przemocy

Ptaki milczą
Psy zastygły z uniesionymi wargami
Nie drga najmniejszy listek
na najmniejszym krzewie

i niby nic się nie dzieje

a jednak bez przerwy :)

Woda śpiewa swoją pieśń
Ogień wzniósł swój hymn pod nieba
Wszechocean toczy pianę na obrzeżach starczych ust
kiedy milczę

I patrzę w niewidzące zapłakane oczy
I słucham jęków bólu
uwięzionej formy

Stworzyciel gwałt kształtu i treści 
znów zadaje wszechrzeczywistości

Ślepo-bezczelnie-odważny albo nieświadomy
każe się stawać i sam się staje przez swoje upiory

(Narodzić się by skonać gdzie sens gdzie logika
Jak szalonym być trzeba by nie pragnąć zaprzestania
bezsensownej przemocy)

Dlaczego więc milczę w ból ten zasłuchany
Czemu nie potępiam gdy patrzę w te rany

Stare musi umrzeć myślę
choć krzyczą we mnie ze zgrozy ginących komórek miliony
nieustannie
Stare musi stać się nowym

O wieczna przemocy!


number of comments: 7 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 28 february 2017

Gigantomachia

Nie umiem pisać (fakt :))
Nie znam właściwych liter

z tych niewłaściwych
sklecam bochomazy prymitywnych myśli
wstają z kolan giganty oblepione w głazy
wstają z kolan z ich oczodołów łez szumią wodospady
(niezdolne do życia bez żadnej pretensji do prawdy)
uśmierca je byle powiew z byle strony
Padają na ziemię kolejne wywołując wstrząsy
przeszyte nową myślą w samo meta-nie-serce
z czasem myśl kolejna może ułożyć skały całkiem odmiennie 
i nowego golema wskrzesić by powstał
lub na nowo zabić zanim wstanie z kolan

Jak mam przejść obojętnie
obok konających złudzeń własnej marnej jaźni
jak nie zapłakać nad ich marnym losem 
przeznaczeniem marnym
Nikt przecież więcej już ich nie zobaczy

Dlatego i z tą chwilą umieram po skrawku
ucząc się jak iść naprzód
ucząc się nie czuć żalu


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 15 february 2017

koraliki gniewu

Nie wierzył kiedy swą wiarę wyznawał wśród braci
Nie umiał milczeć kiedy cierpienie zrywało kolejne warstwy
masek z nędzy resztek twarzy jego ledwo ocalonej duszy
Pogardzał tchórzostwem i chciwością zarówno
sam będąc pełnym lęków i pożądań 
Pragnął światła niczym ciemność szalona
Nie znając prawdziwej natury rzeczy sam nazywał
nieświadom że stwarza

Uwięziona ćma krąży wokół światła lampy
choć krat jej więzienia okiem nie zobaczysz

Ociemniały pająk sieć swą snuje wątłą
poszukując łupu spotyka najczęściej
jedynie gorzkie rozczarowanie
lub niewiele więcej

Światem żyję niedoskonałym i niepełnym światła
żyjąc w pustkę spoglądam lecz co jest niczym
niczym być nie może

I dlatego jestem
choć być nie potrafię
I dlatego myślę
I wierzę uparcie ja więzień
w pożywne okruchy własnych złudnych przekonań
w resztki własnej wynędzniałej prawdy
w osobiste credo
i siebie samego

Pytam Kiedy wreszcie uwierzycie
że nie pragnę tego co chcecie mi sprzedać
I choć codziennie płacić muszę i starać na nowo
Kiedy patrzę w lustro gardzę tylko sobą
ponieważ waszym wizjom się kłaniam co sens jakiś mając
żadnej dla mnie słuszności tym nie udowodnią 

Lecz że ja jeden jestem
moje racje słabe są i nieistotne 
że zysku nie dadzą - zbędna paplanina powietrza mieszanie
nie mnożąc bogactw władzy ani nie roznosząc genów 
nie wnosząc tego do świata godny jestem jedynie
zapomnienia i pogardy
O nic więcej nie proszę jak o zapomnienie
Jednak niż zapomnieć szydzić lepiej
lepiej nienawidzić
Niech więc i tak będzie
(I tak na szaleństwo odpowiem podobnym szaleństwem)

Opasłe swym szaleństwem szowinistyczne snoby
Chociaż pracą ciała kłaniam wam się przecież
z mocą się sprzeciwiam niesprawiedliwości
obłudzie
zakłamaniu (i swojemu także)
nieprawości
pożądań zgniliźnie
koszmarowi awersji
pysze ( w tym własnej) i nieprawej dumie
samozadowoleniu

Ja taki sam jestem jak i Wy lecz postanowiłem
nie tarzać się duchem przed nakazem ciała 
(dla ciała czołganie się jest rzecz naturalna)
ani nie powtarzać - wszyscy - my - tak trzeba - to złe a to dobre
I przysięgam Wam to dzisiaj uroczyśćie
choć również głupi własny przecież trzeba próbować mieć rozum


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 november 2016

"Zabawa z czasem" z: "Aforyzmy"

Czas ma to do siebie
Że zawsze z czasem staje się przeszły


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 23 november 2016

Z: "Aforyzmy" cz.2 -"Życie"

Życie to dług zaciągnięty przez naszych rodziców
który my ich dzieci będziemy musieli cały spłacić naturze
czasami w najmniej odpowiadającej nam chwili


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Deadbat

Deadbat, 2 november 2016

Upadłe anioły nie robią pizzy

Upadłe anioły nie robią pizzy
One upychają ciemność po kątach nicości
Upadłe anioły nie pragną już zaistnieć
Ale mocą Wszechżywiołu spopielić sam ból
do cna

z popiołu w popiół

do najgłębszej treści 

Wartości tak wzniosłe
potężne i wielkie
że bezwartościowe i nic nie znaczące
szukają prawdy
ej
Lecz jej nie znajdują

Biegną do bezcelowego celu
wpatrzone w kroplę oddzielającej się właśnie rosy
bez nadziei na jakąkolwiek nadzieję

absulutnie nieuważne

bez szansy na jakąkolwiek szansę
na ożywienie samej śmierci
Na wypatrzenie i zobaczenie 
w tysiącach codziennych spraw
czegokolwiek 

grzebią w popiołach domostw i gruzach pałaców
w każdym zapomnianym grobie
w nicości szukają tej odrobiny

z których wnet splotą słońce


number of comments: 1 | rating: 1 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1