3 czerwca 2010
separatum
powierzchowność spękana ciszą
ten zaprawdę cierpi po wielokroć
kto bezwładnie czuje własną skorupę
w dramacie emocjonalnych odłamków
obitych o bezduszny zlewozmywak
raz pęknięte powierzchnie grymasów
nie polepią się za jedno przepraszam
na wszystkich kolizyjnych skrzyżowaniach
między salonem gabinetem i sypialnią
czerwono od świateł ostrzegawczych
tylko racz mnie wcale nie zauważać
tylko racz mnie nie dotykać sobą
lewa wolna bo z prawej lita ściana
dla takich jak my powinni wymyślić
mieszkania jednokierunkowe bez okien
czterdzieści pięć metrów kwadratowych
dobrowolnego sam na sam w obecności
wciąż śmierdzącej przegniłą miłością