Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 lipca 2021
Dogonie cię wiatrem
Wplotę się w twoje wlosy
Niczym szept
O przyspieszonych myślach
Do skóry ci przylgnę
Pochwycę cię ręką deszczu
I pod bluzkę będę schodził
Mokro
Coraz niżej
Przykuję cię do ziemi
Barwną aurą trawy
Obsypię tęczą kwiecia polnego
I słońce na ciebie naślę
By jego promieniem
Zajrzeć ci w duszę
Sprawdzić czy jesteś gotowa
Na rozpalenie
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 lipca 2021
Zapytaj choć raz
Gdy się znajdziesz w tunguskiej głuszy
Co potrafi grać
W zamyślonej rosyjskiej duszy
Odpowie ci czas
Jeśli potrafisz oczy tak zmrużyć
By tam gdzie jest las
Móc zobaczyć łez morze w kałuży
Gdy usłyszysz strzał
Co potrafi rozszarpywać uszy
To ściera się w miał
Czarny proch który rozum zagłuszył
I dusza głos da
Gdy pozwolisz swe serce poruszyć
Historią z tych lat
O wszelakich odcieniach katuszy
Po tak wielu dniach
Gdy ją wreszcie wypuszczą z psychuszki
To stanie w tych drzwiach
W których już nie pojawi się Puszkin
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 lipca 2021
Po udowodnieniu że czas nie istnieje
Świat już nie jest ten sam
Czuję wieczne niewybaczenie
Na całej swojej skórze
Wstaje co rano - choć to bardziej już
Wynika z opisu przestrzeni
Zamrożonych stanów energetycznych
Półmglisty kot zaparza mi kawę
A ja widzę przez jego prześwitujące wnętrzności
Wszystkie niezapisane myśli
Przestałem się spóźniać do pracy
Przestałem rozmawiać z ludźmi
Rozmawiam już tylko z kotem
Załamało się praktycznie wszystko
Zerwane ze smyczy Fermata fotony
Kpią ze mnie - grają mi na nosie
Zastygłe w niedosiężnych pryzmatach
Giełda nowojorska zawiesiła sesje
Zbawienie odroczono
Kot się żali ze chciałby wreszcie
Doumrzeć swoją śmierć do końca
A ja muszę tego słuchać w nieskończoność
Zastygłym peryskopem przeczesuję horyzont zdarzeń
I do pierwszego Boga którego wypatrzę
Wzniosę modły - mantrę dekoherencji
Boże - wybacz sobie że ten świat stworzyłeś
Boże - wybacz sobie że ten świat stworzyłeś
Boże - wybacz sobie...
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 lipca 2021
Jakżeż tak można
Całe piękno
Giętkich strof
I falujących wersów
Cały koloryt
Ubiorów i piór pawich
Zdzierać
Ciał gibkich tańce brzucha
Ogryzać do kości
Szkielet! Szkielet!
Jakżeż to tak całą finezję
Gestów, powabnych drgań
Jakby bioder ruchy
Od których chce się
Aj jak się chce
Litanie za litanią
Szkielet! Szkielet!
Cały wysiłek głów
Nad wyraz
Słownikami jeszcze bardziej
Jeszcze wyżej
Gdzie jutrzenka społeczeństw całych
Biały szkielet-czarny szkielet - biały szkielet
Brak metafor - czytelnika to
Za głupca?
Hiperbole i przenośnie
W inny wymiar
- ale te zaświaty - fe tfu tfu-
Wraz z Leśmianem - to juz było
A my tu przyszłość w dobrej wierze
Więc jak to tak słów nożem
W miękkie brzuchy
Liter
Szkielet! Szkielet! Szkielet!
Ze stanowczą przykrością informujemy
Że dla dobra poezji pięknej
W trybie polowym
Werdyktem jury skazuje
Jednego z uczestników
Na śmierć
Towarzysz ze strefy Ciszy, 24 lipca 2021
Na ten ciekawy chwyt
Wężowych procedur
I formularzy z małym
{zakreśl właściwą odpowiedź}
Druczkiem
Dała się chwycić dość łatwo
"wybór - nie zakaz!!" - krzyczała
Podpisując umowy których nie doczytała
Do dziś mnie odnajdują wezwania i monity
"przy niewypłacalności kredytobiorcy
Żyrantem staje się
Najbliżej śpiący" - czytam
W podstawach prawnych wykonawczych
Raj na raty
Z odbiorem po terminie przydatności
Do dziś włóczę się po
Tartarach
Antypodach
Agarthach
Ja - Adam gorszego sortu
Imam się każdego dorywczego życia
I sadzę drzewa zapomnienia
Na wszystkie konta naszedł mi już
Cień
Nie-mgły
Ona przychodzi do mnie gdy
Nie starcza na bilet
Do jutra lub
Trzeba porąbać drewno
Czasem zostaje na noc
Liczymy wtedy zorze polarne
I przełamujemy lody
"pokazałam Ci jak się
Używa wolnej woli"
Szepce arktycznym chłodem
Tym których nadal obchodzi
Czy będę jeszcze
Wysyłam kartki
Z chłodem, wulkanami i śladami potopu
Teraz gdy już wiem co jest złe
- Piszę im -
Przy tych wszystkich zakazach
W sumie
To tam wcale nie był taki raj
Towarzysz ze strefy Ciszy, 30 czerwca 2021
Dzięki Ci Boże wielki
Za trzy Golgoty krzyże
Za każdy świst szabelki
Co głowę wznieść da wyżej
Dzięki Ci za zdrady
O których milczą cisze
Za wszystkie hagady
Za orgie uczt modliszek
Za stosy upokorzeń
Hojnie z nawiązką dane
Dzięki Ci wielki Boże
Za myśli skołatane
Za każdy strzał w tył głowy
Za nadzieje pogrzebane
Za spojrzeń oczu płowych
Szaleństwa niezbadane
Za zamkniętych czerń powiek
Za pod nogi pień każdy
Za życie w którym człowiek
Nie stanie się zbyt ważny
Dzięki Ci panie Boże
Za każdą próbę twardą
Po której człowiek może
Wstać i krzyknąć - było warto
Towarzysz ze strefy Ciszy, 30 czerwca 2021
Jakiś mechanizm się zatarł
Być może z braku krwi
"na żółtym pojedzie - na czerwonym już nie" -
Instrukcja skośnookiego ormowca na rozdrożu
Ani to zaskakująca ani prawdziwa
Serfujemy na falach łez
Pod oceanem chmur
W tym magicznym świecie puchu
W którym już na giełdach
Nawet wódka
Ma ujemny procent
Żyjemy w czekaniu na katastrofę
W nadziei że gdy te wszystkie statki zaczną tonąć
Sztorm przywieje na nasze plaże
Butelkę rzuconą w oceany przez rozbitków
A w niej-doborowy jamajski rum
Tylko dla nas
Poleję waści srodze
I ten toast
Za wieczne szczęście
Bezludnych wysp
Towarzysz ze strefy Ciszy, 30 czerwca 2021
Z tą głową z chmur
Mogę nie przetrwać
Najbliższego huraganu
Sklecam sobie ciebie zastępczą
Ze strzępów rozmów
Przygodnych
Włosy będziesz miała po niej
Po tamtej fochy
Po tej tutaj śmieszek
A po tej w sukience do kolan
To dźwięczne podniebne "ę"
Ponaddźwiękowe
Miód podniebień
O dobrym seksie gruchają
Gołębie w karmniku
Gdy sypnę ziarnem sowicie
Oszczędzą mi detali
Jak obecnie mam na imię
I jakie pozycje lubię
Z tą brodą z drzew
Daleko już
Stąd nie odejdę
Drukuję Ci oczami
Przestrzenne krajobrazy pojednań
Na kartkach które
Grzęzną na granicach jako
Nadgabaryt
Wlewam się szeptem
I parą z oddechów
W te wszystkie listy
Które - Bóg jeden wie
Z tymi falami w oczach
Przed żadnym potopem
Nie ujdę
Towarzysz ze strefy Ciszy, 30 czerwca 2021
Widziałem kiedyś moździerze
Które strzelały słowami
Wypisywały w miastach teraźniejszość
Która cięła na pół
To co było - tam - to co będzie - tam
Wypalone zgłoskami pręgi na ulicach
Żarzyły się tak
Że mogły oślepić
Żadnego z tych słów nie widziałem
Tylko uginające się od znaczeń
Przestrzenie
I ludzi zgiętych w pół
Modlitwami
By następnej salwy słowa
Spadające z nieba
Brzmiały
"manna"
Towarzysz ze strefy Ciszy, 30 czerwca 2021
Mówisz - dawno nie tańczyłeś
Beztrosko
Na plaży z piasku
A muzyki w mojej głowie
Ciągle brzęczą nadmiary
Szarpane etiudy
Burzą
Burzą ciszę po burzy
Dawno ogień
Nie skakał przeze mnie
Na wskroś
Iskry na styku oczu
Zwarcie
Mocny chwyt za biodra
Dawno nie leżałem krzyżem
Na trawie
Na tratwie traw
Betonowych koszmarów
Mówisz - długo cię nie było
I też
Długo mnie nie będzie
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.