25 grudnia 2010
KONCERT NA 4 PORY
KONCERT NA CZTERY PORY ROKU
WIOSNA [ Allegro assai]
narrator:
[wiosną
światłość króluje nad ciemnością
dzień nad nocą
życie nad śmiercią
miłosć nad nienawiścią]
słoneczny błysk-błysk po oczach
owiewny pac-pac na policzkach
w uszach bzyk-bzyk zbłąkanego owada
w nozdrzach woń świeżej zieleni
a w sercu...?
pukpuk-bachbach !
to nadzieja wali jak młot
to-nic-to-nic
uspokaja rozum
przyjdzie na to czas
przyjdzie czas
plamy z wielkimi ślepiami
wzlatują znad deptanych kałuż
powieka na oczach szczelnie stulona
przykrywa blask ziemi
czuję nieśmiały dotyk promieni
chwytam łagodne wiatru spojrzenie
kosmyki moje flirtują nade mną
upojony jestem strojną harmonią dźwięków.
[swiergolenie] śwr-śwr-śwr-ćwr-ćwr-ćwr-ćwr -ćwr-ćwr-ćwr
[żuczenie] zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż
[chrząszczenie] chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz
Słucham burzy świergotu
perkusji dzięcioła
krakania wrony
słońce ciepło opada na skronie.
światło rzuca kolorowe zasłony
a wiatr rozdaje słodkie pocałunki
jam spokojny
tęsknoty tylu wiosen
wypaliły się na twoich wargach
uciekły przez twoje oczy
zasnęły na twoich piersiach
ale chyba wolno mi
nadstawić policzek
na pocałunek wiosny
-może rozwinie się w miłość.
"gę-gę-gę"
zawołał wiatr "
ę-ę-ę"
odpowiedziało echo
i gąska moja nadeszła
ładna sukienka fioletu
czarne oczęta
ciemna szyjka
bluzeczka lekko rozpięta
na butkach szpilęta
zgrabna
pełna dąsów, wyobrażeń
niby skromna małorozmowna
jak święta mumia spokojna
a za nią
[nadchodzi..........]
kle-kle -kle KLE-KLE-KLE
Malutka królewna z zadartym noskiem
Słucham klekotu pantofelków
[ mija - przefruwa obok.....
udaje że nie widzi mego spojrzenia
ale spowalnia krok ]
kle---kle------kle---------kle
czuję ten powiew
to faliste drżenie powietrza
gdy przechodziła obok
[odchodzi.... ]
KLE -- kle - kle - kle - kle- .......
[na chwilę odwraca głowę
uśmieszek w kącikach ust
wie, że się podoba
i to jej na razie wystarcza ]
często powracam
do tych wrażeń
przejęty
wsród nocy bezsennych
z zielenią wiosny
rosną i moje pędy
LATO (Concertino)
narrator:
[ W lecie
światłość prawie bez końca
Miłość rozkwita w promieniach słońca
a na nienawiść nie ma czasu -
to życie samo nas niesie
jak wiatr w górach
i jak fala morska]
[któż nie lubi szumu fal lub powiewu na szczycie góry]
nad Morzem Czarnym
ulice światłe
poobrzucane w kwiaty i palmy
a dalej
drgawki zielono-sine morza
w wodzie bzikują matrony i panny
a w nocy czarne przestworza
gdy nad Bałtykiem jestem
z powodu wspomnień
smutno mi na tej plaży
Po co niknące na piasku ślady
po tej postaci jednej
po tym tłumie na promenadzie
Po co uśmiech po tym śmiechu gromadnym
Po co uciekłem w ciszę i w burzę zarazem
w bełkot morza i ludzi
świstów pełen i grzmotu powracającej fali
szszszsssssszzzzzz-uuuuuuuuuu
potem chwilowe wyciszenie i zamierające
plum-plum-plum
a czasem łopot skrzydeł mew
i wrzaskliwe
kre-kre-kre
a w górach
pokłony traw
silnie dmucha wiatr
FiiiiiiiiiiiiiiiiFyyyyyyyyyyyyyysssssssssssss
ponad grzbiety mgliste
przelewanie chmur
na pijanych obłokach nieziemskie abstrakcje
w oddali oblicze pogodne księżyca
stąpam po dachu świata
pływam po morzu wzburzonym
gdy wypadnę przez burtę marzeń
kto rzuci mi
koło ratunkowe?
stawy mgieł
śpiąca karawana grzbietów
błądzące rytmy melancholii
spokój świata
w ktorym ludzie rozgrzebują
własne niepokoje
nic nie mamy do powiedzenia
gdy przemawia piękno bieszczadzkiego lata
słuchac, patrzeć
pomarzyć
i kochać tylko
JESIEŃ (Presto)
narrator:
[ Jesienią
ciemność wkracza do światłości
Noc zrównuje z dniem
Owoce miłości ważą przeciwko
ukrytemu ziarnu nienawiści]
liść szur-szur
przędzie się żółty dywan
na dole
a przedtem
fiki-miki
fikołki na wietrze
gdzie zdarzyć się może
muśnięcie liścianego brata
który kiedyś
się kłaniał z naprzeciwka
liść klap-klap
a jeszcze przedtem
wytrzymywał każdy huragan ...
Nie upadaj bezsilnie jak ten liść
i nie narzekaj
że podmuch był za silny
Skoro istniejesz
to cierp i ciesz się jak Grek Zorba
śmiej się pajacu
bo w życiu jak w operze
płacz i twórz
przeklinaj a żyj
i miej nadzieję...
kochaj kochaj bo życie tak krótkie
to zaledwie błysk
a potem tylko
ciemność
milczenie
wspomnienie
i cisza
W życiu jak w kuźni
Plamy żółte białe zielone tu i tam.
Głuche gromy walących młotów kolosów
szeptanie ciał.
Rozwrzeszczana czerwień żelaza
dymu grające obłoki
Z iskier i żaru poezji czar
Nie walcujmy więc siebie na szarą blachę życia.
Nie krzycz !
Wyszeptaj do mnie cokolwiek....
jestem obok Ciebie !
aby podać Ci rękę
a nawet siebie.
ZIMA [Adagio]
narrator:
[w zimie
nie starcza światłości
żar serca ogrzewa zziębniętą miłość
a nienawiść zapada w sen zimowy]
[brrrrr...jak mroźno!
chrzęści krzepki mróz
chrz-st chrz-st chrz-st chrz-st
nogi zaczynają nieść jak oszalałe konie]
Iglaste panny w bieliznie śnieżnej
słuchają z przymrużeniem ucha
jak my - ciemne plamy na dole -
szukamy słów jeszcze niewypowiedzianych
a już wędrujących do ujścia
[mówienienamroziejestszkodliwenagardło]
nie mówmy więc za wiele
w słowa nie można zamienić
kruczych włosów
otulających całunem wdzięku
smaku oczu
w które można się wtapiać
jak w ciemność bez końca
w słowa nie można zamienić
zarówno własnych cierpień
jak i własnej rozkoszy.
Lekko powiedzieć tęsknię
Trudno wyrazić tęsknotę
Niezdarnie zabrzmi
gdy powiem
brak mi twych oczu
twego ciepła
twego uśmiechu
i naszych rozmów
tęsknota jest snem o szczęściu
rozstanie jest łożem
na które układa nas życie
Dobranoc !
FINALE [Grave ]
narrator:
[tam
ciemność króluje nad światłością
noc nad dniem
miłosć nad życiem
i nie ma miejsca na nienawiść]
Jeśli obudzę się na drugim brzegu
Rzeki Przemijania
nie będę sam
nikt nie odbierze mi
Naszej melodii
która trwa od chwili
kiedy zaszemrały
Nasze wargi
zatrzepotały
spłoszone rzęsy
Nikt nie odbierze mi Twojego zapachu
tej części Naszego ducha
który
towarzyszył zawsze Naszym rozstaniom.
Zycie jak pieśń serca...
najpierw pełne porywów
potem zadyszane
a w końcu...
ciche
cyt cyt cyt
to wszystko i nic
[???]
..........
------------------------===============================================
KONCERT NA CZTERY PORY ROKU
WIOSNA [ Allegro assai]
narrator:
[wiosną
światłość króluje nad ciemnością
dzień nad nocą
życie nad śmiercią
miłosć nad nienawiścią]
słoneczny błysk-błysk po oczach
owiewny pac-pac na policzkach
w uszach bzyk-bzyk zbłąkanego owada
w nozdrzach woń świeżej zieleni
a w sercu...?
pukpuk-bachbach !
to nadzieja wali jak młot
to-nic-to-nic
uspokaja rozum
przyjdzie na to czas
przyjdzie czas
plamy z wielkimi ślepiami
wzlatują znad deptanych kałuż
powieka na oczach szczelnie stulona
przykrywa blask ziemi
czuję nieśmiały dotyk promieni
chwytam łagodne wiatru spojrzenie
kosmyki moje flirtują nade mną
upojony jestem strojną harmonią dźwięków.
[swiergolenie] śwr-śwr-śwr-ćwr-ćwr-ćwr-ćwr -ćwr-ćwr-ćwr
[żuczenie] zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż
[chrząszczenie] chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz
Słucham burzy świergotu
perkusji dzięcioła
krakania wrony
słońce ciepło opada na skronie.
światło rzuca kolorowe zasłony
a wiatr rozdaje słodkie pocałunki
jam spokojny
tęsknoty tylu wiosen
wypaliły się na twoich wargach
uciekły przez twoje oczy
zasnęły na twoich piersiach
ale chyba wolno mi
nadstawić policzek
na pocałunek wiosny
-może rozwinie się w miłość.
"gę-gę-gę"
zawołał wiatr "
ę-ę-ę"
odpowiedziało echo
i gąska moja nadeszła
ładna sukienka fioletu
czarne oczęta
ciemna szyjka
bluzeczka lekko rozpięta
na butkach szpilęta
zgrabna
pełna dąsów, wyobrażeń
niby skromna małorozmowna
jak święta mumia spokojna
a za nią
[nadchodzi..........]
kle-kle -kle KLE-KLE-KLE
Malutka królewna z zadartym noskiem
Słucham klekotu pantofelków
[ mija - przefruwa obok.....
udaje że nie widzi mego spojrzenia
ale spowalnia krok ]
kle---kle------kle---------kle
czuję ten powiew
to faliste drżenie powietrza
gdy przechodziła obok
[odchodzi.... ]
KLE -- kle - kle - kle - kle- .......
[na chwilę odwraca głowę
uśmieszek w kącikach ust
wie, że się podoba
i to jej na razie wystarcza ]
często powracam
do tych wrażeń
przejęty
wsród nocy bezsennych
z zielenią wiosny
rosną i moje pędy
LATO (Concertino)
narrator:
[ W lecie
światłość prawie bez końca
Miłość rozkwita w promieniach słońca
a na nienawiść nie ma czasu -
to życie samo nas niesie
jak wiatr w górach
i jak fala morska]
[któż nie lubi szumu fal lub powiewu na szczycie góry]
nad Morzem Czarnym
ulice światłe
poobrzucane w kwiaty i palmy
a dalej
drgawki zielono-sine morza
w wodzie bzikują matrony i panny
a w nocy czarne przestworza
gdy nad Bałtykiem jestem
z powodu wspomnień
smutno mi na tej plaży
Po co niknące na piasku ślady
po tej postaci jednej
i
po tym tłumie na promenadzie
Po co uśmiech po tym śmiechu gromadnym
Po co uciekłem w ciszę i w burzę zarazem
w bełkot morza i ludzi
świstów pełen i grzmotu powracającej fali
szszszsssssszzzzzz-uuuuuuuuuu
a w górach
pokłony traw
silnie dmucha wiatr
FiiiiiiiiiiiiiiiiFyyyyyyyyyyyyyysssssssssssss
ponad grzbiety mgliste
przelewanie chmur
na pijanych obłokach nieziemskie abstrakcje
w oddali oblicze pogodne księżyca
stąpam po dachu świata
pływam po morzu wzburzonym
gdy wypadnę przez burtę marzeń
kto rzuci mi
koło ratunkowe?
stawy mgieł
śpiąca karawana grzbietów
błądzące rytmy melancholii
spokój świata
w ktorym ludzie rozgrzebują
własne niepokoje
nic nie mamy do powiedzenia
gdy przemawia piękno bieszczadzkiego lata
słuchac, patrzeć
pomarzyć
i kochać tylko
JESIEŃ (Presto)
narrator:
[ Jesienią
ciemność wkracza do światłości
Noc zrównuje z dniem
Owoce miłości ważą przeciwko
ukrytemu ziarnu nienawiści]
liść szur-szur
przędzie się żółty dywan
na dole
a przedtem
fiki-miki
fikołki na wietrze
gdzie zdarzyć się może
muśnięcie liścianego brata
który kiedyś
się kłaniał z naprzeciwka
liść klap-klap
a jeszcze przedtem
wytrzymywał każdy huragan ...
Nie upadaj bezsilnie jak ten liść
i nie narzekaj
że podmuch był za silny
Skoro istniejesz
to cierp i ciesz się jak Grek Zorba
śmiej się pajacu
bo w życiu jak w operze
płacz i twórz
przeklinaj a żyj
i miej nadzieję...
kochaj kochaj bo życie tak krótkie
to zaledwie błysk
a potem tylko
ciemność
milczenie
wspomnienie
i cisza
a w życiu
jak w kuźni
plamy żółte białe zielone tu i tam
gromy walących młotów
szeptanie ciał.
Wrzaskliwa czerwień żelaza
dymu grające obłoki
Z iskier i żaru poezji czar.
Nie walcujmy więc siebie na szarą blachę życia.
Nie krzycz !
Wyszeptaj do mnie cokolwiek....
Jestem
jestem obok Ciebie !
aby podać Ci rękę a nawet siebie.
.
ZIMA [Adagio]
narrator:
[w zimie
nie starcza światłości
żar serca ogrzewa zziębniętą miłość
a nienawiść zapada w sen zimowy]
[brrrrr...jak mroźno!
chrzęści krzepki mróz
chrz-st chrz-st chrz-st chrz-st
nogi zaczynają nieść jak oszalałe konie]
Iglaste panny w bieliznie śnieżnej
słuchają z przymrużeniem ucha
jak my - ciemne plamy na dole -
szukamy słów jeszcze niewypowiedzianych
a już wędrujących do ujścia
[mówienienamroziejestszkodliwenagardło]
nie mówmy więc za wiele
w słowa nie można zamienić
kruczych włosów
otulających całunem wdzięku
smaku oczu
w które można się wtapiać
jak w ciemność bez końca
w słowa nie można zamienić
zarówno własnych cierpień
jak i własnej rozkoszy.
Lekko powiedzieć tęsknię
Trudno wyrazić tęsknotę
Niezdarnie zabrzmi
gdy powiem
brak mi twych oczu
twego ciepła
twego uśmiechu
i naszych rozmów
tęsknota jest snem o szczęściu
rozstanie jest łożem
na które układa nas życie
Dobranoc !
FINALE [Grave ]
narrator:
[tam
ciemność króluje nad światłością
noc nad dniem
miłosć nad życiem
i nie ma miejsca na nienawiść]
Jeśli obudzę się na drugim brzegu
Rzeki Przemijania
nie będę sam
nikt nie odbierze mi
Naszej melodii
która trwa od chwili
kiedy zaszemrały
Nasze wargi
zatrzepotały
spłoszone rzęsy
Nikt nie odbierze mi Twojego zapachu
tej części Naszego ducha
który
towarzyszył zawsze Naszym rozstaniom.
Zycie jak pieśń serca...
najpierw pełne porywów
potem zadyszane
a w końcu...
ciche
cyt cyt cyt
to wszystko i nic
[???]
..........