tetu, 9 listopada 2025
źródło ognia zaczyna się pod powiekami. w ustach
mam las, suchy jak ziarna pieprzu. wystarczy iskra,
by to co na języku, płonęło żywym słowem. wymówka
jest jak zapałka, skrawek papieru — ziemia,
już chyba niczyja. nim zdmuchnę płomień,
chcę poznać jego surowość, skruszyć go w palcach;
zaboli — wiem, ale tylko tak uniosę
bezgraniczną pustkę, niewyobrażalną ciemność.
Belamonte/Senograsta, 9 listopada 2025
można spokojna szczęśliwa samotna
wiosną duchy
jesienią duchy
Mówią, że tu nie ma duchów
ale jest On - Duch...
Polubiłem tą aleję, jestem nią,
bo szedłem nią jak szedłem do niej
i uciekałem nią przed nią i przed sobą
Lecz o pewnych porach można na niej spotkać żywych
słyszę stukającego dzięcioła
Jak wejdę na drzewo,
zrobię zdjęcie chmur, odkryję nieznany kolor,
to zderzę się może z czyimś kosmicznym istnieniem
spojrzeniem, nieporozumieniem, zrozumieniem
w samotnej alei
I zawołam Obcego jak Wendy - Marcy
a on przybędzie, by mnie bronić i zniszczyć
a na spotkanie wyjdzie mi też ta, co jest mną i nie mną
z którą można się połączyć
na najgłębszym, dającym nowe życie poziomie
Nie wszyscy są obwieszeni lustrami
Oni się zbliżają, oni nie są mną
i to jest piękne, nie jestem sam,
i straszne
i męczące
prawie jak umieranie dla Narcyza
- dziecko pcha wózeczek z pluszowym pieskiem
jakaś para, może my, daje datek na renowację nagrobków
inna je beztrosko rurki z kremem za szybą kawiarni -
Na moim rejonie tak się do mnie zbliżają
brunetka Słodka Szansa i blondynka Kotka z Klasą
Ta Ruda, wątpliwe samo życie - to chyba czwarta Gracja,
albo tylko mój kryzys wieku średniego
sam53, 8 listopada 2025
na początku było słowo
słowo należało do Boga
z czasem pojawiło się światło
wystarczyło przekręcić kontakt
.
później była szkoła
w szkole podpadłem
na zjeżdżaniu po poręczy
któregoś razu razem ze mną zjechały kwiatki
.
nie lubię opowiadać tej historii
boję się że ktoś znowu zgasi światło
a ja pójdę w życie z przyklejoną etykietką
pieczęcią lub numerem identyfikacyjnym
.
coraz więcej tych
którym trzeba przypominać
violetta, 8 listopada 2025
promykiem lśnię za kurczącymi się liśćmi
chłodnym wietrzykiem odciążasz łodyżki
tańczę światłem na tobie mieniąc się
i odbijając odrobiną małych miłości
złotym gruszkowym popołudniem
sam53, 8 listopada 2025
jesień zeszła z obłoków jak czas do wieczora
mgłę rzuciła na łąki jak piaskiem po szybie
chłód obudził się później - zaspał na nieszporach
z zapomnianym pacierzem księżyc nocą przybiegł
zapisany w kałuży pomarszczonym światłem
w kroplach deszczu spóźnionych o niejedną chwilę
pod uliczną latarnię ostatnią za miastem
wraz z sierpniowym wspomnieniem - gdzie ćmy i motyle
gdzie podziało się lato w różowej sukience
ile gwiazd pozostało na niebie w obłokach
ile ciebie przytulę swoim szczodrym sercem
czy jesienią mi powiesz - kochaj jak ja kocham
Belamonte/Senograsta, 8 listopada 2025
Szczęśliwego wywoływania duchów i dusz
Jestem tym, co odkryłem, tą drogą jesienną...
to mnie zamyka - duchy krążą wokół
w nowych i starych lokacjach
oddech wiosny, 3/4 Boga -
dusze listopadowe drzemią w słońcu, ziemi, dzięciole
następcy i przodkowie
Słońce jest jedno, ale to zbiór płomieni
każdy promień natrafia na bratnią skałę
cień, a w nim jaszczurka
zwinięta w kłębek, ma płomyk i kroplę w sobie
odda też ducha, moment energii, energię
ale nie wszystko jest feniksem
i umiera na jego wzór by w pełni ożyć
duch wszystkiego jest świadom, przepalające ścięgna Słońce
...lasem, grzybem, zachwytem, topielcem zieleni
i feniksem i duszą pełną dusz
pełną życia śmiercią z gwiazd i tą z ziemi - z rozkładu,
buntu świata zewnętrznego i wewnętrznego
z konania powolnego w uścisku anakondy
Umieram, ja, tylko -
jest samotna aleja, wiosną latem zimą
można, smutna i szczęśliwa
piękna, z gwiazdami, liśćmi, przenikana falami
śnieg, drzewa, samotność
można na niej zgubić duszę i ducha
w kosmosie, choć na Ziemi
w mydlanej bańce Jesieni
Belamonte/Senograsta, 7 listopada 2025
przetarta tkanina, prześwity, kształty
rozprysły się lustra
Jesteśmy nadzy
pomidory czerwienieją w słońcu na balkonie
uda kobiety obejmują koński grzbiet
Promień słońca osiada na liściach
Jesień nie tłumi uczuć, wybucha, rozmawia
porywa wszystkich, zrywa bielma z oczu
przewietrza izby
bierze za rękę i prowadzi w labirynty
wpuszczamy przepływ do środka
wchodzimy w przepływ, odpływamy
zdobywamy świat
powracamy na balkon
w czerwień pomidorów i zachodzącego
albo zmartwychwstającego słońca
przelewamy się w bezkrwawej ofierze
całujemy
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.