28 maja 2010
Wybielacz
Bandy UPA, zdeterminowane, zemsta się zawsze odciska
na bogu ducha winnych.
Wybór jest prosty, na pal albo batem. Milcz chamie.
I tak od zawsze.
Zresztą mistrzowsko się umiemy uniewinniać,
leżąc krzyżem i całując pierścienie.
W koło Macieja cierpienie za miliony, duch w narodzie
jest rześki, chociaż zaspany.
Trudna jest droga pomiędzy zmiennymi granicami.
Pan, wójt i pleban dyskutują w skupieniu
nad flaszką (awansowała o parę miejsc w rankingu).
W 68 to było lato, każdy miał buławę w plecaku
i szczere chęci, a może chrapkę, na oficera.
W rozrachunku wyszło na nasze, może
tym razem nie za wolność, lecz na pewno
za waszą.
Przybyli ułani pod okienko, każdy z ryngrafem,
oraz tak zwany pancerny pan zastępów.
Później spowiedź i kilka pokutnych zdrowasiek.
Służba nie drużba, ale przecież można z uśmiechem
robić szabelką.
To będzie wspaniałe, kiedy wszyscy polegniemy
za najjaśniejszego pana
Nie, nie - to Haszek. Zupełnie inna Historia.