12 września 2017
Śmierć Casanovy
Nie istnieją takie miejsca,
które mógłbym nazwać domem.
Tyle twarzy wypalonych pod skórą,
każde mrugnięcie to kolejny
obraz.
Kalejdoskop, słodki i bolesny jak pocałunek,
do krwi. Ostatniej, upadłej
na poszarzałą pościel.
Nieporadny język już nie potrafi
wysupłać słów. Skupiony na oddechu
po omacku szukam ciepłej dłoni.
Dookoła pustka, najwyższy czas
na epitafium, tylko że nie ma
nic do powiedzenia. Może tylko:
życie jest początkiem
i końcem. Najprawdopodobniej, ale o tym
musicie przekonać się sami.
Poezja
Proza
Fotografia
Grafika
Wideo wiersz
Pocztówka
Dziennik
Książki
Handmade