Belamonte/Senograsta, 23 march 2025
Ja to bym czytał jak bajki braci Grim, albo jungowskie historie. To kontynuacja Historii czyli sen czyli przeznaczenie. Nie zrozumiecie, to dobrze, autor sam dobrze nie rozumie, a poza tym ma prawo się ukrywać. (przed samym sobą, przed ludźmi...)
2003.
Ten mędrkujący głupiec pogrzebie pewnego młodzieńca,
w zemście za jej śmiech, rzuci chłopca, gdy ten zginie – w locie nad szczytami gór,
w drodze na pomoc głodującym z Afryki, czy zasypanym przez lawinę –
a więc rzuci tego chłopca – a raczej szczątki jego ciała rozrzucone po katastrofie jego
cudownej amfibii – świniom na pożarcie, by zginął w oborze
jakikolwiek ślad jego istnienia.
Czy jego zemsta za jej śmiech ma szansę powodzenia?
Ona zaśmiała się, bo powiedział na jej pytanie :
„a co jeśli dziewczynie utnie nogę, też ma chwalić Boga ?” – coś w stylu :
„oczywiście, jego dary są święte, są cudem zawsze, uczą jak żyć, jak się doskonalić”.
Wtedy śmiała się długo. Stało się to, gdy pili wszyscy razem
w jakimś barze i rozmawiali i to wyszło tak nagle i nie dało się cofnąć.
A jej śmiech bolał, zaczynał docierać do serca, aż ugrzązł tam i policzki piekły.
Potem ona poszła do tamtego i śmiała się z nim i rozmawiała.
A potem tamten miał wypadek, a nasz filozof chciał by wszelki ślad po nim zaginął.
Na taczkach zawiózł go świniom po kryjomu, by nikt nie wiedział,
jakby zmywał ślady spermy z nowej zastawy.
Ale chłopak zwycięża.
Świnie zwyciężają.
2025.
I z gnoju obory rodzi się kwiat nowy, ten trzeci, mędrzec z ludu.
Ta kobieta zadała pytanie, „a co, gdyby przejść do porządku dziennego nad wypadkiem?”
I mędrkujący powiedział, „ok”, a i dzieciak powiedział „ok”.
I z gnoju obory rodzi się kwiat nowy, ten trzeci, świnie go wygrzebały, mędrzec z ludu,
nie impulsywny dzieciak, nie mędrkujący tchórz –
piasta, środkowy, zadający się z siódemką,
której jeszcze nie ma.
Belamonte/Senograsta, 21 march 2025
Taki stary ze zbioru Magiczno surrealistyczne
2003.
E tam – zamknięte to mogą być oczy
obrady, a praca myśli i uczuć
się tka i tka
niewidoczna
Wykształcenie się liczy, odwaga
i wiara i zasady
i siła i motywacja
i dyscyplina
i spokój i rzeka
Płynąca do nieba jak hostia
utkana ze snów i wspomnień
w koniecznej godzinie samotności
nad pozłotą kłosów
szumnych dumnych
Ufnych, zatopionych w marzeniu
we własnej pozłocie, w toczącej się rozmowie
kosy z zagłębieniem jej pępka –
przechowanym na czubku języka
przez zmysł smaku dotyku ( najulotniejszy
i najboleśniejszy to węzeł )
uczucie pamięci, wyobraźnię, czas, tęsknotę –
potoczne i szlachetne węzły kosmosu
Śni mi się motyw szalonej upojnej ucieczki
przed wymiarem sprawiedliwości
i wróżenie o tym co ma się stać z lotu łabędzi
Ludzie szukają posłania popiersia
podłogi pnia wiatru trutek
i przeszywającej trucizny zgnilizny
i okazji do przekraczań
Niewątpliwie rozmawiają ze sobą
tkaniny i źródła, pokrowce i wędziska
oczy i krajobraz, mleko i sól
Ale mnie nas Boga w tym nie ma
A piorun porządkuje moje życia dwa –
wiejskiej wróżki i sutenera z lasu,
spontanicznego młodego chłopaka
z sercem bijącym dla każdej chwili
i mędrkującego głupca
(z tym wiąże się sen, który opowiem potem)
Motyw ucieczki, motyw rozmowy, motyw tkaniny
Dzieci przechodzą przez ucho igielne
przenoszą mury (jak koń przeniósł studnię w ucieczce z pola bitwy)
przez nienawiść do ojca lecą, pożądanie sławy i chęć zlinczowania psa,
prześladowania za okulary, zbyt duży nos, piegi, tuszę, rozwód rodziców. Kurwa !
Cycki im rosną i alkohol wabi żołądki,
a jak mają 30 lat włącza się pamięć –
to koniec historii obliczonej na 5 św. Żywotów :
glizdy psa kota wulkanu i statku kosmicznego
– aż oczyści się z bieli i wstąpi w historię planety Ziemi
Za mało węzłów w tym rozpaczliwym położeniu
( ona tu jest, śpi, ciężko oddycha)
nic na mnie nie czeka
nikt i nic mnie nie woła po imieniu
Czeka mnie tylko śmierć, pobicie,
parę wypróżnień i triumf poezji. Ha! Ha!
Chcę być poza
Każda rzeka jest tajemnicą
W życiu trzeba być trochę szaleńcem
Belamonte/Senograsta, 17 march 2025
przed skupieniem i po
przed przejściem przez ucho igielne i po
przed i po ukrzyżowaniu
po co są te ucha igielne i ukrzyżowania
ciężar i lekkość
brud i czystość
strach i spokój
aby
musi tak być, bo energia to wąż, a jego ruch
to skurcze i rozkurcze
energia to robi poza ciałem
ucieleśnia się to w ciałach
ciężar jest moralny, ciężar to przywiązanie
ale lekkość to owoc
kto go nigdy nie skosztuje, ten się źle czuje
Niebo i Ziemia się spotykają - nieidealna linia
obejmująca nas
Góry to Strzępiele
Krzyż w naturze, na drzewach, ziemi i górach,
nawet w falach, w nich się kładzie
Centrum ma krzyż
wszystko się zbiega i rozbiega w centrum
istoty żywe mają centrum
dalej, po drugiej stronie musi następować
rozszerzenie pola
rozszerzenie pola to rozkrzyżowanie,
rozluźnienie, odprężenie
seks jest ukrzyżowaniem po którym
następuje rozkrzyżowanie
każde stworzenie chce iść dalej
ustawiczne kształtowania muszą trwać
świat jest lekki
są dale, on na niej to
krzyż rozkoszy -
oko w łonie
rzut poprzeczny
członka w trójkącie
kółka szukają trójkątów
trójkąty kółek
to ma sens
to ucho igielne, krzyż o jaki mi chodzi
mandragora
żywy kwiat
pająk
gwiazda
tych dwoje tworzy runy
mgła zespolenia...
gwiazda
mgła zespolenia...
krzyż
mgła zespolenia...
byk
mgła zespolenia...
wąż...
pies...
ach...
och...
mmmm...
Belamonte/Senograsta, 9 march 2025
Nie jest dobrze mieć tylko
człowieczą perspektywę.
Może świat to nasze
uświadamianie go sobie.
Ale on jest wężem, gwiazdą,
nie tylko człowiekiem.
Nas poprzedzały wędrujące
stada zwierząt, trawy i tęcze,
drobiny i ogromy.
Nadal śnię ten sen wielkich równin.
Nie chcę być zamkniętym
w klatce
tego, co tylko ludzkie.
Ten pies mi przebaczył
za wszystko.
Weź swój tobołek i idź
spokojnie do zbiegu linii
lasów, ud, rzek
ukrzyżowanych i rozkrzyżowanych…
seksualne spięcie i odprężenie
krzyż rozkoszy – pająk raczej a nie krzyż
a więc pająk krzyżak
on na niej twarzą w twarz
ucho igielne przez które przechodzi
wędrowiec
Belamonte/Senograsta, 8 march 2025
Na tej polanie wśród błękitów i sosen
kiedyś teraz biwakował wędrowny klasztor
albo czaple wylądowały na chwilę
albo smoki splątane w jeziorze tu były
są atomy zanurzone w mgłę mgławicy węża i pioruna
spadających szat z krągłych ciał
kości śpią
gwiazdy milczą
myśli lęki się pochowały
jestem nie czujący nie myślący
nie uruchomię dyscypliny
mam twarzy wiele, ta która się zjawia by wspominać zło i mścić
i ukrywać przed ludźmi i sobą i wracać w czystość po zmęczeniu
tutaj jest nieobecna
co tu było, co się dokonało, historia miejsca
historia duszy
to miasto, a jest jak w puszczy
w paszczy wieloryba
na granicy ust
i patrzysz na zęby, czy są wewnątrz, czy na zewnątrz
a ty?
Czy to świat cię połyka, a ty jesteś zabierany w głąb połykanego ciebie?
Belamonte/Senograsta, 7 march 2025
To nie była cisza, to oddech, to wydarzenie,
drzew mowa, pogrążenie w środku błękitu,
czasu, wiatru, wewnątrz-zewnątrz.
Chwila spokoju przed życiem, po życiu,
a może w życiu.
pestka
położyć się i zapomnieć
rozłożyć na atomy
pozwolić przebiec obok
sarnom myślom
wyłonić się
świadomości
wszystkości
Belamonte/Senograsta, 27 february 2025
Stawiam hipotezę, ludzie są wierzący z natury.
Nie ma czegoś takiego jak niewiara, pogląd naukowy.
Jeśli nie jesteś dobrej myśli, to jesteś złej.
Wierzysz, że świat się skończy, że nic nie ma sensu,
albo tak naprawdę wierzysz w złego boga, tylko w rozkosz,
tylko w siebie, tylko w naukę, tylko w ducha, tylko w ciało
„w ostateczne wszystkich rzeczy zniszczenie“.
Ludzie zwyczajni wierzą w zdrowie, rodzinę i sport i naukę.
I chwała im za to. Wierzą, że będzie dobrze, że jak od wieków
utrzymają się przy życiu.
Różnią się od tych, co wierzą, że dzięki złu
utrzymają się przy życiu i że sami są źli,
albo od tych, którzy wierzą, że nic ich nie uratuje.
Wtedy nauka, rozkosz, wszystko nabiera demonizmu.
Jak u Ellen Eggersa, która uwierzyła w złego anioła.
„Niewierzący" są bardzo często nią, tylko o tym nie wiedzą.
Będą musieli pokochać zło, oddać mu się i zginąć z własnej ręki,
żeby nie zniszczyć wszystkiego, co jednak pokochali naprawdę.
Podsumowując - uwierzyli, że nie są dobrzy, nie są mądrzy,
że nie zasługują na miłość, że warto być złym,
że zawsze będą sami.
A anioł śmierci wybawia, pociesza w samotności.
Namiętnie pożąda życia.
We wszystkim jest jakaś odrobina jego przeciwieństwa.
To ona, Ellen Go sprowadziła.
Moim zdaniem świetna gra, głęboka psychologia, odnowiony w duchu Junga mit w Nosferatu Eggersa. Prawdziwy wampir z krwi i kości, jakiś z wyglądu Bohun albo Kmicic
Belamonte/Senograsta, 26 february 2025
biega się z duszą na ramieniu i oddycha duszą wiatru
nie tylko ja oddycham, inni też oddychają
drzewa, liście, to dzielenie się
przyniosłem trochę duszy dla żony i siebie do domu
to chłód rąk na karku, przytulenie
i zapach wiatru
lasu, wody, marzeń, potu
przede wszystkim wiatru
Belamonte/Senograsta, 25 february 2025
Ten ktoś to nie będę ja, albo nie tylko ja. Ten ktoś to nie jestem ja, albo nie tylko ja.
Ten ktoś to byłem ja, albo nie tylko ja. Szkatułki w szkatułkach.
A może podobne do moich myśli moje-nie moje będą wyprowadzały na spacer kogoś innego?
- to byłby gwałt.
Bo czymże jest myśl, ratio? - nie całością, nie dążeniem, nie uczuciem, nie typem zanurzenia.
To są obecności, moja obecność nie dzięki myślom się powtarza, ale dzięki głębiom -
natury i lustrzanej. Nie daj pierwszeństwa lustrom.
Myśli będą niby te same, ale zabarwione zawsze tymi światłocieniami innej duszy,
świadomości, nieświadomości, czasu, zbiorowości, ciała, głębi.
Belamonte/Senograsta, 24 february 2025
wierzę, a więc czuję, że pająk albo kruk czy niedźwiedź
robią co muszą, są zawsze prowadzeni przez naturę i nie błądzą
kaczki, niedźwiedzie, góry, lasy, bezbłędny element tła...
dzisiaj wziąłem swoje myśli na spacer, te co zawsze, brud, lęk,
jutro bedzie lepiej, trochę słówek, trochę wyglądania przez okno,
zabłakany uśmiech...
polana i jogging sprzed lat, strumyk, samotne drzewo,
pani z psem, mgła, zimno, parę słow,
wrócimy w krajobrazy, pod darń...
co z tymi naszymi myślami wyprowadzanymi na spacer
co z naszą obecnością po śmierci
boży świat Junga, tak, natura i puste miejsce w tramwaju,
lustrzany człowiek odbity na powierzchniach...
po śmierci szukamy bliskich jakoś tak na ulicy, w drzewach,
mądrość tła, wielka głębia, świat,
te ciało, mieszkanie, tak wielkie morze zmarłych,
a jego fale powracają
do wież mędrców i do ciałek niemowląt...
a jeśli każda rzecz nosi w sobie ślad początku i końca
freski z Sykstyny, nie Michała Anioła, te inne,
łodź, Jezus, dwie piękne twarze kobiet, gdzieś kogoś mordują,
przestrzeń odddziela - błogosławiona nieświadomość
sąsiadek na spacerze, którym to zasłonił róg domu albo odległość,
albo tak się zagadały...
Może tam się spotykamy, może tak.
Wampiry Rice patrzą na powracające fale.
Ktoś bardzo podobny. Może w nim te poprzednie wersje spacerują.
W świecie zostaje z nich ten aromat, gest, tak, ta obecność.