Marek Gajowniczek, 4 listopada 2024
Wojna wyborcza i wojna prawdziwa.
Gdzieś się zsunęła szamba pokrywa
i nieopatrznie można w nie wpaść.
Nie na tę szalę swe głosy kłaść,
kiedy emocje burzą nam krew.
Głosować za, czy może wbrew?
.
Za - podpowie konserwatyzm,
lecz z sumieniem tarapaty
pomrukują w nim sprzeciwem.
Deklaracje nieprawdziwe -
nigdy potem niespełnione
służą za szamba pokrywę-
propagandy sa balonem!
.
Sutków przewidzieć się nie da.
Fałsz, oszustwo, wojna, bieda
promują Porządek Nowy.
Strach i szantaż atomowy
to współczesna polityka.
Niech się martwi Ameryka!
Mam większe problemy własne.
Pustą kieszeń, buty ciasne.
Drażni mnie mdialna sztampa.
.
Sam głosowałbym na ...
Marek Gajowniczek, 3 listopada 2024
Na IBM-ie
trwa obliczenie
zmiany strategii -
"Pokój za ziemię!"!
Ile są warci orzekmą biegli
ziemia i groby oraz polegli.
.
Zamkną nam usta.
Stlumią sumienie
szeregiem Ustaw
"Pokoj za ziemie"
bo więcej tracą,
kiedy się zbroją.
Ziemią zapłacą,
ale nie swoją
.
Chinom -Syberią,
Rosji - Przesmykiem .
Dorzucą także jej Przybałtykę
do tego, co już wojną zabrali.
Nas zmuszą byśmy sami odali
wszystko, co Poczdam dal nas uchwalił.
Za Lwów oddamy Śląsk po powodzi...
i wierzcie - Rząd się na wszstko zgodzi!
.
Wszystko się musi odbyć potulnie.
Wielkie mocarstwe okroją Unię.
W razie sprzeciu zagrożą krachem,
tym.którzy poza globalnym dachem
szukali będą miejsca dla siebie.
Wiele jest innych planet na niebie.
Opornych będą hurtowo słać
skąd ich na powrót nie będzie stać.
Marek Gajowniczek, 2 listopada 2024
W twych ramionach czuję się jak Kemala.
Bądź ostrożny, bo możesz mnie zgnieść.
Kiedy ci na pieszczoty pozwalam
to mnie pieść, jak potrafisz, ach pieść.
.
To jest puszek - nie skórka bobrowa,
a ten kremik tuż pod nią - nie lep.
Pewien umiar w swych ruchach zachowaj.
Głaskaj czule, powoli - nie klep.
.
Przed kamerą żeś pewnie swawolił
innych postaw wymaga debata.
nieopatrznie i słowo zaboli.
Twoja mala ma swoje lata.
.
Więc za bardzo się w niej nie rozpalaj
i powstrzymuj namiętmości dłuźej
Nie naciskaj - nie szukaj rywala.
Kto jest pod kim? Kto będzie na górze?
.
Podział głosów: połowa - połowa.
Komu widz chętnie jutro głos da?
Temu co mu się bardziej spodoba.
Rozmiar w calach... a moze ja.
sam53, 2 listopada 2024
wszystkie marzenia zaczynały się i kończyły
pod wierzbą na końcu podwórka
tylko niektóre dawały się wytrzeć jak łzy
wymazać z pamięci
pozostałe wysychały w słońcu podczas wakacji
niespełnione spod choinki chowałaś w króliczym kołnierzu palta
najważniejsze zamknięte na kluczyk w pozytywce czekały odpowiedniej chwili
kiedy umarła matka wytrzepałaś kuse już palto
wybaczyłaś gwiazdom że spadały nadaremnie
zaprosiłaś mnie w codzienność
z wierzby wiatr strącał ostatnie liście gdy słuchaliśmy melodii
zapisanej w pozytywce
Marek Gajowniczek, 2 listopada 2024
W obu krańcach Europy
katastrofalne potopy.
Wstrząsana wojnami Ziemia
niesie strach, śmierć i zniszczenia.
.
Biedny nam współczesny Noe
co zostało wziął w tobołek
i dołączył do migrantów
z innych lądów, słanych nam tu.
W szlam i błoto, w tę ruinę,
gdzie przeżycie jest wyczynem
i gdzie naród słaby, chory
zdołał przetrwać do tej pory.
.
Dzisiaj Unia chce go zmieszać
i rząd uległy rozśmiesza
drożyzną, Zielonym Ładem.
Bądźcie dla innych przykładem!
Strefą dobra pospolitą.
Ręką podaną banitom
do Arki na Araracie
Przetrzymacie! Radę dacie!
.
Odzewu dobrego nie ma.
W mediach hejt i wielka ściema.
Ludzie na pomoc czekali -
nie na neoliberalizm
Międzymorza i Przemurza.
Nie pozwolą w łajnie nurzać
i sprzeciwu staną tamą
temu,co tu źle wybrano.
Co zarządza gorzej - drożej.
Niczemu sprostać nie może!
Marek Gajowniczek, 2 listopada 2024
Wiatr spóźniomy, pokręcony
na kraj śpiący spadł.
Wrócił niezadowolony
w resztki żółto-złotych liści,
gdzie wszystego nie wyczyścił -
w czarne worki kładł.
Dzisiaj pod błękitnym niebem
wszystko, co może, odpycha od siebie.
,
Obiecał światu, że z piękna jesieni
nic nie pozostawi i barwy jej zmieni.
Posprząta, zagrabi,
niespodzianki sprawi,
a potem ja zmiotem położy pokotem
i kurz z czapek zdmuchmie,
by jesień swym złotem
nie jaśniała cudnie.
.
Las, co rankeim drzemał
i liście krył wszędzie,
pierzyny z nich nie ma.
Zimą mieć nie będzie!
Śmieć zadowolony
kręci i kołuje.
Tańczy z każdej strony.
Cmentarne gnie tuje.
.
Dotychczas przy Święcie
nikt się nie odważył
odwracać na pięcie
od widoku twarzy,
ale wiatr, co w oczy
stale ludziom wieje
najpierw chłodem zmoczy,
a potem ogrzeje.
sam53, 2 listopada 2024
i na dobranoc
gdy rosnę nadzieją na pocałunek
na delikatną niepowtarzalną pieszczotę twoich ust
kiedy poddając się ich wilgoci uwalniam wyobraźnię
gdy darujemy sobie jakże przyjemną chwilę
bycia ze sobą tylko we dwoje
jak zagubieni którzy odnajdują się w przeznaczeniu
gotowi na odlot
gotowi na wszystko
fruńmy fruńmy
jeszcze jeszcze jeszcze
gdyby tak można było
zasnąć w twoim sercu
i już się nie budzić
Arsis, 1 listopada 2024
(Droga)
Daleko jest stąd do wszystkiego. Daleko jak stąd do wieczności. Przez drogę zaśnieżoną,
bijącą po oczach cząsteczkami jaskrawych, mżących luminescencji.
Idę. I idę, gdy wokół drzewa... Gdy na poboczach chylą się pod czapami ciężkiej bieli.
Pochylone. Coraz bardziej wątłe w tej nieskończonej pustce piekielnego lodu.
W tym absolucie nieistnienia.
Jesteś
tutaj?
Spójrz!
Moje oczy i dłonie. Moje spierzchnięte gorączką usta…
Przesłonięta mgłą żółtawa łuna opadającej siarki..
A w tej ciszy mdławy odblask natury. A w tej nicości jedyne oko. Zaćmione.
Przesłonięte dymem w snopie kwaśnego deszczu.
Moje własne oko patrzące na mnie.
Wpatrzone w samo siebie.
W głąb. W tę głębinę bez końca.
Do wnętrza swojej własnej egzystencji…
(Miasto)
Wiesz, ja byłem
tutaj
wiele razy.
Byliśmy.
I jestem znowu, będąc jeszcze.
Szliśmy tędy, idziemy. Ulicą.
Ogrodem. Placem...
I słyszę. Słyszę te oddechy. Lecz nie twoje, ani moje.
Inne.
Te westchnienia obce.
I widzę procesje przesiąkniętych wilgocią widm.
Jakby idące samych nas odbicia
na zatartej częściowo starej fotografii.
Czy ty mnie
jeszcze
kochasz?
Ja kocham.
I tęsknię.
Chodź, pójdźmy, mimo że deszcz zalewa oczy.
Ten niekończący się deszcz.
Popatrz, jak smukleją w oddali kominy
industrialnej kreacji,
których dymy giną w zwolnionym tempie w stalowej konsystencji niewzruszonego nieba.
I parują jeziora spuszczanej z fabryk wody, nad którymi tańczą ognie świętego Elma.
Drgają.
Niekończący się rur splątany krwiobieg cuchnących wyziewów.
Samochody tonące w brudnym śniegu.
Taplające się w błocie. Przechylone na bok zardzewiałe żuki. Całkowicie martwe.
Pamiętasz
mnie
jeszcze?
Chodź, pójdźmy znowu.
Idziemy.
Zaciskam powieki. Pod powiekami powidok.
Czerwonawy płomień.
W ustach metaliczny smak.
W oknach blokowców twarze. Jednakowe.
Przywarte do pokrytych pyłem szyb,
poznaczonych kroplistym piętnem. Żelaznym.
Ułożone do pocałunku usta. Jak wtedy. W oknie odjeżdżającego pociągu. Na pożegnanie.
Przyciśnięte
dłonie.
Na murze
imię wypisane kredą.
Lecz nie twoje, ani moje. Inne.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-01)
***
https://www.youtube.com/watch?v=UteO2YXtQ_w
Trepifajksel, 1 listopada 2024
Nie ma to jak kopnąć muchomora, niech pofruwa,
zanim spadnie, wśród wrzosów
drżących od strachu
zaskrońców.
Tupot i jazgot: Halyna, mam grzyba, dobry jest
chyba, coroczna rzeź
na borowikach, wysypisko
i zdemolowany las.
------------------------------------------------------------------------
Pocztówki z Wygnajewa
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.