RENATA, 11 czerwca 2013
kiedy pożar zgasł
i w krwi się utopił
wyssał ze złośliwą satysfakcją
powietrze przystanęła na pozycji
intuicji bycia bardziej rozpaczliwie
z wiarą że jeszcze chce tego świata
a już pustka w oczach
i trup zaczął kiełkować w trzewiach
niewyobrażalnie okrutny anioł
zawisł na parapecie wyciągając dłoń
to świat umarł bo był brzydki
podłoga zajęczała ściany zadrgały
czarne strachy na wróble
chodzą po polach kukurydzy
za progiem nie było nic
RENATA, 6 czerwca 2013
czas dłuży się i nie widać wyjścia
myśli plączą się ku sentymentalizmowi
chwili doskonale odrealnione
a od kiedy ziemia jest powłoką i pożywieniem
zgodnie z oczekiwaniem przypomina igranie
z ogniem bo kiedy człowiek z tłumu staje się partnerem
trzeba dorosnąć do chleba naszego powszechnego
kiedy dzień przenika w noc a nieba nie ma
ona wraca do wczoraj a on do jutra
rozczesywanie krzywego zwierciadła
przynosi efekt motyla bo kiedy jutro umiera
zegar nie chce iść do przodu kołysany
wiatrem siwizny rewolucji
RENATA, 3 czerwca 2013
twoja twarz jest wąwozem
w którym chowam myśli
na umowę zlecenie
zaprogramowany listek intelektu
twoje oczy to lawa
nieskończonej granicy
tam tkwi błękit morza
i tafla lodu aż po same uda
twoje usta to drugi brzeg solarium
spodziewaj się mnie szeptem
padnę w sam środek próżni
stapiając się z tłem
RENATA, 3 czerwca 2013
przysiadła na wargach bezceremonialnie
śmierć zawstydzona rumieńcem nocy
a ja jak Ikar zawiruję beztrosko
miłość dodaje skrzydeł ogarnia czas
rozświetla nagie ciała bół krzyczy zazdrośnie
rozpalona płonę aż do ostatniego wstydu
jestem szczęśliwa dałam życie
teraz płynę do gwiazd
Agata Mróz[ 7-04-1982ur-04-06-2008zm]
RENATA, 31 maja 2013
ckliwi kochankowie jak zmierzwione
przez bryzę drzewa
potokiem słów przypomnieli sobie
zdziwienie i radość
popatrzyli na mewy krążące po
obojętnym niebie
ich twarze zastygły przeznaczeniem
na fotografii
RENATA, 29 maja 2013
ale masz duże wygłodniałe oczy
każdego dnia
a ja ci słońca zaklęciem
truskawkę dam
na traw zielonym kobiercu
barwne latają motyle
rozkoszy tyle
same z cukrem lub w śmietanie
w galarecie albo w pianie
i już blednie szarość
mam nieodparte wrażenie
że przyjdziesz po więcej
RENATA, 23 maja 2013
pogranicze życia jest sztuką
wieczną nieprzemijającą młodoscią
kuszacą urokiem aż do znudzenia zmysłów
do zakończenia etapu droga rozmowa monolog
czucie wiatru i cieżar duszy otulonej ciałem
baw sie baw sie baw czerp garsciami siłę
zaspokojenie straszliwego głodu graniczy z cudem
szczekają zęby zamyka sie obraz
kot siedzi bez ruchu i bedziesz tak żył nie wiedząc
co to zaklad pogrzebowy drzewa wartownicy
pograżają sie we snie niech Mefisto naśle śmierć
bo zerwałeś wszystkie jabłka w ogrodzie
siegasz po kieliszek jak kurwa mogłeś sie tak pomylić
twierdząc ze życie to raj
RENATA, 22 maja 2013
utopiłam serce w twoich żyłach
a ty zrobiłeś mi parę dzieci
co prawda żadne to ocalenie
mokry wiatr owionął twarz prowadząc
do zagłady życie jest bezlitosną komedią
skażoną dziecięcymi głosami cisza
rozpełzła się w krzyku między żaluzjami
prześlizgnęły się słowa w ostrzegawczy lęk
wiruje brzask niedospanych nocy mówisz
że siedemnastoletnia bogini rozsadziła ci mózg
jedwabistym ciałem brzoskwiniowymi piersiami
sterczącymi sutkami gładką pupą ja mam
same wady starzeję się i mam ochotę na
śmierć więc odszedłeś nadawać kształty i wyrazistość
codziennie nazywam cię skurwysynem wmówiłam
sobie że to żadna tragedia i całe łózko moje
a ty teraz chcesz wrócić otulona niesmakiem
potrafię powiedzieć bez wiekszego smutku pierdol się
RENATA, 20 maja 2013
mogłam być Sylvią Plath
ale za późno zaczęłam pisać i mój
Ted Hughes nigdy nie był poetą ale jego
kochanka była moją przyjaciółką przechodziłam
stany zbyt oszczędzaliśmy na gazie
i dzieci nie miałyby śniadania
mogłam być Sylwią dramatyzmu
nienawidziłam
mogłam być Anną Kareniną
tak się uzależniłam od mojego Wrońskiego
że za kawałek namiętności oddawałam mu
kasę bo był biedny jak święty turecki
i płakał wciąż głodny za maślany oczy
i parę obrzydłych pocałunków mogłam
oddać świeżość uśmiechu laptopa i pozytywność
zły omen nie podaje opium sam jest narkotykiem
kłuje prosto w serce podrywając nocą nastolatki
mogłam być Anną melodramatyzmu
nienawidziłam
mogłam być Dagny motylem złotym
damą towarzystwa śmiechu senną śmiercią
wszak powodzenie też miałam podczas
gdy mój Stachu walił do ryja i obalał kielichy
totalnie upokorzona plotkami juz nie pisał
listów w cztery świata strony tylko dzwonił
w promocji orange wszystkie chwyty dozwolone
mogłam być Dagny pozytywizmu
nienawidziłam
RENATA, 18 maja 2013
miasto budzi się i zasypia
fragmentami
a ty ze znudzoną miną i brakiem pamięci
do imion włóczysz się w oczekiwaniu
aż na horyzoncie pojawią się cycki
nieważny kształt i rozmiar
lubisz patrzeć na wszystkie
zaglądać w dekolt głaskać wzrokiem
maniaka
ciśnienie rośnie gdy tak specyficznie z premedytacją
gapisz się w obiekt
to arcydzieło nadprzyrodzone plącze wątki
rozmów a właściwie zatraca rozum
zaplątany w uwięzi słodkich brzoskwiń
a tam w szczelinie miedzy warstwami
mieści się muszelka oblubienica błogości
och ach ech w takich przypadkach jak ten
jak było na początku teraz i zawsze
możesz dostać w pysk zboczeńcu
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.