30 stycznia 2015
/Po/ranki
Wieczorami po parkach grasują
abstynenci. W szarych płaszczach
reglamentując słowo.
/ dobre, złe, obojętne/
Cudotwórcy zamykają przestrzeń
w bańkach mydlanych.
Te próbują uciec.
/ górą, dołem, gdziekolwiek/
Więc uczę się latać, przeskakując
ławki. Na nich sparowani
namiętnie szepczą.
/ prawdy, kłamstwa, miłości/
Tymczasem stary diabeł przydźwigał
szafę, tą, w której mógłbym zamieszkać.
Wśród ukrytych znaczeń.
/ mądry, głupi, nijaki/
***
Jeszcze noc powoli zachodzi, w ciemności.
czas ustalić kierunek upływu.
/ w lewo, prawo, do tyłu albo niebo, ziemię, pomiędzy/