Yaro, 14 listopada 2024
tutaj rodzą się zdrowe dzieci
najsilniejsi chłopcy
piekne dziewczęta
bądź tu mądrym gdy rządzą
nami pachołki i stołki
niszczą budując nienawiść
nienawidzę sytuacji okradają
niewinne dzieci skazani
na pracę do śmierci
dobre to co najgorsze
chore i mściwe
nie rozumiem dlaczego okłamują
prawdę mówiąc że władza
wie najlepiej
byłoby dobrze gdy
za tamą staną bobry
powiedz mi jak mam żyć bobrze
co powiem
wnukom przed śmiercią
że stchórzyłem
walczyć nie przestanę
nie podam się obcej narracji
jeszcze jeden krok
jeszcze jeden most
odpowiedz sobie
co chodzi mi po głowie
myśli krążą wokół
a my już w drodze
ku upadkowi
każdy krok
to krok w mrok
w przepaść na dno
Yaro, 13 listopada 2024
ludzie są potrzebni
tak jak drzewa
tworzą las ekosystem
skupiają w oczach
sens życia w rodzinie
szkoda że u ludzi wspólnota
przeradza się w system
gdzie wygrywa silniejszy
przykład weźmy z drzew
walczą o każdy promień słońca
w kręgach współzawodniczą
w sumie podobnie jak ludzie
nieumiejętnie powiem tobie
tylko
nienawiść nie ma miejsca
naturo pozwól żyć
naucz kultury
do matki Ziemi
myślę że się mylę
ukryty esencji sensu życia
nie oszukasz wstawaj
popatrz jak wszystko zakwitło
idziemy przez las ucząc się życia
Yaro, 12 listopada 2024
zmysłowa
odkrywasz mnie
dotykiem pieścisz
szorstka
skóra jak kora dębów
liście spadają zawsze na plecy
gładka powierzchnia brzozy
biało szara
sosny rudobrązowe
wiecznie zielone
zmiany kolorów
symbolem nowych klimatów
jesteś mi bliska w jesienne wieczory
jestem przy tobie
obok nasza Polska jesień
w kolorze
w barwach
miłości
nikt nie zaprzeczy
nikt nie zabroni
jesień zmusza do refleksji
sens ukryj wśród drzew
chłodniej tylko w pustych szufladach
na chusteczkach mokrych od wzruszeń
Yaro, 11 listopada 2024
do drzwi puka otwieram rozespany
drzwi zaskrzypiały drwiąco
to depresyjny ból po zimowym śnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
świeży powiew poranny zbudził gołębie na dachu
w ogrodzie kwitną pierwsze kwiaty
wiosna w zielonej suknie biegnie polem czarnym
zaraża ciepłem listki kołyszą się wymownie
bazie jak kotki na gałązkach się wygrzewają słodko
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
szukam ciebie wiosno
uśmiechem zaraź mnie
bezszelestny stąpam alejkami
ciszę przerywa świergot rozbawionych wróbli
co za koncert najpiękniejsze nadchodzi
cieszą wiosenne pieszczoty karmię się delektując
by za szybko nie minęły wiosenne dni
bo nic prócz chwil w głowie nie zostanie
Yaro, 5 listopada 2024
w środku gardła zaciska coś
chciałbym z tobą uciec stąd
zostawmy świat
ważne co przed nami
inna wyspa
inny kraj chce się żyć
tak wiele mam dla ciebie
powietrze wodę ogień
na ochłodę ciepłe deszcze
czuję zapach sosen w nich wiatr
dość kłamstw dość złudzeń
dzisiaj w urodzin świata
w dniu wspólnych marzeń
zbudźmy fantazję uczuć
powiedz że wystarczy każdemu życia
że brzegi rzeki nie są zawsze strome
rzeka wypłukuje nasze cenne chwile
płyńmy dalej do oceanu zdarzeń
Yaro, 23 października 2024
jako dziecko ciekawe
interesował mnie wokół świat
niektórych rzeczy zjawisk
nie pojmowałem to naturalne
jakby w nowym świecie
każde drzewo
każdy liść
każde zwierzę
gdy dzień gdy noc gdy wiatr
mróz krople deszczu i płatki śniegu
nie umiałem pojąć tego
tak wiele działań i porównań
niebo ziemia woda w stawie
ptaki ryby myślałem co się dzieje
jak w Edenie tylko ludzie tacy niedobrzy
a tak wszystko dobrze nawet gdy pada
nadal ciekawym
choć szukam miejsca
spokoju własnej oazy
pośród ludzi czuję się samotnie
w tłumie raźniej
wolę ciszę jej przestrzeń obrazy
Yaro, 23 października 2024
nie myślałem kiedy mi to przejdzie
nie wiedziałem że tak można kochać
słowa mogą ranić mogą zabić
słowa na pocieszenie nadzieją
dlaczego okłamują wewnętrznie
przecież nie będzie lepiej łatwiej
brnę pod prąd nie zważając
na życie na szczyt
z którego muszę spaść
nie zaskoczyłaś mnie
wręcz przeciwnie
dowiedziałem się ile znaczę
wszystko co powiedziałem
zabrał z wiatrem kurz przydrożnych pól
drogą szedłem przeznaczony
myliłem się młody zakochany
dostałem po plecach
jak łobuz jak drań za darmo
patrząc głębiej w drugą stronę
przecież każdy ciągnie swój wóz
wierzyłem że śnimy ten sam sen
dzień odsłonił karty przyszedł list
kolor koperty mówił wszystko
nie otworzyłem go nie zadzwoniłaś
ostatnie dni
nie były najlepszymi życzeniami
usychałem gdzieś daleko w knajpie
to nie było dobrym rozwiązaniem
zakochany wcisnąłem kamasze
zapomnieć dzień i listonosza gest
więcej nie widziałem cię
czasem patrzymy na gwiazdy
to co podzieliło
łączy więzi niewidzialne
może to było przeznaczenie
zerwane przez ciebie
Yaro, 22 października 2024
czas mroku wiek destrukcji
magazyny medykamentów
szare ulice w bramach ból
ból duszy na końcu igły
zapalony lont fentanyl
nowy bóg, bóg upadłych dusz
kluczem istnienia zgubionych
mury zwalone cegła po cegle
odlepiony szary, zimny tynk
ulice zalane, grząska ziemia
wiatry z różnych świata stron
połączony zły duch z duchami świata
upadła wiara na twarz, brudny asfalt
zbudowany ołtarz dla mas
jedna religia, jeden sąd,
jeden rząd
stado niewolników
narodził się nowy bóg,
bóg niezgody, bóg złych ludzi
wszyscy umierają za bestią
fałszywym prorokiem jego zwą
nienawiść zazdrość
dzieciobójstwo nowy front
mamona biznesu swąd
mrok czasów końcowych
dobrze gdy ciepło serc otula
szczęśliwe ludzkie dusze
Yaro, 21 października 2024
byliśmy młodzi czas płynął wolniej
coś niosło ku sobie nie szukałem
sami odnaleźliśmy się nocą pełnią gwiazd
minął rok minął dzień już posiwiały świat
kochamy się mimo że jesień w parku
ozdabia ławki zrzuca żołędzie i kasztany
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.