Wojciech Jacek Pelc, 27 august 2012
Finlandia z natury jest zielona z dużą ilością
niebieskich plam na twarzy. chyba, że akurat śnieg,
wtedy staje się uszczypliwa, a jej śmiesznie
nierówne uszy przypominają rogi jak u renifera
w zaprzęgu.
rozdaje mnóstwo prezentów. tych od serc i od listów
spodziewanych, dzwoniąc dookoła radośnie,
i z przeróżnych modeli. i tak jak mały Janne,
z kolejną parą nart na ramieniu, posiada upór
w rysach,
którego nigdy nie sprzeda. za to kupi kiedyś
szybkie auto, by pędzić do blondwłosej Sirki,
przy rozgrzanych kamieniach wzniecać żar
w parze.
a starzy zasypiają, wsparci na ciężkich strzelbach
i purpurowych nosach. od mrozu. te procenty
to przecież mit, podobnie jak dolina białych trolli.
ale już nie wojna zimowa, dopóki życie z niedźwiedziem
za plecami.
właśnie taka zamieszkała we mnie Finlandia.
i choć nie dostrzegłem w niej oczu, to jestem pewien,
od zawsze tęsknie wpatruje się w zachodni brzeg.
prawdopodobnie nie ma też ust. dlatego nigdy nic
nie powiedziała.
Żuławaka Sztumska - czerwiec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 26 august 2012
świętą nie byłaś. modlitwą o zdradę miażdżyłem
drugie cele. pierwsze krople krwi pachniały
ofiarą i odpuszczeniem, gdzie upragniony
błąd rodził zakochanie. wpiekłowstąpienie
otwierało granice, nie baliśmy się brać; w euforii
spadania brak jest miejsca na myśli o stratach,
ukrzyżowaniach, bo wszystko albo dno. powiedz,
dla szybkich oddechów warto spłonąć? dziś tylko
popiół w głowie. trwa
beatyfikacja grzechu.
Łańcut - czerwiec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 25 august 2012
podawaj mnie, chcę ściekać startym cukrem z ust
po brodzie na niespaloną obietnicę przyszłych
wypieszczeń. zaplątany w złote runo odcisnę się
gorącym śladem i zapachem malin. dreszczem
faluj wręcz, jak widok tajemnicy stanika,
kiedy opada i kulistą miękkością
podwaja rozkosze. stwardniałym drżeniem
rozbudź dla warg niezaspokojenie. proszę
zwiąż, niczym szypułka gdy wydaje na świat
soczyste owoce. podgryzane rozpuszczą
w płatkach nasiona, otworzą wszelkie granice
i zatańczą jak wiatr z drzewem, by w burzy skonać.
a kiedy zaczniesz opadać, szeroko, szelestem,
zapragnę usłyszeć w dotyku najzwyklejsze
jestem.
Stare Bojanowo - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 24 august 2012
nie wiedzieć czemu nie wiedzieć gdzie
poukrywano wszystkie moje wonne dni
dawne dni kusząc w przerwach projekcją
jak reklamą w której macierzanka na palcu
pepegi na nogach a ciepła piana pod nosem
z saganka prosto od graniastej
nie wiedzieć kiedy nie wiedzieć jak
pozamieniano zapachy w szybkie skojarzenia
płytkie metafory zwykłej codzienności
dla której biedronka to już nie chrząszcz
adidas stał się chorobą a do garnka wrzucamy w sieci
łaciata - tekturowy stwór
nie wiedzieć kto i po co zrobił mi ten żart
i gdzie jest ten który się teraz z niego śmieje
tak czuję lepiej nie wiedzieć
Stalewo - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 21 august 2012
- Nie przejdziesz - rzekł strażnik do poety.
- Ależ wpuść mnie tylko na chwilę,
wezmę kilka pomysłów, metafor, napiszę
co swoje i już mnie nie ma.
- Nie wpuszczę - padła odpowiedź.
- To ja poczekam. Pewnikiem, kiedyś tam śpisz,
masz jakieś przerwy na kawę lub papierosa. Wtedy wejdę -
powiedział poeta mrugając przy tym znacząco okiem.
- Nie mam przerw, jestem mechanicznym strażnikiem.
- Hmmm. No to poczekam na przegląd techniczny -
rzekł już bez przymrużania.
- Mam zmiennika - sucho odparł strażnik.
Cholera - pomyślał poeta i tak zrobił. Zaklął.
Może by tak staropolskim zwyczajem...?
- Słuchaj strażniku, mam tu kilka niezłych tekstów.
Rymowanki o miłości, parę fraszek, limeryków,
dwa sonety i sporo białych. Weź je sobie,
a w zamian daj choć dziesięć minut z nią.
Bardzo, b a r d z o ich potrzebuję.
- Nie czytam poezji, jestem tylko strażnikiem -
odpowiedź była stanowcza i irytująco spokojna.
- Ale powiedz dlaczego?! Co jest powodem,
że tak uparcie nie chcesz mnie wpuścić?! -
wykrzyknął już wyraźnie zdenerwowany poeta.
- Nie posiadasz kwalifikacji.
- Nie skończyłeś odpowiednich szkół.
- Nie należysz do żadnych stowarzyszeń.
- Nie jesteś wydawany.
Wyliczanka mechanicznego była porażająca.
Brzmiała jak wyrok. Zrozumiał, że nic już nie wskóra.
Ba! Zaczął rozumieć także, iż cały tekst do tej pory napisany
jest nic nie warty, bo nazywał siebie w nim "Poetą".
A jego tu obecność jest jednym wielkim nieporozumieniem.
Ze spuszczoną głową
odszedł.
Tymczasem ona właśnie wyszła na zakupy do supermarketu.
Złapał ją w kolejce, na mięsnym. Wypili razem kawę,
poszli na spacer do parku. Na koniec odprowadził ją
pod dom i umówili się na kolejne spotkania.
Kiedy został już sam spojrzał w miejsce,
w którym wcześniej stał strażnik. Nikogo tam nie było.
Żuławka Sztumska - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 19 august 2012
zamykasz powieki kiedy otwieramy nasz czas.
niewiele; miliony ciepłych drgań, gęsich piór, materia.
a papilarni włóczędzy zapisują ścieżki,
miejsca odlotów.
obrazy rzeczywistości znikają w tle.
przesuwanie granic kończy się bez perspektyw. wciąż
mało. zachłannie gryziemy chwilę i słowo, uparcie
trzymając delikatną nić. ostatnią.
i jeszcze: tylko nie patrz mi w oczy.
Tomaszów Mazowiecki - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 17 august 2012
jak już cię ujrzę w drzwiach,
podejdę śmiało, mocno przytulę,
abyś poczuła: teraz, tu, tylko moja.
przywitam mruczeniem, jak kot.
nieśpiesznie, bez chęci zdobywania,
będę się cieszył radością posiadania,
a potem pobawię jak kłębkiem.
rozwinę wszystkie nici, rozpalę
pożądanie i wypełnię całą przestrzeń
twoich, jeszcze nie spełnionych,
pragnień.
Płońsk - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 15 august 2012
może się zdarzyć, popłynie łza.
jestem już w takim wieku,
że może się tak zdarzyć.
mogę też poczuć zapach kurzu spod kół wozów
na polnej drodze, w kwietniu.
przeczytać historię twarzy ogorzałej
pracą i alkoholem.
małe dziewczynki mogą włożyć na moją głowę
wianek z żółtych mleczy, wyplatany za dnia,
a żaby, swoim głosem przekonać do miłości,
niezagłuszaną nocą.
mogę zobaczyć radość bosych stóp
po burzy, na łące.
gotowość worków po nawozach
do wypychania słomą.
kolce dzikich jeżyn mogą pozbawić mnie
niewielkiej ilości krwi i sporo czasu,
a zimna woda ze studni, ugasić pragnienie,
być pretekstem dla całkiem zmysłowej znajomości.
jestem jeszcze w takim wieku,
że teoretycznie
wszystko to może się ponownie wydarzyć.
w praktyce
spada jedynie łza,
bo może się też tak zdarzyć, że czerwone cegły
rodzinnego domu przemknęły za szybą
po raz ostatni.
Żuławka Sztumska - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 14 august 2012
mali chłopcy wychodzą z domu ubrani w dżinsy,
adidasy, zimową porą w kurtce. zawsze z czapką
bejsbolówką na głowie, najczęściej szybkim krokiem.
mali chłopcy mocno trzymają w dłoniach
nic, potężną broń, która pozwala walczyć
o wszystko. brakuje tu jakichkolwiek barier.
chłopcom nie przeszkadza życie, nie przeszkadza
też śmierć. po prostu o nich nie myślą.
szybkie auta i pistolety są z nimi od zawsze.
w ich duszach codziennie wzrastają żądze,
bo posiadanie dóbr dodaje prestiżu,
wzmacnia pozycję i przyciąga kobietę.
zdarza się jednak, że przed wyjściem
zapomną dać buzi mamie. nadrobią to,
zaraz po powrocie z przedszkola.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 11 august 2012
malujesz obrazy z dala od westchnień estetów.
nie ma na nich łąk, motyli,
wszechobecnego zapachu kwiatów, słońca.
w pejzażach umieszczasz
krew, mocz i spermę. wyraźny jest brak perspektywy.
blejtramy leżą nieużywane,
a niezagruntowane płótno rozwieszasz niedbale
między spróchniałymi sztalugami.
wieczorami, kiedy bywasz zmęczona,
biorę starą szmatę i wycieram wszystkie ścieki
z twojej trudnej wyobraźni.
a potem się kochamy.
kochamy się też przedtem,
ponieważ nasza miłość jest niezwykle romantyczna.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2009