Yaro, 9 czerwca 2022
myśl płynie daleko
krew wypełnia żyły
nie potrafię zliczyć kalorii
w głębokim kosmosie łączymy
styki energii one są częścią zdań
zdarzenia sił o zmiennej alokacji
tylko dla naszych przyszłych dni
wyobraźni miłość i przyjaźni
dawno temu
gdy nie byłem człowiekiem
zbłąkany musiałem zrodzić dla ciebie
uśmiech i nadzieję na lepszą podróż w nieznane
Misiek, 8 czerwca 2022
Nocą z wtorku na środę - zmarł mój kochany wujek chrzestny Stanisław
To miał być kolejny zwyczajny dzień
na pół rozgadany a na pół z milczeniem
nieznany każdemu może znany nikomu
po burzy która podlała zielone drzewa
wracało życie zwyczajne i szare
ten jeden telefon z niedaleka w domu
zostanie w sercu na zawsze wspomnieniem
chociaż przepadnie w zgiełku jak cień
nawet ptak inaczej odtąd zaśpiewa
nie poproszę już cioci do naszego tańca
bo ty z aniołami poszedłeś tej nocy w tany
kiedy trzymałeś w dłoniach kilogramów parę
nie wiedziałeś wujku kochany
a daję tobie na to moje słowo
że trzymasz kolejnego w rodzinie budowlańca
choć mnie wtedy bawiły plastikowe zabawki
wszystko teraz tak boli dzisiaj ogromnie
już nigdy nie zadzwonię wujku
a ty już nie oddzwonisz do mnie
i tak jak niedawno omyłkowo
nie wciśniesz
czerwonej słuchawki…
spoczywaj w pokoju kochany wujku
Yaro, 7 czerwca 2022
ocal od nienawiści od niewoli od mroku więzienia
nie pozwól byśmy chorzy w bólu konając umierali
chroń nas od ludzkiej złości uroków zawiści
nie poddawaj próbie pokus byśmy nie pobłądzili
za dnia i nocą bądź nam pomocną dłonią
zajrzyj w serca wybierz najpiękniejsze najczystsze
są źródła, w których płynie woda życia
są zielone pastwiska gdzie nie ma nas
jesteśmy otoczeni biedni w duchu bogatymi
błądzimy pomiędzy wzajemnie między sobą
słucham Ciebie widzę znaki czas bliski
jestem nijaki zwątpiłem lecz wiara mnie napędza
co raz bliżej nieba wyczuwalna Twoja obecność
patrzę nocą w dzień co minął
widzę twarze zmęczone zniechęcone ręce życia
Yaro, 5 czerwca 2022
pęknięte szkło rozsypane szkiełka
strzaskane ołowiane niebo
Zeus z góry rozładowuje napięcie
rozbite serce pęknięty dzban
uwiędłe kwiaty straszne parapety
odbite w oknach twarze
smutek w oku boli bardziej
widzisz umarły świat
wokół radioaktywny wiatr
rozsiewa niezgodę choroby
wojny ucichły żal głęboki żal
szkoda budzimy się za późno
wykopany głęboki dół
smród zgniłych ciał
heisenberg, 5 czerwca 2022
Zapal sobie ... mi radziła
Żona moja niby miła
Niby mądra, oczytana
Żona własna ukochana
Zapal sobie już od rana
Zapal sobie, gdy się wkurzasz
Zapal sobie, gdy odkurzasz
Zapal sobie, gdy masz lęki
Zapal sobie do piosenki
Skręć joincika, gdy gadamy
Skręć blancika, gdy bzykamy
Zapal z fifki przed obiadem
Popraw buszkiem z naszym składem
Co wieczorem na kanapie
W naszym domku sobie klapnie
Przed ekranem dużym w chuj
Będziem wciągać niezły gnój
Żony Hollywood ... sezon z trzeci
Przełończ pszełończ, bo już leci
Uhahani już jak dzieci o pilota toczą bój
Dej mnie puścić mi mój gnój
Każdy nagle ma pomysła
Co wyświetlić tu bez przypska
By podtrzymać śmiechu w chuj
Paczcie na to ... to jest gnój
Ha ha ha ha ... hi hi hi hi
Się wczytują narkotyki
Cieszą z gówna solidarnie
Patrząc na pijaka w wannie
Co obrzygał się bezwstydnie
i pierdami gra melodie, wstać próbując
obsrał spodnie.
Dobraaaa, dość ... to jest bleee
To jest jednak straszne fee
To jest jednak straszne fuj
Pszełończ ten natychmiast gnój
Tera Jaaa... Wam coś pokaże
Krzyknął Cycu… i juz przejął
Sygnał Chromecast i u steru
Był gotowy puścić nam
Krowy jakieś z dziurą w brzuchu
Wiekszą niż największy przechuj
Przełończ już ten ciężki gnój
Błaga go zjarany rój
Po chuj dzisiaj wiedzieć nam
Że ta najpyszniejsza z dań
Krowa Milka i Oreo
Zamiast chodzić se swobodnie
Z dziurą w boku chadza sobie
Jak ten wcześniej co już leciał
Co obesrał sobie spodnie
Zwłaszcza, że jak my chyba wszyscy
Woli trawę niż chlać litry
Coli rozczieńczonej Whisky
Z lodem z wolna stukającym
Woli się nastukąć jointem
Blantem z trawskiem lub czymś z hasiem
Niż utopić się Ballasiem
Ha ha ha ha ... hi hi hi hi
Się wczytały narkotyki
Znowu beka z gówna leci
Poskładali się jak dzieci
Z gówna bekę wielką mają
Po dywanie się tarzają
Dej mnie pilot, ja pokażę
Tera gówno jedno take
Że Wam gacie wejdą w srake
Jęknął Radzio przyklejony
Do kanapy jak do żony
I ni chuja wstać nie może
A chciał puścic nam w kolorze
Film ze ślubu jeden taki
Jak uniknąć chciał padaki
Jeden Król spod Wrocka oto
Co po buszku, prosto z brzuszku
Obsrał garniak swój na złoto
Dość .... Wystarczyyyyy !!!!!!
Krzyknął z nas najstarszy Piter
Wciąż puszczacie gówno z liter
Na Pi, Ci, De puszczacie w kółko se
Śmieszy Was tylko to ooo, ooo takie tee ?
Obesrane gacie ? I rzyyygi ? i że Król jest nagi ?
Pogieło Was doszczętnie chyba
Od palenia tego syfa
Lepiej byście się napili ... Jak Ludzie
Nie banda debili
Bezustannie drąc łacha bez chwili wytchnienia
Napili normalnie ze szkła wódki ... tak po prostu
Bez tego Palenia
Jak ludzie ... nosz kurwa.... jak my.... Polacy !
Nie ćpuny jakieś ... bez życia .... bez pracy
Ryj Wam się cieszy jak głupim do sera
Wpadłem pogadać, potańczyć ... Wy znów jak te zera
Palicie, kręcicie i się turlacie
Patrząc jak ziomek obesrał se gacie ?
I tylko te ha ha tylko te hi hi
Jarają Was gówna ... jarają Was rzygi ?
Tak zapytał typ gruby, w 3 dupy zachlany
Co raptem rok temu w chuj najebany,
Pixa pod język sobie zarzucił, gorzałą zapił
Dupskiem poruszył prosto pod scenę, gdzie
Znów się spocił, jak grubas w basenie
Wciąż uskuteczniał swe pierdolenie, że zielska
Palenie to wymysł szatana, a wóda zmrożona
Nawet i z rana i bez zakąski i bez popity
Nie zrobi z Was ćpuna ani bandyty
Pieprzył nam w koło, że po wódzie jest sobom
A że po trawie jest się w chuj kłodom
Pierdolił tak w kółko, że nam te heheszki
Zeszły na fazę wyżreć orzeszki
Wyżreć paluszki i z tej szafeczki zjeść jeszcze
Draże trzy pełne miseczki ... i te korsarze i te rodzynki
i pianki i wszystkie zeschnięte muffinki
Zapomnial wół jak był nachlany
Że szukał fiuta koką zaćpany
Stojąc bokiem do całej publiki
Na głośnym koncercie tej Metallici
Zapomniał, że kiełbie we łbie
Którymi nas straszy procenty robią
Nie lufa z hashem i że przez nie właściwie
Zlał się w swe gacie przy wszysktich straszliwie.
koniek
tetu, 3 czerwca 2022
zaczęło się
od (za)draśnięcia
jeszcze nikt nie umarł
a już dolewają wódki
do ognia piję
mam spierzchnięte usta
i lepki język
jeśli myślisz
że (pod)palę most
nie wiesz o mnie nic
zadry wychodzą z cienia
kwitnącej rany
w krwawym otoczeniu
coraz większy stos
piętrzy hartowane głosy
na obraz i podobieństwo
na słowo które było ciałem
a teraz ciało leży w słowach
w kałuży czerwonych słów
pod niebem odciśniętym w granacie —
Małgorzata
wierzy w ocalenie Mistrza
więc jeśli myślisz
że powiesz: pal! i (s)palę
nadal nie rozumiesz czym jest wojna
drachma, 2 czerwca 2022
kurwa patrzę na ten koniec
(zawsze jest on indywidualny)
na chujozę rozdęcia w której człowiek
człowiekowi polakiem
jedna sprzedana praca dziennie
to wyraz niezasłużonego miłosierdzia
równowartość miski ryżu
nie zaś soczewicy bo ona w cenie
a ile się muszę nagimnastykować
na owe trzydzieści złotych bez zadęcia
mam nadzieję że zdążę jeszcze
nim zdechnę wydłubać pegaza
i inne śmieszne mało użyteczne
plemieniu niepotrzebne
Yaro, 2 czerwca 2022
każdy następny dzień twojego życia
żeby był od upływającego
piękniejszym słonecznym
lustro nie kłamie ani ja
wiatr rozwiewa włosy w oku łza
za przeszłym czasem
makijaż ozdabia kontury twarzy
podobna kwiatom polnym
marszczą się tylko kartki z kalendarza
idziesz drogą zadbana
dziś dzień dniem radości
wśród rodziny miłość w sercu
przy stole pełno gości
świętujemy twoje urodziny
radość rodziców dar natury
pokój pełen wnuków
mocą życzeń z błogosławieństwem bożym
mam zaszczyt złożyć
szczere życzenia zdrowia
pomyślności i sukcesów
myśl co pędzi niech wskaże ci drogę
do szczęścia miej się w zdrowiu
przez chwilę życie płynie
bądź tą rzeką po prostu
bądź zadowoloną kobietą
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.