sam53, 21 lutego 2025
czy chciałabyś tę miłość kokardą przewiązać
kiedy dzień pierwszy z brzegu jak każdy ponury
nawet słowo gdzieś w środku ledwie drugie trąca
a ty duszą i ciałem bardziej kochasz góry
bliżej ci do wspinaczki po ostrych kamieniach
i do mgieł pełzających po krawędziach grani
bliżej dalej obłoków gdy dotykasz nieba
podpisując się wierszem z Łodzi do Pabianic
jak wysoko są słowa po które wciąż sięgasz
czy piękniejsze o wschodzie kiedy słońce wstaje
ile ciebie jest w kocham w codziennych zaklęciach
gdy dzień dobry przed nami to już Himalaje
wolnyduch, 21 lutego 2025
Wiersz jest ekfrazą do obrazu o tym samym tytule.
Niestety obraz był sprzedany lata temu i już nie mogę podać linku, by móc go przedstawić, a portal nie istnieje.
Wiem tylko, że autorem jest Ryszard Winczenko i dodam, iż był zadowolony z mojego wiersza.
Jest to obraz w barwach biało szarych,
z postacią siedzącą na krześle, z podpartą głową,
która wygląda na osobę w stanie depresji,
z pewnością mocno zasmuconą.
Sorry wcześniej pomyliłam imię Autora, nie Robert, tylko Ryszard i nie podałam jego nazwiska.
*******************************
Ręce w pięść ścisnąłeś przy schylonej głowie,
chcesz zagłuszyć w sobie wrogą myśl, co krąży -
gdy rozpacz na krześle siadła w ciszy obok,
ściany przerażone też zamknęły oczy.
Tylko wokół pustka i te mury grube,
których przebić dzisiaj sztuki nie posiadłeś.
Któż cię w niej usłyszy, kiedy sam się gubisz,
z duszą zaplątaną, co ugrzęzła w bagnie?
Jak się masz wydostać, jak wykrzyczeć żale,
kiedy w gardle niemoc szpony zatopiła?
Wszystko jakieś blade, w szarobiałej barwie,
tylko nicość wokół samotność owija.
I jak wrona kracze, co dziobie od środka,
wprost do ucha szepcze i rozrywa trzewia.
Odejdź, proszę. Zlituj się nade mną, rozstań!
Myślisz - Boże pomóż, mojej duszy przebacz.
Jeśli mi pomożesz, może się udźwignę
i ten ciężar, który przylgnął, plecy gniecie -
jeszcze raz odrzucę, myśląc, że możliwe
nawet grubą ścianę z czasem będzie przebić.
wolnyduch, 21 lutego 2025
Gdy oddasz czas, powie - mało.
Oddasz serce - zechce zawału,
jak stracisz oczy - to zapomni
obrażony brakiem lajka
wśród wyznawców fejsbukowych.
Twój wirtualny znajomy.
ajw, 21 lutego 2025
odpryskujesz jak kiepski lakier, a ja myślałam, że mam życie
ociekające kolorem. lekkomyślnie przestałam przebierać
w spojrzeniach napotkanych mężczyzn.
już tak łatwo się nie rozprowadzasz
- zastygasz w chwili. krew gęstnieje, kiedy wycinasz
językiem fragmenty naszej historii. w bitwie pod Magentą
wydrapuję resztki. burgund uwiarygadnia emocje.
nasycony mocnymi pigmentami nie licz na winylowy połysk
moich ust.
_______________________________________________
sam53, 20 lutego 2025
budzisz się - pusta poduszka
i sen z którym nie wiadomo co począć
wiem życie nie jest idealne
a naszym myślom bliżej do siebie w snach
dłonie przekazują sobie nawzajem ciepło
spojrzenia szukają jednego punktu odniesienia
na ustach kwitną pocałunki
nie pytamy siebie o przyszłość gdy nadzieje w kokardach
.
byłoby zbyt pięknie
przejść się we dwoje wstęgą Moebiusa
nie wracać do przeszłości w zagiętej przestrzeni niedomówień
przecież miłość nie kończy się na pustej poduszce
gdy na wykrochmalonej pościeli
zaczynamy układać się
niczym słowa w scrabble
Yaro, 20 lutego 2025
na stosie marzeń z pełną głową
pędzą myśli niepokonane
rozważam nad każdą wybieram najzdrowsze
z gitarą na plecach
w plecaku słowa ubrane w małe sweterki
na ustach ciągle wiosna
choć zimnem ciągną nagie poranki
za drzwiami nie wiem kogo spotkamy
mało w kieszeniach sary
ale wystarczy na zabawę do siódmej nad ranem
spiętrzony trochę za nerwowy niepotrzebnie
świtem blednie nad stawem
dalej czekają schody
wspinam się na wyżyny zielonej koniczyny
na niebie jakoś jesiennie
puszczam nieudane dni w niepamięć
Toya, 20 lutego 2025
nie nadam temu żadnego kształtu
twoich dłoni
czy ust
nie użyję słów by zdefiniować
wystarczy obecność za
którą tęsknię
wspólne wpatrywanie się w Pas Oriona
kilka zimowych dni
i wiosna która wydłuży dzień
brodzenie pośród innych ciał
po kostki
kolna nawet
w dźwiękach zapachach i kolorach
które bez ciebie niewiele znaczą
nie będę się o nic upominać
wezmę co da
chwilową nieważkość
później upadek tym boleśniejszy
im dłużej trwał ten stan
im większe były nadzieje
że nie dotyczy nas czas
i przeżywać będziemy już tylko pełnię
tymczasem ubywa księżyca
i nas ubywa
nocą otwieram okno
wpuszczam światło uwieszone nieba
niby przenika przez szybę
ale jest uboższe o bezpośredniość
którą kradnie tafla
upstrzona przez ciepłe ślady
przyklejonych do niej palców
i długo wstrzymywanych wydechów
powiększam metraż
i perspektywa jest jakby lepsza
odkąd patrzę przez mrok
widzę może mniej
ale za to skupiam się bardziej na szczegółach
sąsiednich konstelacji
dostrzegam że Alkaid i Dubhe
też suną "we własnych kierunkach
by ostatecznie przerobić Wóz
w coś na kształt włóczni albo noża"
boję się broni
nawet białej
tym bardziej gdyby wisiała nade mną
ta ni to obietnica ni przestroga
kolejne przykazanie do dźwięczenia w głowie
odwracającej się ciągle w kierunku
gdzie samospalenie uwolni mnie od istnienia
wolnyduch, 20 lutego 2025
Wiersz dedykuję tym, którzy są takimi wybrańcami,
czyli osobom wyjątkowo utalentowanym,
nie tylko pisarsko, ale także w innych dziedzinach,
np. muzykom czy malarzom
***********************************************
Wybrańcy Bogów mają rubin w oczach
i szarość zmiętej twarzy z pergaminu.
Spuchnięte myśli błądzą w domach mrocznych,
by tam w obłokach marzeń stale płynąć.
Kieszenie u nich z anoreksji znane,
gdy przeświecają w marynarkach smutku,
a barki z karkiem o mocy Tytanów,
dźwigają całe tony cierpień ludzkich.
Bywają krótko w obecnym wymiarze,
bo chętnie Bóg ich gdzie indziej zobaczy -
raczej po drugiej stronie barwnej tęczy,
w zamian za ekspres życia i udręki...
wolnyduch, 20 lutego 2025
Ona uwielbia podskakiwać,
i się uśmiechać, tak po prostu,
gdy deszcz za oknem, jej jest miło,
taki charakter ma przekorny.
Nawet, gdy bliskich śmierć, ból wokół,
ona optymizm wkłada chętnie,
mimo że w środku deszczu krople,
zewnętrzny spokój zawsze przędzie.
Czemu zapytasz? Bo pamięta
przydatną lekcję - przekaz ojca,
który powtarzał do znudzenia,
że zawsze trzeba dobre strony
Widzieć w najbrzydszym, brudnym kącie.
ajw, 20 lutego 2025
między nami upał
wąskie uliczki niebezpiecznie
zbliżają ciało do ciała
okno patrzy w oczy oknu
pigmenty tynków
w kolorze ochry
prażą się w słońcu jak piniole
nad nami suszy się pranie
- białe flagi pokoju
wywieszone po głośnej wymianie
pościeli
błądzimy w labiryncie zapachów
przeciwnie do ruchu
wskazówek zegarów
by w chaosie wyłowić
zapach jaśminowców
porastających nasz balkon
________________________
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.