28 września 2025
Jest tylko jesienny wiatr
Przyglądam się sobie, analizuję każdą zmarszczkę,
bliznę nad lewą brwią i ślad po poparzeniu,
tuż za obojczykiem odcisk zgaszonego papierosa
wygląda, jak lej po meteorycie, lub powstający
krater wulkanu.
Sny, wciąż te same, prorocze, rytuały i modlitwy,
ileż to razy nie potrafiłem się dobudzić, wizje okna,
z którego skaczę, wyzwalały nieznane na jawie
uczucie ulgi, odkupienia,
najgłębsze lęki zamieniały w karmiczne ścieżki,
pozwalały uwierzyć. Ciekawiły mnie symbole,
od zawsze fascynowała tajemnica, zwierzęcość,
mroczne pożądanie.
Kaleczyłem nadgarstki, by obserwować misterium
kropli krwi. Szukałem ścieżki, dłoni, która wyciągnie mnie
na powierzchnię, ocali. Moje lustra kłamią, ta twarz
nie może być moja, ja przecież nie istnieję.