violetta, 31 sierpnia 2024
w późnym wschodzie jestem ciepła
i łagodna mleczną mgłą otulaj
rosą spłynę na brązowiejącym tobie
- trawie i ostatnich polnych kwiatach
dla kolorowego marzenia
sam53, 31 sierpnia 2024
nie szukam jej w sierpniowych wierszach
ani wśród kwiatów gdzieś przy drodze
nie szukam w polu - dawno przeszła
choć we śnie jeszcze za mną chodzi
nie szukam jej w deszczowych chmurach
ani też w słońcu na pogodę
choć czasem kiedy gubi pióro
skoczyłbym za nim nawet w ogień
a że wciąż piszę wiersze letnie
i wiatr kołysze je w obłokach
szukam tej pierwszej w której jesteś
z jakże gorącym - kocham kocham
Arsis, 31 sierpnia 2024
Czy ty mnie trochę… Czy ty mnie, choć trochę… Powiedz… Albowiem jakieś to wszystko
milczące. Utopione w piskliwej ciszy.
Czy ty mnie… -- już nic? Już niczego nie żądasz, nie pragniesz...
Jakie to wszystko chropowate.
Mosiężne klamki pokryte
zielonkawym nalotem.
Ściany pokryte kurzem, pyłem przeszłego czasu. Obrazy. Podłogowa klepka…
Świece dopalają się na lastrykowych parapetach. I drżą w nerwowych podmuchach nocy.
W echach pustych pokojów
W długiej amfiladzie wejść i wyjść. W przedpokojach…
Tak tutaj jakoś w tej nieustannej metamorfozie snów.
W tym kłębowisku oczekiwań i majaków.
Enigmatycznych symboli. W tych okrytych zasłonami gestach…
Ktoś tam stoi.
Albo coś.
Przyczajone…
W podmuchach wiatru jedynie czeluść nieujarzmiona. I nic. Jedynie nic. Albowiem nic…
Więc, co takiego przymila się do mnie poprzez skrzydlate cienie? I próbuje wskrzeszać ulotne
chwile?
Poprzez nawoływania w pustym domu...
Moje?
Nie
moje?
Niczyje…
Deszcz bije o szyby dużymi kroplami.
Rozpryskuje się na rozmazanej częściowo masce klauna, kiedy wystawiam do nieba
zatarte w połowie,
umalowane na czerwono usta.
Rozbawione do szczętu. Do tej błazeńskiej przesady. Ten uśmiech już przemijający, w który wiatr
napływa ciepły.
Skrzypią kasztany,
strzeliste topole.
Szeleszczą jak w gorączce trawy gładzone niecielesną dłonią…
Kiedy coś się przeinacza
w tym szmerze,
w gorącym oddechu.
W rozognionej
rzeczywistości
tętniącej ogniem kwiatów.
W sześcianach powietrza…
W nieskończonych wariacjach na ten sam temat.
*
Gdzieś idę nocą. Idę ulicą. Znowu idę. Wiecznie.
I wiecznie mi tęskno do ciebie.
W pełnej melancholii uciekam od siebie.
Zapuszczam się w szum samochodów,
goniąc nie wiadomo dokąd. W świetle latarni. W nocy dżdżystej.
Ciepłej,
bądź
księżycowej.
Trzymam ciebie w ramionach.
Poprzez próżnię
dotykam twojej twarzy.
Nie czuję jej,
lecz widzę,
ale tak jakby przez szybę.
W smugach mijających reflektorów.
W lśnieniach i błyskach.
I w jakiejś zdefragmentowanej formie.
W ułamkach umykającej wciąż całości.
W spływających kroplach padającego deszczu.
W zniknieniach i zjawach. W ciągłych powtórzeniach…
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-08-31)
***
https://www.youtube.com/watch?v=RuVCOVd13kg
Yaro, 30 sierpnia 2024
z rozsypanych słów
składam coś ciekawego
nie ma ciebie znów
nadeszła jesień
opadły ostatnie żółte liście
jak po diable tak nagle
zamyśleni listonosze
nie dostarczonych listów
puste czerwone
skrzynki pocztowe
na mrozie
zasypiam z nostalgią w oczach
smutny poranek
kawa zimna jak ostatni dzwonek
zamykam świat
w kilku westchnieniach
ach i ech
w parku szarość
budzi się w smętnym pejzażu
jak smutek w cichym
bez echa cmentarzu
Marek Gajowniczek, 30 sierpnia 2024
Mają nadal stare dziady
swoje chatki z czekolady
ukrywane w blokowisku.,
a po zmienionym nazwisku
nikt na adres ich nie trafi.
Tylko ktoś z partyjnej mafii
błądzący po IP-eNie
zna właśiciela i zaspis -
wie w jakiej chatka jest cenie -
i głodnych wabić potrafi
wygodą słodkiego łóżka.
.
Forsą szeleści poduszka
zagłuszając złe odruchy.
Sprawia, że opór jest kruchy
i poddaje się elicie
z nadzieją na lepsze życie
nie wstydząc się mezaliansu.
.
Poranek jest końem transu.
Znika ze snu dobra wróżka
staruszka na kurzych nóżkach
i pod progiem szufla czeka.
Czas się zbierać i uciekać
znowu na Protal Randkowy
z nadzieją na romans nowy.
.
Samotność jest trudna.
Nie każdy ją znosi.
Rzeczywistość złudna
o rozsądek prosi.
Co było to było!
Bywa lepiej - gorzej.
Ja to, co się śniło
między bajki włożę..
,
Nic innym nie dając
prócz samego siebie
miło jest czekając
śnić o Siódnym Niebie,
nawet, gdy do niego
za wysokie progi
i wiersz jest dlatego
bajką dla ubogich.
sam53, 30 sierpnia 2024
w twoim szepcie chcę się zbudzić
kiedy kochasz jeszcze we śnie
w pocałunki nocą wrócić
niech się same piszą wierszem
niechaj przedświt drży fioletem
a róż kapie nam od złota
lato karmi jeszcze jesień
las mech wrzosy chcę cię kochać
rześkim rankiem tak jak echo
które razem z nami wstało
chcę cię kochać całą wieczność
szeptu też jak zawsze mało
spójrz mi w oczy - ciągle iskrzą
pójdźmy razem w dzień we dwoje
w przytuleniu w naszą przyszłość
wrzesień już zazdrości objęć
sam53, 29 sierpnia 2024
zapach kawy
jeszcze we śnie nad poduszką
nasycony świeżym dymem czereśniowym
zanim słońce
rozpromieni się na dobre
a wieczorny blady księżyc schudnie w nowiu
zapach kawy
z wiatrem jeszcze z pocałunkiem
feromony zatrzymane w filiżance
pachną usta
cała kwitniesz - miłość frunie
ach do walca cię zaproszę - tańczysz - tańczę
potem umrę
po poecie
już od dawna się nie płacze
co tam wiersze
ty dwa słowa włóż do trumny - białą różę
dziś pogadaj ze mną proszę chwilę dłużej
Marek Gajowniczek, 29 sierpnia 2024
Lato było kapryśne.
Kończyły się wakacje.
W mediach na tortach wiśnie
ściemniały sytuację
na obu bliskich wojnach
z pulsującym napięciem -
kto? kogo? gdzie i kiedy
zniszczy wrogim przejęciem
przekraczając granice
wielu linii czerwonych?
W światowej polityce
mataczą obie strony!
..
Padają gospodarki.
Płonie infrastruktura.
Stroi się w zmian koszmarki
moralnośc i kultura,
a rośnie upodlenie
i wolność nam pożera
marazm i zniechęcenie.
Ameryka wybiera!
I kiedy w listopadzie
ostatni liść opadnie
o ładzie i nieładzie
wypowiem się dosadnie
nie używając kropek
i paneli Campusa,
całując Europę,
gdzie jej koszulka kusa..
Adam Pietras (Barry Kant), 29 sierpnia 2024
The Introvert
Emptyness sealed
Devil plays his dysharmony
Running among the ruins
As I am a king
Of things unseen
Forgotten and unknown
Such a nice way to describe
The drama of dreams
Of existence turned
To it's own core
With a hope of
Transformational power
As I can give and take
Only to myself
Unseen, forgotten and unknown
Absurdal agonist
Screaming no longer
A horse
A crafstman
The trickster
The tired jumper
As I can't choose between
Fascination and disdain
Sickness and joy
Tragedy and a dance
Despair and a humour
Loony tunes on the moon
Flag in a far place
Goddes in dreams
Love so far
sam53, 28 sierpnia 2024
znów minąłem sie z deszczem - wiatr w chmurach się zerwał
przyniósł grzmoty gasnące niespełnionej burzy
przy kapliczce pacierze zatopione we łzach
gdy spragniona dżdżu ziemia z myślą przy kałuży
wieczór w sennych rozbłyskach karmiony duchotą
ćmy próbuje kołysać światłem pod latarnią
księżyc zgubił się w gwiazdach kiedy nieba dotknął
myśl o deszczu jak echo wraca z niczym stamtąd
tylko we śnie padało - krople lśnią na ustach
tak jak perły na wąsach domokrążcy kota
twoje ciepłe dzień dobry leży na poduszkach
lubię kiedy całujesz
kiedy szepczesz - kochaj
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.