8 sierpnia 2010
nie spełniajmy marzeń. umierajmy.
W ciężkich czasach , gdzieś w starej podrzędnej restauracji żyła mała nic nie znacząca mysz. Nigdy nie było dane jej znaleźć kawałek świeżego żółtego sera, zawsze znajdowała tylko spleśniałe odłamki przeoczone przez sprzątającą służbę. Brak spełnionego marzenia sprawiło iż tak bardzo zapragnęła znaleźć żółty świeży ser ,że stał on się jej obsesją. Pragnęła poczuć jego smak w swoich małych spragnionych ustach , doznać jego zapachu . Kiedy nowo zakupiony ser dostarczano do restauracji jego woń rozdrażniała jej żywy organizm, pobudzała zmysły. Niczym filiżanka mocnej czarnej kawy wzmagała rytm serca. Jej marzenia stały się jej szaleństwem. Jak siniak na jej psychice, kiedy go czuła wiedziała ,że jej marzenie istnieje , błagała więc aby nigdy nie zniknął. Pewnej nocy poczuła woń sera. Znalazła. Wreszcie znalazła nie wielki kawałek żółtego przysmaku o jakim tak często marzyła. Wtuliła w niego swoje łapki jak w kochanka , który dopiero co obudził się leżąc obok niej w łóżku, po skończonym akcie miłości fizycznej. Jego zapach doprowadzał ją do rozkoszy. Jednak jej serce toczyło walkę z umysłem. W pewnym momencie odsunęła się od ukochanego. Stanęła dalej, powolnym krokiem cofała się do swojej norki. Stchórzyła. Nie miała odwagi spróbować tego czego pragnęła.Strach przed utratą marzenia wziął górę. Bała się,że kiedy straci marzenie utraci jedyny sens życia. Jej marzenie stało się najważniejszą cząstką jej duży. Po tej nocy, zanim zmarło jej serce, umarła rozżalona dusza.