Poezja

Zygmunt Ryznar


dodane wcześniej pozostałe wiersze dodane później

25 grudnia 2010

KONCERT NA 4 PORY

KONCERT NA CZTERY PORY ROKU 

           
              WIOSNA  [ Allegro assai] 
          
narrator:
[wiosną
światłość króluje nad ciemnością
dzień nad nocą
życie nad śmiercią
miłosć nad nienawiścią]

słoneczny  błysk-błysk po oczach
owiewny  pac-pac na policzkach
w uszach bzyk-bzyk zbłąkanego owada
w nozdrzach woń świeżej zieleni
a w sercu...? 
        pukpuk-bachbach ! 
to nadzieja wali jak młot 
        to-nic-to-nic
uspokaja rozum
przyjdzie na to czas
         przyjdzie czas 
  
plamy z wielkimi ślepiami
 wzlatują znad deptanych kałuż 
powieka na oczach szczelnie stulona 
przykrywa blask ziemi 

czuję nieśmiały dotyk promieni 
chwytam łagodne wiatru spojrzenie 
kosmyki moje flirtują nade mną 
upojony jestem strojną harmonią dźwięków. 

        [swiergolenie]  śwr-śwr-śwr-ćwr-ćwr-ćwr-ćwr -ćwr-ćwr-ćwr                    
        [żuczenie] zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż                            
        [chrząszczenie] chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz                         

Słucham burzy świergotu
perkusji dzięcioła 
krakania wrony 
słońce ciepło opada na skronie. 
światło rzuca kolorowe zasłony
a wiatr rozdaje słodkie pocałunki

jam spokojny 
tęsknoty tylu wiosen
wypaliły się na twoich wargach 
uciekły przez twoje oczy 
zasnęły na twoich piersiach 
ale chyba wolno mi 
nadstawić policzek
 na pocałunek wiosny 
-może rozwinie się w miłość. 

            "gę-gę-gę"
 zawołał wiatr "
            ę-ę-ę" 
odpowiedziało echo

 i gąska moja nadeszła 
ładna sukienka fioletu
czarne oczęta 
ciemna szyjka
bluzeczka lekko rozpięta
na butkach szpilęta
zgrabna
pełna dąsów, wyobrażeń
niby skromna małorozmowna 
jak święta mumia spokojna

a za nią 
[nadchodzi..........]

      kle-kle -kle KLE-KLE-KLE  

Malutka królewna z zadartym noskiem 
Słucham klekotu pantofelków
 
[ mija - przefruwa obok..... 
udaje że nie widzi mego spojrzenia 
ale spowalnia krok ]

          kle---kle------kle---------kle 

czuję ten powiew
 to faliste drżenie powietrza
 gdy przechodziła obok
 
[odchodzi.... ]
KLE --  kle - kle - kle - kle- .......
[na chwilę odwraca głowę 
uśmieszek w kącikach ust 
wie,  że się podoba 
i to jej na razie wystarcza ]
 
często powracam
do tych wrażeń
przejęty
wsród  nocy   bezsennych 
z zielenią wiosny 
rosną i moje pędy


LATO  (Concertino)

narrator:
[ W lecie
światłość prawie bez końca
Miłość rozkwita w promieniach słońca
a na nienawiść nie ma czasu -
to życie samo nas niesie
jak wiatr w górach
i jak fala morska] 

[któż nie lubi szumu fal lub powiewu na szczycie góry] 

nad Morzem Czarnym 
ulice światłe 
poobrzucane w kwiaty i palmy 
a dalej 
drgawki zielono-sine morza 
w wodzie bzikują matrony i panny 
a w nocy czarne przestworza 

gdy nad Bałtykiem jestem
z powodu wspomnień
smutno mi na tej plaży 

Po co niknące na piasku ślady
po tej postaci jednej
po tym tłumie na promenadzie 
Po co uśmiech po tym śmiechu gromadnym 
Po co uciekłem w ciszę i w burzę zarazem 
w bełkot morza i ludzi
świstów pełen i grzmotu powracającej fali 

szszszsssssszzzzzz-uuuuuuuuuu

potem chwilowe wyciszenie i zamierające

plum-plum-plum

a czasem łopot skrzydeł mew
i wrzaskliwe 
kre-kre-kre 


a w górach
pokłony traw
silnie dmucha wiatr

FiiiiiiiiiiiiiiiiFyyyyyyyyyyyyyysssssssssssss

ponad grzbiety mgliste
przelewanie chmur  

na pijanych obłokach nieziemskie abstrakcje
w oddali oblicze pogodne księżyca

stąpam po dachu świata
pływam po morzu wzburzonym 
gdy wypadnę przez burtę marzeń
kto rzuci mi
koło ratunkowe?

stawy mgieł 
śpiąca karawana grzbietów 
błądzące rytmy melancholii 
spokój świata 
w ktorym ludzie rozgrzebują 
własne niepokoje

nic nie mamy do powiedzenia 
gdy przemawia piękno bieszczadzkiego lata 
słuchac, patrzeć
pomarzyć
i kochać tylko


JESIEŃ  (Presto)

narrator:
[ Jesienią 
ciemność wkracza do światłości
Noc zrównuje z dniem 
Owoce miłości ważą przeciwko 
ukrytemu ziarnu nienawiści] 


liść szur-szur 
przędzie się żółty dywan
na dole 
a przedtem
fiki-miki
fikołki na wietrze
gdzie zdarzyć się może
muśnięcie liścianego brata
który kiedyś 
się kłaniał z naprzeciwka
liść klap-klap
a jeszcze przedtem 
wytrzymywał każdy huragan ...

Nie upadaj bezsilnie jak ten liść
 i nie narzekaj
że podmuch był za silny 
Skoro istniejesz 
to cierp i ciesz się jak Grek Zorba 
śmiej się pajacu
bo w życiu jak w operze 
płacz i twórz 
przeklinaj a żyj 
i miej nadzieję... 
kochaj kochaj bo życie tak krótkie
to zaledwie błysk 
a potem tylko 
ciemność 
milczenie
wspomnienie 
i cisza 

W życiu jak w kuźni 
Plamy żółte białe zielone tu i tam. 
Głuche gromy walących młotów kolosów
 szeptanie ciał. 
Rozwrzeszczana czerwień żelaza 
dymu grające obłoki 
Z iskier i żaru poezji czar 

Nie walcujmy więc siebie na szarą blachę życia. 
Nie krzycz ! 
Wyszeptaj do mnie cokolwiek.... 

jestem obok Ciebie ! 
aby podać Ci rękę 
a nawet siebie.


 ZIMA  [Adagio] 

narrator:

 [w zimie
nie starcza światłości
żar serca ogrzewa zziębniętą miłość
a nienawiść zapada w sen zimowy]


[brrrrr...jak mroźno! 
chrzęści krzepki mróz 
chrz-st chrz-st chrz-st chrz-st
nogi zaczynają nieść jak oszalałe konie]

Iglaste panny w bieliznie śnieżnej 
słuchają z przymrużeniem ucha
jak my - ciemne plamy na dole -
szukamy słów jeszcze niewypowiedzianych
a już wędrujących do ujścia

[mówienienamroziejestszkodliwenagardło] 

nie mówmy więc za wiele 
w słowa nie można zamienić 
kruczych włosów 
otulających całunem wdzięku
smaku oczu 
w które można się wtapiać 
jak w ciemność bez końca 

w słowa nie można zamienić 
zarówno własnych cierpień
 jak i własnej rozkoszy. 

Lekko powiedzieć tęsknię 
Trudno wyrazić tęsknotę
Niezdarnie zabrzmi
gdy powiem
brak mi twych oczu 
twego ciepła 
twego uśmiechu
i naszych rozmów 

tęsknota jest snem o szczęściu
rozstanie jest łożem 
na które układa nas życie 
Dobranoc ! 



FINALE            [Grave ] 

narrator:
[tam
ciemność króluje nad światłością
noc nad dniem
miłosć nad życiem 
i nie ma miejsca na nienawiść]

Jeśli obudzę się na drugim brzegu 
Rzeki Przemijania 
nie będę sam 
nikt nie odbierze mi 
Naszej melodii 
która trwa od chwili 
kiedy zaszemrały 
Nasze wargi 
zatrzepotały
spłoszone rzęsy

Nikt nie odbierze mi Twojego zapachu 
tej części  Naszego ducha
który
towarzyszył zawsze Naszym rozstaniom.

Zycie jak pieśń serca... 
najpierw pełne porywów 
potem zadyszane 
a w końcu... 
ciche 
cyt cyt cyt 
to wszystko i nic
 [???] 
..........
  


------------------------===============================================
KONCERT NA CZTERY PORY ROKU 
           

              WIOSNA  [ Allegro assai] 

          


narrator:
[wiosną
światłość króluje nad ciemnością
dzień nad nocą
życie nad śmiercią
miłosć nad nienawiścią]


słoneczny  błysk-błysk po oczach

owiewny  pac-pac na policzkach

w uszach bzyk-bzyk zbłąkanego owada

w nozdrzach woń świeżej zieleni

a w sercu...? 

        pukpuk-bachbach ! 

to nadzieja wali jak młot 

        to-nic-to-nic

uspokaja rozum

przyjdzie na to czas

         przyjdzie czas 

  

plamy z wielkimi ślepiami

 wzlatują znad deptanych kałuż 

powieka na oczach szczelnie stulona 

przykrywa blask ziemi 




czuję nieśmiały dotyk promieni 

chwytam łagodne wiatru spojrzenie 

kosmyki moje flirtują nade mną 

upojony jestem strojną harmonią dźwięków. 




        [swiergolenie]  śwr-śwr-śwr-ćwr-ćwr-ćwr-ćwr -ćwr-ćwr-ćwr                    

        [żuczenie] zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż                            

        [chrząszczenie] chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz                         




Słucham burzy świergotu

perkusji dzięcioła 

krakania wrony 

słońce ciepło opada na skronie. 

światło rzuca kolorowe zasłony

a wiatr rozdaje słodkie pocałunki




jam spokojny 

tęsknoty tylu wiosen

wypaliły się na twoich wargach 

uciekły przez twoje oczy 

zasnęły na twoich piersiach 

ale chyba wolno mi 
nadstawić policzek

 na pocałunek wiosny 

-może rozwinie się w miłość. 




            "gę-gę-gę"

 zawołał wiatr "

            ę-ę-ę" 

odpowiedziało echo

 i gąska moja nadeszła 




ładna sukienka fioletu

czarne oczęta 

ciemna szyjka

bluzeczka lekko rozpięta

na butkach szpilęta

zgrabna

pełna dąsów, wyobrażeń

niby skromna małorozmowna 

jak święta mumia spokojna




a za nią 

[nadchodzi..........]

      kle-kle -kle KLE-KLE-KLE  

Malutka królewna z zadartym noskiem 

Słucham klekotu pantofelków

 

[ mija - przefruwa obok..... 

udaje że nie widzi mego spojrzenia 

ale spowalnia krok ]



          kle---kle------kle---------kle 




czuję ten powiew

 to faliste drżenie powietrza

 gdy przechodziła obok

 

[odchodzi.... ]

KLE --  kle - kle - kle - kle- .......

[na chwilę odwraca głowę 

uśmieszek w kącikach ust 

wie,  że się podoba 

i to jej na razie wystarcza ]

 




często powracam

do tych wrażeń
przejęty

wsród  nocy   bezsennych 

z zielenią wiosny 

rosną i moje pędy






LATO  (Concertino)




narrator:
[ W lecie
światłość prawie bez końca
Miłość rozkwita w promieniach słońca
a na nienawiść nie ma czasu -
to życie samo nas niesie
jak wiatr w górach
i jak fala morska] 


[któż nie lubi szumu fal lub powiewu na szczycie góry] 

nad Morzem Czarnym 

ulice światłe 

poobrzucane w kwiaty i palmy 

a dalej 

drgawki zielono-sine morza 

w wodzie bzikują matrony i panny 

a w nocy czarne przestworza 

gdy nad Bałtykiem jestem

z powodu wspomnień


smutno mi na tej plaży 

Po co niknące na piasku ślady

po tej postaci jednej

i

po tym tłumie na promenadzie 

Po co uśmiech po tym śmiechu gromadnym 

Po co uciekłem w ciszę i w burzę zarazem 

w bełkot morza i ludzi

świstów pełen i grzmotu powracającej fali 

szszszsssssszzzzzz-uuuuuuuuuu

  

a w górach

pokłony traw

silnie dmucha wiatr

FiiiiiiiiiiiiiiiiFyyyyyyyyyyyyyysssssssssssss

ponad grzbiety mgliste

przelewanie chmur  


na pijanych obłokach nieziemskie abstrakcje

w oddali oblicze pogodne księżyca


stąpam po dachu świata

pływam po morzu wzburzonym 

gdy wypadnę przez burtę marzeń

kto rzuci mi
koło ratunkowe?



stawy mgieł 
śpiąca karawana grzbietów 
błądzące rytmy melancholii 
spokój świata 
w ktorym ludzie rozgrzebują 
własne niepokoje



nic nie mamy do powiedzenia 

gdy przemawia piękno bieszczadzkiego lata 

słuchac, patrzeć
pomarzyć
i kochać tylko





JESIEŃ  (Presto)



narrator:
[ Jesienią 
ciemność wkracza do światłości
Noc zrównuje z dniem 
Owoce miłości ważą przeciwko 
ukrytemu ziarnu nienawiści] 


liść szur-szur 


przędzie się żółty dywan

na dole 

a przedtem

fiki-miki

fikołki na wietrze

gdzie zdarzyć się może

muśnięcie liścianego brata

który kiedyś 

się kłaniał z naprzeciwka

liść klap-klap

a jeszcze przedtem 

wytrzymywał każdy huragan ...




Nie upadaj bezsilnie jak ten liść

 i nie narzekaj

że podmuch był za silny 

Skoro istniejesz 

to cierp i ciesz się jak Grek Zorba 

śmiej się pajacu

bo w życiu jak w operze 

płacz i twórz 

przeklinaj a żyj 

i miej nadzieję... 

kochaj kochaj bo życie tak krótkie

to zaledwie błysk 

a potem tylko 

ciemność 

milczenie

wspomnienie 

i cisza 




a w  życiu 

jak w kuźni 

plamy żółte białe zielone tu i tam

gromy walących młotów 

szeptanie ciał. 

Wrzaskliwa czerwień żelaza 

dymu grające obłoki 

Z iskier i żaru poezji czar. 

Nie walcujmy więc siebie na szarą blachę życia. 

Nie krzycz ! 

Wyszeptaj do mnie cokolwiek.... 

Jestem

jestem obok Ciebie ! 

aby podać Ci rękę a nawet siebie.

.






 ZIMA  [Adagio] 



narrator:

 [w zimie

nie starcza światłości

żar serca ogrzewa zziębniętą miłość

a nienawiść zapada w sen zimowy]

 

[brrrrr...jak mroźno! 

chrzęści krzepki mróz 

chrz-st chrz-st chrz-st chrz-st

nogi zaczynają nieść jak oszalałe konie]



Iglaste panny w bieliznie śnieżnej 
słuchają z przymrużeniem ucha
jak my - ciemne plamy na dole -
szukamy słów jeszcze niewypowiedzianych
a już wędrujących do ujścia



[mówienienamroziejestszkodliwenagardło] 



nie mówmy więc za wiele 

w słowa nie można zamienić 

kruczych włosów 

otulających całunem wdzięku

smaku oczu 

w które można się wtapiać 

jak w ciemność bez końca 



w słowa nie można zamienić 

zarówno własnych cierpień

 jak i własnej rozkoszy. 



Lekko powiedzieć tęsknię 

Trudno wyrazić tęsknotę

Niezdarnie zabrzmi

gdy powiem

brak mi twych oczu 

twego ciepła 

twego uśmiechu

i naszych rozmów 



tęsknota jest snem o szczęściu

rozstanie jest łożem 

na które układa nas życie 

Dobranoc ! 






FINALE            [Grave ] 



narrator:
[tam
ciemność króluje nad światłością
noc nad dniem
miłosć nad życiem 
i nie ma miejsca na nienawiść]


Jeśli obudzę się na drugim brzegu 

Rzeki Przemijania 

nie będę sam 

nikt nie odbierze mi 

Naszej melodii 

która trwa od chwili 

kiedy zaszemrały 

Nasze wargi 

zatrzepotały
spłoszone rzęsy



Nikt nie odbierze mi Twojego zapachu 

tej części  Naszego ducha

który

towarzyszył zawsze Naszym rozstaniom.



Zycie jak pieśń serca... 

najpierw pełne porywów 

potem zadyszane 

a w końcu... 

ciche 

cyt cyt cyt 

to wszystko i nic

 [???] 

..........

  






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1