10 maja 2015
Osty
Osty
Zawsze kiedy obieram ziemniaki, do kuchni wchodzi Ola,
śmieje się, że niepotrzebnie obciążam kręgosłup.
Bierze nóż i siada obok. Jak zwykle dziwi się obierkom
w pełnym wiadrze. Odbijają się przezroczyste oczy.
Jest we wschodnich landach. Bolszoj dwor. Nie pamięta
jakie to było nazwisko. Bauer - podpowiadam. Dobrze
niech będzie Bauer. Lubił kartoszki, oj kak win ljubił kuszat.
Tam nauczyła się nie wchodzić między osty i odpływać.
Śmieje się, że niepotrzebnie naobierałyśmy aż tyle
kartofli. Wystarczy dla całej armii. Puste wiadro
wynoszę do piwnicy. Tam nie znajdzie, boi się ciemności.
W przezroczystych oczach widzę głód. Odbija się w ostrzu noża.