sam53, 16 sierpnia 2024
miłość dojrzewa w kwiatach września
jak słowo kocham na poduszce
kiedy wspomnieniem zawsze pierwsza
trochę szalona pełna wzruszeń
widzę ją w astrach i powojach
w brązach kasztanów i żołędzi
w fioletach wrzosów mchem wyrosła
w wierszu przy tobie jak łzy szczęścia
czasami ciągnie pod jabłonie
gdzie owoc w słońcu się rumieni
jabłka nie mieszczą się już w dłoniach
jak twoje piersi przy nadziei
miłość dojrzewa na jesieni
w gwiazdach co miały spaść - nie spadły
w wieczornym szepcie cichym - nie śpisz
noc z tobą pachnie światem magii
sam53, 15 sierpnia 2024
nie wiem od kiedy przychodzisz do mnie we śnie
wilgotna wieczorną rosą
w aromacie dojrzałych jeżyn
dlaczego plączę w dłoniach twoje imię
nasze cienie wędrują obok siebie
dlaczego słońce zachodzi raz we mnie raz w tobie
a pocałunki nie kończą się w kącikach ust
nie mam pojęcia w którym wierszu obudzimy się o świcie
ale wiem że jeżyny w tym roku smakują wybornie
pachniesz babciną konfiturą
sam53, 15 sierpnia 2024
no i przyszedł jak deszcz po upalnym dniu
zmywając kurz z wczorajszych marzeń
porozsuwał cienie szukając innych słońc
jakby nie wiedział że można je namalować
a dzień nie zacznie się i nie skończy pośród mchów i paproci
gdzie każda przyjemność trwa więcej niż chwilę
.
oddałabyś się mu bez mrugnięcia okiem
pewna że druga strona księżyca jest piękniejsza
od tej codziennej zwyczajnej smutnej
.
widzę cię w jego szerokich ramionach
szerszych od śliwki uginającej się pod ciężarem owoców
w fiolecie zawsze było ci do twarzy
.
wspomnienia z czasem nabierają innych barw
violetta, 15 sierpnia 2024
na plaży zakładam jedwabne pareo
owijasz delikatnie kropelki morza
zostaną ze mną dłużej
jak czerwony hibiskus śmiejąc się
z pięknie muśniętej opalenizny
wracaj po zapach plumerii
sam53, 13 sierpnia 2024
.
często chowam sny pod poduszkę
wierząc że będzie im tam tak samo dobrze
jak niedokończonym wierszom
.
chyba wszystko co stworzy wyobraźnia potrzebuje czasu
słowo wymaga ponad to odrobiny światła
dwa słowa dwóch serc
.
w myślach prowadzisz na drugą stronę
już nie chodzimy po wodzie
sam53, 13 sierpnia 2024
żeby się tylko nie oparzyć
gdy usta czują żar na ustach
kiedy wędrujesz w świecie magii
która do łez potrafi wzruszać
.
pieszcząc oddechem tuż za uchem
pozwalasz ciału w środku płonąć
by delikatny ognia bukiet
oddał się w jasyr tęsknym dłoniom
.
aż po szaleństwo w namiętności
która chce w jedno związać serca
i do misterium już zaprosić
choćbyśmy nagle wyszli z wiersza
.
nim słońce zajdzie księżyc wstanie
a deszcz nasyci nas do woli
nim się zdążymy w jutro zapleść
i w sobie jeszcze raz zapomnieć
sam53, 13 sierpnia 2024
to musiało być przeznaczenie
zimowy wieczór zadymka - na przystanku ona i on
przypadek - pewnie wracali do domu
w świetle latarni śnieg w płatach sypał na czoło nos na usta
oni opatuleni szalikami chuchają w ręce
tak żeby para z ust omijała spojrzenia
budując srebrzyste sople pod nosem
ktoś z boku szukałby pewnie twarzy w tym ośnieżonym obrazku
gdy odwróceni plecami do wiatru
walczyli z mrozem który powoli owijał
ich zziębnięte ciała w jeden wielki kokon
tuląc się wzajemnie łączyli resztki ciepła
słuchając przemiennie bicia serc i hulającego wiatru
pragnienie siebie tliło się śladem pocałunku na sinych ustach
bliskość budziła raz po raz głębokie oddechy
wydawało się że wszyscy idziemy pod stromą górę
a przecież nie byliśmy na wyprawie w Himalaje
choć pogoda na warszawskich Jelonkach nie przypominała normalnej zimy
kiedy nadjechał autobus
w świetle księżyca zobaczyłem przeznaczenie
usiadło miedzy młodymi ludźmi
on trzymał ją w ramionach
jej wełniana kolorowa czapka łaskotała go w podbródek
tego wieczoru nie sprwdzałem biletów
Misiek, 13 sierpnia 2024
Miałem tyle marzeń i pomysł nowy
i wcale nie jest on ściętej głowy
by ludzie się wszyscy pokochali
i w cudzie miłości żyli duzi i mali
by wyciągnęli na zgodę obie ręce
i żadnych wojen nie było już więcej
Miałem tyle marzeń i dobrych snów
a teraz czekam aż się spełnią znów
śmieje się ze mnie bogini przeznaczenia
że chleba nie upiekę przecież z kamienia
mówi bym wyszedł z tego złudzenia
popatrzył raz na słońce spoza cienia
Miałem tyle marzeń witając dzień z rana
a życie trwa tylko chwilę jak fatamorgana
I choćby to co piękne było tylko snem
powtarzam sobie czasem ,,Carpe diem’’*
wciąż wszystko zmienia się od tylu lat
chociaż to wszystko to ten sam świat
Pomarzyć mogę sobie o czym tylko chcę
ukradkiem przełykając gorzką żalu łzę
myślą polecę na jego koniec i gdy wrócę
w ciszy serca sobie kolejny raz zanucę:
,,Jedyne co mam to złudzenia
że mogę mieć własne pragnienia’’**
* sentencja z Pieśni Horacego=chwytaj dzień ** cyt.-z piosenki zespołu Czerwony Tulipan
Marek Gajowniczek, 12 sierpnia 2024
Jedna kropka bardzo zmienia
treść w żałosnych Orzeczeniach
po spotkaniach tête-à-tête.
Nie ma zgody, a jest Ż-et
.
Jedna kropka gwarantuje,
gdzie się w życiu uplasujesz -
wyższe studia, tytuł, dochód
oraz dystans od motłochu.
.
Już na społecznej drabinie
noga ci się nie podwinie,
bo jeśli się znajdziesz w kropce,
masz Ź-et swojskie, a nie obce.
.
To Ź-et także i źółć miewa.
W żalu nieraz się wylewa
i smak zmienia mleka matki.
Nie licz wtedy ma dodatki...
.
Ulgi oraz przywileje.
Choć wiesz nawet skąd wiatr wieje -
nic się tobie nie należy!
Siedząc cicho możesz przeżyć.
.
Nieważne, że byle jak.
Jedna kropka - wielki znak
na koniuszku alfabetu -
gwarancją immunitetów!
Arsis, 11 sierpnia 2024
(Cyklu: Określenia)
Wtedy. Tak, wtedy. Było lato. Czy początek czerwca, kiedy wsłuchiwałem się w ciszę szeleszczących
liści.
Za oknem deszcz. Mżące krople błyskały w przelocie. W lśnieniach słońca
spoza szarych chmur.
Rozpryskiwały się na parapetach
kryształy.
Kłujące w oczy odpryski.
Za sztachetami malw w pomarańczy drżące kule. Matka jeszcze żyła. Wtedy. Była w sąsiednim pokoju.
Przeżyłem ją.
Pamiętam, że byłem wpatrzony
w żywy klejnot jej spojrzenia.
Mówiła coś ze śmiechem, albo ze łzami w oczach.
Recytowała słowa zapamiętane z dzieciństwa.
Opowiadała. Wspomnienia lały się strumieniem…
W błysku okna.
W słońcu.
O poranku.
Tego, albo tamtego lata.
Przepraszam, ale muszę przerwać na chwilę.
Ponieważ kręci mi się w głowie, wiruje…
Piękny marynarz spogląda na mnie zalotnie.
Z etykiety:
Tom of Finland.
Gdzieś, spoza kryształowych kropli.
Wśród kropli, co lśnią i zamykają wewnątrz twoje oblicze.
Ech, znowu przesadziłem.
Do kogo to
mówię?
Do kogo?
Nie wiem.
Nie pamiętam…
Albowiem chyba do nikogo. Do samego siebie, jedynie.
Wiesz? W moim sercu zalęgły się motyle i łątki.
A w tym czystym nasłonecznieniu słoneczniki są raniącym oczy uderzeniem blasku.
Gdziekolwiek, na polu. Na łące. W zielsku traw przypadłych do ziemi płaczę.
I łapię chciwie hausty powietrza, majacząc o tobie w barłogu z krecich kopców.
W nikłych podmuchach owadzich skrzydeł,
co przelatują obok z cichym brzęczeniem.
W przybladłym od żaru
błękicie
kurz i pajęczyny.
Trzeszczenie sosny wyrosłej na piasku.
W czerwonych
malwach,
w anemonach...
Zaciskam mocno
powieki
oślepiony aureolą światła.
Pod powiekami pulsujący powidok skrzydlatych cieni…
Jakby ktoś szedł w gorących drżeniach powietrza, bądź płynął obłokiem nad piaszczystą drogą...
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-08-11)
*) Weltschmerz (niem. ) - Ból świata
***
https://www.youtube.com/watch?v=jaiAZPwHiag
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.