Arsis, 7 grudnia 2024
To było tutaj. Gdzieś tutaj. Albowiem…
Na jawie albo we śnie.
Choć bardziej we śnie,
ponieważ dostrzegam to, co po kryjomu wprawia w ruch uskrzydlone złudzenia.
Idę. Szukam. I widzę w ciemności…
Widzę dawne miejsca, co ukrywają się wśród traw,
gałęzi szumiących o poranku. W mroku i chłodzie jesieni. Albowiem…
Byłaś tu?
Jesteś?
Ja jestem.
Przestrzeliną na wskroś szeroką
świt sączy się nieśmiało.
Blady poblask wstający u zarania drogi. Albo końca. Albo…
Wiesz, ja tu jestem. I jakoś doskwiera mi chłód.
I krople szemrzą. W mgielnym snopie deszczu całą flotyllą rozmyte płyną zjawy
W sennym widoku. W niedośnionej do końca historii niezauważalne niosą się rzeczy.
Ujrzane nagle w szparach niedomkniętych powiek. Bez ostrzeżenia. I w jakiejś bezokolicznikowej
formie.
Próbowałem, próbując raz jeszcze,
przywłaszczyć sobie
tę cząstkę bytu.
Zważyć w dłoni ten ciężar pozbawiony ciężaru.
Jaki tylko może się wyobrazić w szarości sennego widzenia.
Tam, w dole, kiedy stoję
na moście,
półmrok zdradliwy,
ale kuszący głębią bliższego poznania.
Woła mnie.
Szepcze do ucha...
Drzewne bożki
poruszają liściowymi wargami.
W milczącej mimice zatartych twarzy, w niedokończonym zarysie konturów.
W piskliwej w uszach ciszy. Szumią i szeleszczą.
Konwersują ze sobą na migi.
Poprzez gesty,
które stają się
nieomal westchnieniem.
W melancholijnej ekstazie sfruwającego z wysoka wiatru.
W opuszczonym
przez kogoś miejscu. Albowiem…
Jestem tu
jeszcze.
Ale, czy ty jesteś?
Ja jestem. I tęsknię, wrastając w czas mijających obłoków. W rozchwianą gęstwinę gałązek. Drgającą…
Po drugiej stronie nić pajęcza
sperlona rosą.
Błyszczy i migocze strzała z brylantu.
Mienią się kryształami sześciany powietrza. Pełno tu tego.
W tej otchłani.
W pustce.
Bez ciebie.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-12-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=0W5K3U9l7MU
sam53, 6 grudnia 2024
gdybym mógł patrzeć na wiersze twoimi oczami
zapisywać światłem od świtu do zmierzchu
kołysząc tęczę rzuconą w chmury w kroplach deszczu
gdyby wiersze jak kanie rosły w czasie dżdżu
pachniały lasem albo wigilijną zupą ciotki Klementyny
odwracając uwagę od prezentów pod choinką
czy słyszałbym w nich melodie świerków i modrzewi
czułbym gdzieś w środku darowane na wyrost szczęście
jak uśmiech scałowany z ust gdy szepczesz - kocham
a może piłbym na umór w jakiejś spelunie
wsłuchując się w bicie dzwonów na Anioł Pański
"pierwsza miłość - pal ją sześć - to już tyle lat"
Belamonte/Senograsta, 5 grudnia 2024
Budda nienawidził cierpienia.
Jezus za bardzo ukochał.
Cierpienie wysiłek niespełnienie.
Praca - nie samo, jak gdy nie znamy prawa,
ale znamy i spontanicznie za nim
działamy bez działania,
co jest przyjemne.
Musi być i narzucanie sobie,
reguły zadane.
Cierpienie rozkosz – siostry.
Życie ich nie odrzuca.
Wydaje się, że Jezus był bliższy prawdy o życiu, bo ono bez cierpienia nie istnieje.
Z akceptacją może przesadził, a może już nie miał wyboru, ale ile ludzie pustyni
mu wsadzili w nauki i śmierć – tańczył w Kanie, wino pił, „po owocach ich poznacie”,
dwuznacznie przeklął drzewo, poszedł w misterium krzyża…
… a borsuki, myszy i ludzie i pyłki rozmnażały się obok i będą robić to do Dziś
Przeklął drzewo ale skończył na Nim
Nirwana czy Niepojęte życie?
Chyba nie można usunąć czy
sam53, 4 grudnia 2024
chodzi za mną wiersz podparty wyobraźnią
jak cień chwiejny na wietrze - drżący w chłodzie
chodzą za mną przerzutnie metafory czasem rymy
tak jakby prosiły się o chwilę tylko dla nich
czy wypada zanurzyć ręce w glinie i stworzyć
wiersz tak jak Bóg tworzył człowieka
a może wystarczy użyć trochę chemii
która panoszy się od wiosny między nami
sztuką ułożyć wiersz gdy cień nagle znika
a słońce ciągle szuka miłości w obłokach
ze słów dzień dobry zostało - dobre pół wierszyka
resztę jutro skończymy - teraz chcę cię kochać
sam53, 4 grudnia 2024
gdy byłaś mała
musiałaś być ładną dziewczynką
pewnie jeszcze nie wiedziałaś
że można dotykać nie kochając
już wtedy czarowałaś uśmiechem
z chłopakami wygrywałaś w tenisa
nie mówiąc o dwóch ogniach
wcześnie nabrałaś kobiecych kształtów
nawet teraz dużo młodsi oglądają się za tobą
anioł stróż musiał mieć przy tobie dużo roboty
po wielu latach Karolina wyznała mi prawdę
"wiosną czterdziestego trzeciego trafiłam do Ravensbruck
z transportu wybrano najładniejsze
nikt nie pytał o wiek ani pochodzenie
oficjalnie byłyśmy zatrudnione jako pomoce pielęgniarek
nieoficjalnie w domach rozrywki
przeznaczonych dla żołnierzy wracających z frontu
nie wiem ile w tym zasługi anioła stróża
ale udało mi się przetrwać
pod koniec wojny Czerwony Krzyż upomniał się o nas
wyjechałam na miesiąc przed wyzwoleniem obozu
z grupą innych więźniarek do Szwecji"
nagle Karolina posmutniała
w jej oczach pojawił się jakiś zamazany szklisty obraz
wycierając rękawem łzy szepnęła na odchodne
"tego dnia poczułam właśnie co znaczy
kochać - nie dotykając"
Belamonte/Senograsta, 4 grudnia 2024
Bożydar z karawaną wielbłądów wszedł do ruin Miejsca przeklętych.
Snuli się wpatrzeni w pustkę, robili pod siebie, czasem parzyli się nie licząc się
z obserwatorami, pewnie nie znali idei obserwatora, czasem oddawali się
kanibalizmowi, bo nie umieli inaczej zdobyć pożywienia. Najczęściej się tylko
snuli jak cienie. Nie umieli mówić.
Było to 20 pokolenie po wielkiej awarii prądu.
Starcy mówią, że to nie awaria była przyczyną upadku, ale wygody, życie bez
zimna, walki, głodu, bez działania. Że rzecz zaczęły użarte jabłka na prostokącikach,
pokazujących obrazki – tak się spełnił mit o przeklętym jabłku.
Poprzedni był nienaturalny zdaniem starców.
Bożydar wziął, co miał wziąć, parę cegieł, prętów i świecidełek i wycofał się
w las, na pustynię, w góry – jak tam sobie chcecie.
Marek Gajowniczek, 3 grudnia 2024
Wszystko opiszę, Wszystko opowiem.
lecz muszę całkiem powrócić.
Bardzo dokładnie przyjrzeć się sobie,
by opowieścią nie smucić.
..
Zbyt wiele uwag muszę pominąć.
Mają niewielkie znaczenie.
Może nie były nicżyją winą,
ani też losu zrądzeniem.
.
Swą wdzięczność Bogu w Psalm muszę zmienić
i wynieść ją na wyżyny.
Poskoromić siły Gogów, Magogów
Cudem Narodzin Dzieciny.
..
Wiara w Opatrność lękiem zachwiana,
budziła mnie z wiekszą mocą
i pozwalała doczekać rana -
dnia, który mierzył sę z nocą.
.
Byłem już tylko ciałem bez Duszy,
a Duch wciąż wracał w człowieka.
Gdy pierwszy śnieżek za oknem prószył -
martwa zadrżała powieka.
.
Nasze modlitwy były słyszane
i każde "Boże dopomóż!"
Jezus jest śmierci i życia Panem!
Sprawił, że dziś jestem w domu.
.
Yaro, 3 grudnia 2024
jak sznurowadła z butów
w świat powiodłaś
jak sznurowadła z butów
idziemy całkiem boso
głos wolności deszcz za szkłem
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.