Sztelak Marcin, 9 kwietnia 2020
Życie jest pełne ulotnych szeptów
ze spuchniętych ust, tych którzy odeszli,
utknęli pomiędzy krzywiznami dróg.
Tak twierdzi Andrzej, udzielny władca marionetek
wciąż obsiadujących ławki. To wrony,
te od rozdziobywania nadpsutych kalendarzy,
twierdzą Głupcy.
Im na pohybel w budce suflera wciąż padają
deszcze, poziom miękkości rośnie zatykając
miejsca pomiędzy słowami, te, już zbędne,
swobodnie opadają poniżej poziomu podłogi.
Chociaż twierdzili, że są lżejsze nawet od powietrza,
które rozrywa płuca do krzyku, obojętnie czy jest
pierwszy. Nikt nie sprawdza kolejności, ostatecznie
Andrzej może mieć rację.
Marionetki kraczą, raczej ironicznie.
Sztelak Marcin, 14 marca 2020
Lustereczko, powiedz przecie.
W środku kalejdoskop przedwieczorów
i zaranków, a przynajmniej dopóki słońce
nie zgaśnie zdmuchnięte przez spierzchnięte
mury.
Pobogosławione przez roztrzaskane okna,
w nich widzę czerń – całkiem naturalne,
skoro to głębia otchłani wymyślonej
przez bogobojnych.
Ich kolana drżą na myśl o grzechu dotknięcia
nieortodoksyjnej myśli.
Jednak klęczą tuż obok przekonani o wyższości
wróżby odczytanej z wnętrza wydmuchanej tafli.
Szkło nieodmiennie odpowiada:
tyś jest sam na świecie.
Sztelak Marcin, 25 lutego 2020
Zima:
Do śniadania czytałem raporty o stanie pogody
na najbrudniejszych z klatek schodowych:
żadnych dobrych wiadomości dla nieposiadającego
wełnianej czapki.
Zresztą od przemarzniętej pobudki przeszkadzało
przekleństwo świadomości, jednak martwy pogłos
kukułki zza ściany zmuszał do wyjścia w przestrzeń
zacieśniającą się w kierunku wiosny.
Do której nie doszło,
prawdopodobnie z powodu wymodlonego unieważnienia
modlitw.
Latem gazety nieco wyblakły, egzorcyści nie przyszli
do opętanej kukułki.
Jesień nadeszła, kiedy chleb stał się czerstwy,
a ściana ciemniejsza.
Zima:
Ciąg dalszy.
Sztelak Marcin, 18 lutego 2020
Zaszłość:
Mimo dostępności wszystkich znaków
wciąż bezwietrznie. Żadna struna
nie drgnie, sucho w gardle.
Flauta stygmatyzuje kolejne kroki,
tradycyjna sprzeczność materii
i tak zwanego ducha.
Popiół wystygł, zalega warstwą pośmiertnie
oblepiającą gołe do kości stopy.
Milczymy jak przeklęci, chociaż słów dosyć.
Na każdy z możliwych końców.
Sztelak Marcin, 5 lutego 2020
Uprzedniość:
Upał, aż do pęknięcia termometrów,
drobiny szkła wbijają się w pęknięcia
zgęstniałego powietrza.
Taki niezbyt trwały konstrukt,
tylko gdzieniegdzie upstrzony dogmatem
doskonałości.
Płonące rękopisy szeleszczą niczym wyschnięte
skóry węży. Milczymy jak zaklęci,
chociaż słów w nas dosyć.
Na każdy z możliwych początków.
Sztelak Marcin, 19 stycznia 2020
Szlify zdobyte w ogniu ciężkich walk
z wiatrakami przydają się w grach
towarzyskich, które nie są flirtem,
filtrowane przez rzeczywistość.
Kamień węgielny odrealnia pokój,
w którym zwykliśmy egzystować,
ale to zawsze się kończy twardym
lądowaniem. Na dupie.
Magowie od pogody oszukują świat,
snując bajki o nagłej zmianie.
Tymczasem wciąż jest taki sam,
z pominięciem nieistotnych szczegółów.
Takich jak: pomiędzy blokami przemyka
tutejszy pasterz gołębi, skrzętnie omijając
resztki barykad, szybko wzniesionych.
Przez tak zwanych wiernych.
Dlaczego nikt nie pamięta, taki koloryt,
zwany lokalnym. Szaro - siwy lub biało - czarny,
nikomu to nie przeszkadza, wszyscy od dziecka
wierzymy w spokój. Cmentarza.
Sztelak Marcin, 19 grudnia 2019
Bajka z nietrwałym morałem,
sklecana naprędce. Przez niepiśmiennych
poetów, pozbawionych formy.
W sprośnych mieszkankach, na przedmieściu.
Gdzie ludzie topnieją, szczególnie po pierwszym
przebudzeniu. Ciśnienie rzeczywistości
rośnie zgodnie z słupkiem rtęci.
Filozofie spadają rozbiając bruki, na części
nietrwałe. Więc wieczne – paradoks
dalszego ciągu bajki. Poza puentą.
Sztelak Marcin, 12 grudnia 2019
Kompletnie wypełniony bezksiężycem
przykrywam noce niepamięcią.
Zaprzepaszczony w kilku przegwieżdżonych
nie mogę rozegnać zamgleń.
Utkwiły cierniem we wszystkich brakach
ciągle wyczuwalnych po drugiej stronie
nikłej poświaty, która miała wyznaczać
drogę do domu.
Ale to miraż, podobnie jak wszystkie
szepty przenikające przez senności
zapadające coraz częściej.
Niezaprzeczalnie wciąż jestem
bezludną wyspą.
Sztelak Marcin, 5 grudnia 2019
Mały Książę się kłania, tym razem
zrozumiał i bardzo mu nie po drodze.
Jednak przysiądzie z zaschniętą różą,
wstydliwie schowaną za plecami.
Pijak raz jeszcze opowie historię,
w przerwach popędzając księcia
do polewania.
Zresztą obydwaj mocno postarzali
zerkają na siebie z przestrachem.
Pewnie poleją się łzy, wymuszone
alkoholem. Jak twierdzą filozofowie
– nieprawdziwe.
Lecz wiadomo, opowieść musi się toczyć,
zapomną.
Do następnego spotkania.
Sztelak Marcin, 28 listopada 2019
Od kiedy zamieszkałem w walizce
stałem się nieprzepuszczalny dla światła,
tkwię zakleszczony pomiędzy pasmami.
Twoich włosów rozczesanych po kąpieli,
jej ostatnie krople nigdy nie wyschną
na stałe zapisane moimi snami.
Gdzieś pomiędzy pierwszym pocałunkiem
a ostatnim odgłosem kroków.
Niemilknącym, choć w coraz większej dali.
Ale gdybyś kiedykolwiek pytała – nie tęsknię.
Czasami.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.