24 czerwca 2010
XXXVI AKTÓW (V)
AKT V
...drogą zdeptaną wejdziesz we mnie, pisząc wiersze.
W mój czas i w ciało, i w fantasmagorie,
aż się nierozerwalnie stopi jedność. Że,
nic w nas nie będzie pierwsze?
I że nic nie jest wtedy twoje?
Ścieżką na skróty, którą ludzie i zwierzęta
idą, nie patrząc na kwitnące głogi,
w szklanej kuli jest przestrzeń zamknięta,
płatki wirują wiatrem znikąd, tak i słowna pointa
obnaża odwróciwszy, nie ciało, a nogi
depczące startą trawę, bo po niej stąpania
w trupy zmieniają ślimaki w potłuczonych domach,
a wokół wiatr zamknięty dla naszego trwania
jak ochronny, zastygły bursztyn, by móc się z zadania
wywiązywać, związani w układach scalonych
i nic nam już do tego, że wokół niemrawo
rozpryskają pod butem życiodajne soki,
bo poziomki są wewnątrz, jak mikro karnawał
co był i balem nocnym, i nocną murawą
na której nadzy trwamy słysząc cudze kroki.