26 czerwca 2010
spotkanie z Zenonem Żubrem (poetą w trzecim pokoleniu) w miasteczku Skarżysko-Kamienna lub jakiejś innej pierwszej lepszej pipidówie.
wianuszek spędzonych jak na sprzedaż dziewic
nicniedajek siedzi, leży albo stoi gdzie popadnie.
co druga wymownie żuje gumę, a wzrok jej zmącony
pieści figlarnie ogorzałe lico guru. och, guru przyjechał
z dalekiego żelem i betonem płynącego miasta,
tak dalekiego od tutejszej świetlicy, że wystarczy
by wymienił pierwszą literę, a wylewituje się
wzdech zachwytu i zazdrości na orbitę żarówki.
dziewice słuchają
a serduszka im terkocą
z oszołomienia lecz
czasem któraś odważniejsza mamrotnie o niepełnoletnim
wstydzie, ale chętniej o nieporadnym ekshibicjoniźmie,
któremu w jawnym podnieceniu musi się poddać gdy na swym
sztambuchowym łonie opisuje pierwszą miesiączkę. Mistrz
słucha, niby uważnie, skupiony w sobie solidnie, lecz
tak naprawdę myśl Mistrza błądzi nieskromną chucią
w ich wnętrzach lubieżnych wilgnych i pokornych.
dziewice słuchają
a łechtaczki im terkocą
z oszołomienia lecz
ni jęk żaden ich gardeł nie splami, gdy batuta
recytującego maestro w szczególnie zamaszystym
podkreślaczu potrąci bladozimną przeźroczystość
musztardówki z kawą instant Calypso a struga
brudnobrązowej brei zgwałci kaligrafię czyjejś intymności.
o pardą, o pardą. zachowa się idol jak nieudol gdy nitką śliny
będzie obmacywał tę zbrukaną poetycką wirdżinity, ale wcale
mu nie będzie pardą. przeciwnie. będzie mu śpieszno
by nabazgrać niechlujne haiku na skórze lolitki
spermą od wewnątrz. póki starczy viagry.