Leszek Czerwosz, 13 grudnia 2022
właściwie nie wiem dlaczego
zdecydowałem się
na tę wędrówkę
znowu donikąd
z przewodnikiem
jak ja niewidomym
Misiek, 13 grudnia 2022
W bezgwiezdną noc
ciemną
jak okulary generała
kwiaty nadziei rozjechane
czołgami
wdeptane w ziemię
skutą lodem
zamiast koguta z Teleranka
dekret
który zabraniał wszystkiego
pośpij jeszcze córeczko
dla ciebie dziś ta kołysanka
zanim przyjdą
i mnie zabiorą
tatusiu czy to wojna
a z kim
***
Odeszło tyle lat od tamtej niedzieli
ze wschodu znów wieje chłodem
rakiety sieją śmierć i strach
serce pęka
patrz
jak się toczy szatańska gra
jak miasta toną we łzach
za granicą brat
zabija brata
na jedno skinienie kata
na Ukrainie wojna nadal trwa
oby wkrótce dobra Nike ich powitała
i pozdrowiła ziemię poranioną
nie tylko w dobrych snach
żeby ustał matek i sierot płacz
aby doczekali i ujrzeli
pola pełne złotych zbóż
i łąki pokryte
trawą zieloną
tam gdzie dzisiaj
ogień i dym
Sztelak Marcin, 13 grudnia 2022
Zupa z muchą na śniadanie, ustało
wredne bzyczenie. Tymczasem za oknem
dziwna zima, wodne bałwany tańczą fokstrota.
Szyby całe w plamach, szampan po polsku
uderza do głowy, pląsy i dowcipy opowiadane
od końca, a jednak śmiech na sali.
Grzmi muzyka, do północy jeszcze kupa czasu
– zegar zepsuty, ręcznie przestawiamy godziny.
Nic nie jest pewne, nawet następstwo pór roku,
dlatego krzyczymy: Po nas już na pewno potop,
na szczęście mamy arki z zapałek.
Swobodnie popłyniemy do przyszłego roku
i w kolejne lata, chyba że wcześniej ogłoszą
koniec, na przykład internetu.
Na razie śpiewamy ochrypłymi głosami,
W każdym razie będzie się działo, noce i dnie
z towarzyskimi gierkami. Innymi słowy raj
całkowicie splątany z piekielnymi czeluściami.
sam53, 12 grudnia 2022
na czarno-białych zdjęciach zamazane twarze
nie widać zmarszczek pryszczy pożółkłych zębów
wyświechtanych rękawów ani zasmarkanych wygniecionych chusteczek
w kieszeniach na zaś ciemność zwykłe odruchy serca
i małe kamyki znalezione na plaży
na czarno-białych fotografiach nie czuję podwyższonego tętna
ciśnienia krwi która łomocze w skroniach
nie słyszę braw oklasków
tłum wydaje się ogromnym cielskiem wielojęzycznego zwierzęcia
płynną masą w której rozpycham się żeby odnaleźć samego siebie
nie słyszę melodii ani jej cienia
żar chwili spływa z wielkich głośników
jednym nieprzewidywalnym grzmotem
w świetle reflektorów ginie krzyk - ratunku
spoconymi dłońmi odgarniam nieskalibrowane dźwięki
jazgot puszczam mimo uszu
na czarno-białych zdjęciach przedzieram się
ku twoim oczom
weźmiesz mnie stąd
od wczoraj jestem na wynos
Janusz Józef Adamczyk, 12 grudnia 2022
naucz mnie
po prostu - być
jak wiatr
od morza
jak cichy wodospad
z góry przeznaczenia
jak anioł
gotowy na wezwanie
jak nocny stróż
Twojego Płomienia
naucz mnie
niebieskiego tanga
proszę Cię
naucz mnie
Janusz Józef Adamczyk
Świdnik, 11 XII 2022 r.
Sztelak Marcin, 11 grudnia 2022
Rybitwy krążą nad odmętami kałuż,
w których odbijają się tłuste plamy okien
po zmroku spadające wprost w asfalty.
Oraz inne niemoralne propozycje
nienasyconych podwórek.
Na dachy świata prószy śnieg,
na białym tle doskonale widać
liczne pułapki pełne seropodobnych
kawałków życia.
Jednak śmierć czyha na śliskich spadzistościach,
szczególnie gdy dzień zasypia w niesłyszalnych
piskach normalności, wariaci dopiero po zmroku
rozkładają skrzydła. Lecą poza ramy.
Prawdopodobnie obrazków, co świt składanych
według najlepszego ze schematów.
A myszka wciąż ucieka, zawsze wprost do dziury.
Yaro, 11 grudnia 2022
odchodząc z niebem bez gwiazd
bezksiężycową czarną nocą
pożegnane wspólne chwile
na pół złamane emocje
skulone słabe pogrzebane
pokryte piachem nicości
rozszczepione uczucia
targają po zimnym stromym
kosmosie
marzenia znad jeziora
nad
brzegiem mały dom
układam myśli w głowie
przy tafli wody puszczam kaczki
w dłoni czerwony kamień
idę stąd ale dokąd
na dworze ziąb
kolejny papieros
koi zapomnienia
uspokaja drżenie rąk
okłamany
spopielała dusza wygasa
czas uleczy rany
noce nieprzespane
ile trzeba dni ile lat
jak kochać to cały świat
zburzony mur
cegła po cegle budowałem
z nadzieję kochałem
nie żyłem przez kilka lat
w oczach niewiadomy strach
w skrzynce kilka listów
w pustych kopertach słowa
nie rozumiem dlaczego
zapomniany okłamany
bez zaufania
mam wiarę nadejdzie chwila
po latach spotkają się nasze dłonie
złączone spojrzenia
nieoderwane myśli
przyznasz rację
za późno na kontemplację
violetta, 11 grudnia 2022
chcę jak łabędź wylatywać
nad mistyczną wodą
do lekkich marzeń
tworząc własną magię
Sztelak Marcin, 10 grudnia 2022
Infantyle wzorki na serwetce
z przydrożnego baru,
dwie piędziesiątki i śledź,
nie wiedzieć czemu po japońsku.
Tak czy inaczej trauma,
ze szczególnym uwzględnieniem
czwartej tuż przed wschodem,
gdy bełkot staje się adekwatny
do zastanej sytuacji.
Piszemy wiersze, szlaczkiem.
Na stole zalanym kompotem,
podobno z brzoskwiń.
Chociaż nie rosną po tej stronie
knajpy.
Oczy bolą jak wszyscy diabli
z nadzieją pukający do okien.
Tradycyjnie zamkniętych na pętelkę
z hetką, czy jakoś podobnie.
A wolne konie cwałują, hołubce
na oślej łące. Uparty tętent w głowie.
Czas kończyć, iść w stronę światła.
Tylko razi a tunel cholernie wąski
i żal niedokończonej wycinanki.
Yaro, 10 grudnia 2022
gdzie lądy po których stąpał mądry Bóg
na tych łąkach na tych łanach
płyną dni nieobecny
nie potrzebuję nic nic milczy
marznę z bezdomnymi na ulicy
kocham ich
każda droga do domu dobra
nie znalazłem ciekawszych miejsc
ponoć kilka jest
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.